Camila's POV
- Odebrałaś! - Dinah wrzasnęła do słuchawki telefonu.
- Dzwonisz od godziny. - mruknęłam.
- I walę w drzwi. - dodała. - Lekcje zaczynają się za pół godziny. Nie byłaś na rozpoczęciu roku. Musisz w końcu wyjść!
- Nic nie muszę. Nie wyszłam z domu przez dwa miesiące i teraz też nie mam zamiaru tego robić.
- Karla do jasnej kurwy! Albo wyjdziesz po dobroci, albo wyciągnę cię siłą!
- Jezu, dobra. Tylko nie drzyj mordy. - burknęłam, po czym zakończyłam połączenie.
Byłam gotowa do wyjścia, ale tak bardzo nie chciałam tam iść. Wiedziałam, że jej tam nie ma. Ani w szkole, ani w domu, ani w Miami, ani nawet na Florydzie. Nie ma jej. Wyjechała, zniknęła i tyle. Tylko że ja nie potrafię żyć, jakby nigdy jej tu nie było. Nie potrafię udawać, że się w niej nie zakochałam. Nie potrafię bez niej funkcjonować.
Zeszłam na dół, ledwo utrzymując torbę w ręce. Stawianie kroków również wydawało się ogromnym wysiłkiem.
- Mila! - znowu wrzasnęła, gdy wyszłam z domu.
Rzuciła mi się na szyję. Nawet jej nie objęłam. Nie miałam na to siły ani chęci.
- Okropnie wyglądasz.
- Dzięki.
- Skarbie, wszystko się ułoży.
- Nie mów tak do mnie. - odparłam ostro. - Prowadzisz. No chyba, że chcesz zginąć w drodze do szkoły. - wręczyłam jej kluczyki.
Bez kolejnych słów wsiadłam do samochodu. Dinah zajęła miejsce za kierownicą, nie odrywając ode mnie zatroskanego wzroku. Irytowało mnie to, ale nic nie mówiłam. Odwróciłam głowę w stronę szyby i czekałam, aż ruszy.
Droga minęła nam w całkowitej ciszy. Jedynym dźwiękiem, który docierał do moich uszu, było powarkiwanie sinika.
- Widzimy się na przerwie? - zapytała ostrożnie, gdy już znajdowałyśmy się w szkole.
- Ta. - mruknęłam, zostawiając ją na środku korytarza.
Podeszłam do swojej szafki. O dziwo udało mi się ją otworzyć za pierwszym razem. Już myślałam, że jakoś przeżyję ten dzień, ale zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie wiszące w środku. To dobiło mnie jeszcze bardziej. Z całej siły trzasnęłam metalowymi drzwiczkami.
- Wyżyj się na mnie. To ja zawiniłam. - usłyszałam za plecami głos, który nawiedzał mnie we wspomnieniach przez ostatnie dwa miesiące.
Nie wierzyłam w to, że naprawdę za mną stoi, ale jednak się odwróciłam.
Była tam. Stała przede mną z ogromnym bukietem czerwonych róż.
Pewnie każda normalna, zraniona dziewczyna zaczęłaby wyzywać i okładać pięściami powód swojego cierpienia, ale ja nie potrafiłam. Za bardzo ją kocham, żeby znowu ją stracić.
- Camz...
- Nie odzywałaś się przez dwa miesiące, więc możesz pomilczeć jeszcze przez chwilę. - odparłam cicho.
Pokonałam dzielącą nas odległość i bez pytania ani pozwolenia wpiłam się w jej usta. Moje serce zaczęło bić na nowo i dopóki będzie przy mnie, nie przestanie pracować. Bije dla niej.
CZYTASZ
Fake | CAMREN |
FanfictionTrzy miesiące, miłe słówka, czułe gesty i nadzieja, że nikt się nie zorientuje. Korekta : @LonelyPsychosis