Lauren's POV
- Jesteście jakieś ciche. - stwierdziła Normani, podczas przerwy przed ostatnią lekcją.
- Wydaję ci się. - mruknęłam, wbijając wzrok w rządek metalowych szafek przed nami.
- Jak się czuje Dinah? - Camila odzywa się pierwszy raz odkąd siedzimy razem.
- Narzeka, że ją boli.
- Mogła ci się nie pchać do łóżka.
- Lauren. - upomniała mnie brunetka.
Ma rację. Czasami za dużo mówię i zdecydowanie za dużo robię bez namysłu.
- Muszę iść na lekcje. - stwierdza Cabello.
- Odprowadzę cię. - stwierdziłam i powoli wyplątałam się z jej objęć.
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się wdzięcznie. Wstałyśmy z ławki i łapiąc się za ręce, ruszyłyśmy w głąb korytarza. Mani również miała rację. Obie jesteśmy dzisiaj małomówne. W zasadzie to niewiele ze sobą rozmawiamy od przyjazdu. Cała droga powrotna minęła nam w milczeniu. Ciszę zakłócała tylko muzyka, sącząca się z radia.
- Wesele jest w tym tygodniu. - odezwałam się w końcu.
Musiałam ją o tym poinformować. Zaproszenie dostałam dziś rano. Oczywiście z osobą towarzyszącą. Camila ma kilka dni, żeby wybrać sukienkę, buty i inne pierdoły. Ja natomiast mam trochę czasu, żeby przygotować się do tego psychicznie. Udawanie przed bratem to pikuś w porównaniu do całej rodziny, która będzie wręcz wlepiać we mnie gały, a właściwie to w nas.
- Jeśli nie chcesz, nie muszę ci towarzyszyć.
- Powinnaś. Przecież jesteś moją dziewczyną.
- Tak. Jestem. - ponownie się uśmiechnęła, ale tym razem raczej przepraszająco.
Chyba dostrzegła, że coraz trudniej jest mi to wszystko robić.
- Wrócę do domu z Mani. Nie masz nic przeciwko?
- Jasne. I tak mam zajęcia. Znaczy powinnam zostać dłużej. - mamrocze pod nosem.
- Przyznaj, że ze za karę. - zaśmiałam się cicho.
- Kiedyś to musiało nastąpić. - zawtórowała mi. - Dziękuję. - dodaje, gdy zatrzymujemy się pod salą, w której ma teraz lekcję.
- Do jutra.
- Do jutra. - uniosła się na palcach, by pocałować mnie w policzek.
Nie mówię już nic, tylko szybkim krokiem odchodzę. Nie chcę się spóźnić, a muszę przejść przez cały budynek. Dzwonek wydaje irytujący dźwięk, gdy jestem dopiero w połowie drogi, więc jeszcze bardziej przyspieszam kroku. Docieram pod salę z lekkim opóźnieniem, ale nauczyciela jeszcze nie ma, więc mogę odetchnąć z ulgą.
- Co tam się stało? - zapytała Normani, gdy usiadłam z ławce za nią.
- Nic. - mruknęłam pod nosem.
Wyciągnęłam z plecaka zeszyt i długopis, żeby chociaż sprawiać pozory, że coś robię. Gdy nauczyciel wszedł do sali i po sprawdzeniu obecności skupił się na tłumaczeniu tematu, skrzyżowałam ręce na ławce i położyłam na nich głowę, wracając wspomnieniami do poprzedniego sobotniej nocy.
- Śpisz? - zapytałam, niepewnie wchodząc przez uchylone drzwi do pokoju Camili.
- Nigdy nie śpię podczas burzy. - odzywa się cicho.
Dopiero teraz dostrzegam, że nie leży w łóżku, tylko stoi przy oknie.
- Wolę podziwiać. - odwróciła się w moją stronę. - A ty dlaczego nie śpisz?
- To głupie. - przyznałam, robiąc dwa kroki wgłąb pokoju.
- Boisz się, prawda? - w ciemności mogę dostrzec jej uśmiech.
Podskakuję w miejscu, słysząc kolejny grzmot.
- Chodź. - odeszła od okna i stanęła przy łóżku.
Robię to, co mówi. Pokonuję odległość między nami i wdrapuję się na materac zaraz po niej.
- Musisz skupić się na czymś innych. - stwierdziła. przekręcając się w moją stronę.
- Chciałabym, ale nie ma prądu. Nawet książki nie mogę poczytać.
- Wzięłaś książkę? - zachichotała cicho.
- Nie śmiej się. - uderzyłam ja lekko w ramię.
- Dobra, dobra. Nie ważne. Możesz skupić się na mnie. - znowu podskakuję na hałas za oknem.
- Jak mam się skupić na tobie? - nie bardzo rozumiem, co ma na myśli.
- Zamknij oczy. - robię to, chociaż nie jestem pewna, do czego zmierza. - Postaraj się o niczym nie myśleć.
- Łatwo ci mówić.
- Ciii. - czuję, jak kładzie dłoń na moim policzku.
Nic nie mówię, tylko czekam na jej kolejny ruch.
Przejeżdża kciukiem po moich ustach, zahaczając o dolną wargę. Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć. Ale wolę skupiać się na jej dotyku, niż na burzy.
Nie mija kilka sekund, a moją twarz otula jej miętowy oddech. Wstrzymuję powietrze, gdy pochyla się nade mną, a kosmyki jej włosów łaskoczą mnie w szyję. Delikatnie chwyta palcami mój podbródek i przechyla moją głowę w bok.
Nadal mam zamknięte oczy, ale jestem pewna, że odgarnia swoje włosy na drugą stronę. Na moment przerwa kontakt między nami, ale chwilę później czuję jej dłoń na swojej talii. Ponownie się nade mną pochyla, jednak tym razem delikatnie i ostrożnie całuje mnie w szyję.
CZYTASZ
Fake | CAMREN |
ספרות חובביםTrzy miesiące, miłe słówka, czułe gesty i nadzieja, że nikt się nie zorientuje. Korekta : @LonelyPsychosis