Lauren's POV
- Te frytki są coraz gorsze. - Dinah za zaczęła marudzić podczas przerwy na lunch.
- One zawsze były niedobre, DJ. - zaśmiała się Mani.
- Uczniowie powinni się zbuntować i zorganizować jakiś protest, bo albo umrzemy z głodu, albo zatrujemy się tym świństwem. - odsunęła od siebie niedobre jedzenie. - Skoro szkołę sponsorują dziani ludzie, to dlaczego jemy gorzej niż w pierdlu?
- Bo nie płacisz podatków. - stwierdziłam, sięgając po frytki blondynki.
- Jak ty możesz to jeść? - skrzywiła się Camila.
- Słońce, za miesiąc mnie tu nie będzie. Chcę zapamiętać ten ohydny smak jak najlepiej.
- Tylko to chcesz zapamiętać? - odsunęła się ode mnie, aby sięgnąć po butelkę wody.
- No może jeszcze te niebieskie galaretki. Wyglądają jak płyn do naczyń z żelatyną, ale nie są najgorsze.
- Idiotka. - szepnęła do mnie Normani, siedząca obok.
Nie mam pojęcia, o co jej chodzi, dlatego puściłam tę uwagę mimo uszu.
- Mila, dużo mnie ominęło, jak zdychałam z bólu w mięciutkim łóżeczku? - zapytała Dinah.
- Niezbyt. - mruknęła, wbijając wzrok w nieznany mi punkt przed sobą.
- Tylko popis agresji. - parsknęła Mani.
- Jaki popis? - zdziwiłam się.
Nie przypominam sobie, żeby takowy miał miejsce.
- Camila przybiła kuzynowi piętkę. - wyjaśniła. - W twarz.
- Skąd... - Cabello była równie zszokowana, jak ja, tylko że z innego powodu.
- Wyobraź sobie, że w szkole są okna, z których widać parking.
- Dlaczego go uderzyłaś? - udzieliła się blondynka. - Nie, żeby mi to przeszkadzało. To kretyn.
- Ponieważ. - odparła krótko.
- I tak się dowiem. - wzruszyła ramionami, wyciągając telefon z kieszeni.
- Nawet nie próbuj do niego dzwonić. - ostrzegła.
- Więc mów, Cabello.
- Miał robaka na twarzy.
- Nie kłam.
- To nie leży w jej naturze. - mruknęłam.
No może niepotrzebnie, ale jakoś samo wyszło z moich ust.
- Idiotka razy dwa. - szepnęła Normani, posyłając mi karcące spojrzenie.
Camila podniosła się z miejsca i gwałtownie podniosła torbę z ziemi. Zarzuciła ją na ramię, po czym pochyliła się nade mną. Zabolało mnie to. Miała łzy w oczach.
- Uderzyłam go, bo powiedział coś obrzydliwego na twój temat. - szepnęła mi do ucha.
Nim zdążyłam ją zatrzymać, odeszła szybkim krokiem.
Mani ma rację. Jestem idiotką.
Chciałam wstać i pobiec za nią, ale Kordei złapała mnie za rękaw i przytrzymała w miejscu.
- Ja pójdę. - zaoferowała się Dinah, sięgając po kule.
Chwilę później wygrzebała się jakoś z tym swoim gipsem i nieudolnie wyszła ze stołówki.
- Czy ty myślisz?! - wyskoczyła na mnie przyjaciółka.
- Zdarza się, że nie. - mruknęłam, popierając łokcie na stole.
- Zauważyłam. - burknęła, patrząc na ekran telefonu. - Jest w łazience obok szatni.
- Idę.
Wzięłam plecak i najszybciej jak się dało udałam się we wskazanym kierunku. Co ja sobie w ogóle myślałam? Czasami za dużo mówię bez zastanowienia. Zależy mi na niej w jakimś stopniu. Przyzwyczaiłam się do niej. Jednak moje słowa ją zraniły. Ja ją zraniłam.
- Camz? - odzywam się cicho, wchodząc do łazienki.
- Camila. - poprawiła mnie, wychodząc z kabiny.
- Nieee. - przeciągnęłam, robiąc kilka kroków w jej stronę. - Camz brzmi lepiej. Przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć.
- Powiedziałaś prawdę, nie to co ja. - odparła, usiłując na mnie nie patrzeć.
- Przesadziłam. Nie chcę, się z tobą kłócić i nie chcę żebyś była smutna z powodu mojej tępej paplaniny.
- Nie przejmuj się mną.
- To niemożliwe. Jesteś moją dziewczyną. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Chodź tu. - rozłożyłam ramiona z nadzieją, że po prostu się do mnie przytuli.
- Jak coś chcesz, to sama sobie przyjdź. - lekko uniosła kąciki ust.
Podeszłam do niej jeszcze bliżej i oplotłam jej ciało ramionami. Dziewczyna wtuliła twarz w moja koszulkę i zacisnęła palce na jej materiale.
- Jakim cudem Dinah tak szybko cię znalazła? - zapytałam z czystej ciekawości.
- To ja wysłałam sms'a. - przyznała, odsuwając się ode mnie. - Nie chcę tu siedzieć. Wolę teleturniej na twojej kanapie.
- Więc jedziemy do mnie.
CZYTASZ
Fake | CAMREN |
FanfictionTrzy miesiące, miłe słówka, czułe gesty i nadzieja, że nikt się nie zorientuje. Korekta : @LonelyPsychosis