Day: 21 (2/3)

4.3K 387 71
                                    

Camila's POV

- Nie wierzę! - wrzasnęła Dinah, trzaskając drzwiami mojego pokoju. - No po prostu nie wierzę!

- DJ, przegrałaś. Pogódź się z tym. - posłałam jej niewinny uśmieszek. 

- Ale jak? - wyrzuciła ramiona w górę. - Jak ty to zrobiłaś? 

- No nie wiem, czy powinnam ci mówić. - skrzywiłam się dla pozoru. 

- Mów. - zmrużyła oczy. 

- Pocałuj mnie. Ten jeden raz. - udałam samą siebie, powtarzając słowa, które wpłynęły na Lauren. 

- I ona na to poszła? - parsknęła. 

- Ważne, że wygrałam. 

- Już nigdy się z tobą o nic nie założę. - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. 

- Weź to na klatę, Dinah. - cmoknęłam powietrze. 

- Ty chyba nie rozumiesz powagi sytuacji. 

- Owszem, rozumiem. - poprawiłam poduszkę pod plecami. 

- Cały weekend z tobą nad jeziorem, kretynko. - mruknęła niezadowolona. - Bez internetu! 

- Własnie dlatego jedziesz ze mną. Nie wytrzymałabym sama na takim zadupiu, a obiecałam rodzicom, że spędzimy ten w taki, a nie inny sposób. 

- Ty naprawdę mnie nienawidzisz. - jęknęła, cisnąć dupsko obok mnie. 

Przyznam, że może zagrałam odrobinę nie fair. Dianh nie chciała ze mną pojechać, więc musiałam coś wymyślić. Zakład wydawał się dobrym pomysłem. A to, że wplątałam w to Lauren, nie było w planie. Jednak po tej naszej nocce, Hansen uznała, że pocałowanie jej będzie dla mnie niemożliwe. Ja oczywiście musiałam jej udowodnić, że dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Głupio mi, że okłamałam Jauregui, ale żyję nadzieją, że się o tym nie dowie. 

Swoją drogą, świadomość, że byłam pierwszą dziewczyną, którą pocałowała, sprawia, że czuję się odrobinę lepiej. To głupie, ale chyba każdy chciałby być dla kogoś tym pierwszym. Pierwszym pocałunkiem, pierwszym razem czy pierwszą miłością. To spora odpowiedzialność, ale czasami warto. 

- Dlaczego nie zaprosiłaś Lauren? - wyrwała mnie z moim przemyśleń. 

- Ty jesteś moją przyjaciółką. 

- A ona dziewczyną. - zaśmiała się. 

- Daj już spokój. - przewróciłam oczami, mając dość jej dogadywania na ten temat. 

Udajemy parę od trzech tygodni, a ja ciągle słyszę jakieś komentarze. To trochę uciążliwe, zważając na to, że realnie nic nas nie łączy. To, że Lauren podoba mi się w jakimś stopniu, nie znaczy, że od razu rzuci się w moje ramiona. Ona nawet nie wie, jakiej jest orientacji. Nie mówię, że to źle. Wielu ludzi nie lubi takich określników. Dla niektórych miłość to po prostu miłość i nie wyrażają swoich preferencji poprzez takie słowa jak 'lesbijka', 'gej', 'heteryk' czy inne. Jednak byłoby prościej, gdybym wiedziała, co ona woli. Problem w tym, że ona sama tego nie wie. 

- Lepiej mi powiedz, jak tam postępy z Normani. 

- Nie wiem, o czym mówisz. - odwróciła wzrok. 

- Doskonale wiesz, o czym mówię, Hansen. 

- Skoro ty nie chcesz rozmawiać ze mną o Lauren, to dlaczego ja mam rozmawiać z tobą o Mani?

- Między mną i Jauregui nic nie ma, a was ewidentnie coś łączy. - użyłam łagodniejszego tonu. - Przyjaźnimy się. Wiesz, że na tym polega przyjaźń, na rozmawianiu. 

- Między mną a Mani również nic nie ma. - odparła pewnie. - Jeszcze. - dodała znacznie ciszej. 

- Ha! Czyli jednak coś! - cieszyłam się. 

Dinah jest bardzo kochliwa i nie zawsze wychodzi jej to na dobre. Trafia na nieodpowiednie osoby, które ją ranią. Jednak Normani wydaje się bardzo w porządku. Oddając przyjaciółkę w jej ręce, będę miała pewność, że jej nie skrzywdzi. 

- Telefon. - stwierdziła, wskazując ruchem głowy na moje urządzenie. - Kochanie z serduszkiem i małpką z zakrytymi oczami. - przeczytała nazwę kontaktu. - Kim jest Kochanie? - uniosła jedną brew, chwytając telefon w dłoń. 

- Oddawaj. - wyciągnęłam rękę w jej stronę, próbując go odzyskać. 

- Zdradzasz Lauren? - zakpiła. - Może odbiorę? 

Chciałam zaprotestować, ale nim zdążyłam wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, blondynka przyłożyła urządzenie do ucha z szerokim uśmiechem. 

- Halo? 

- Oddawaj telefon! - rzuciłam się na nią. 

- Lauren? - zdziwiła się, zapewne słysząc jej głos. - Jasne, już ci ją daję. - tylko poszerzyła uśmiech, wręczając mi telefon. 

- Przepraszam za nią. - szepnęłam do słuchawki. 

- Nic się nie stało. Jest niezła okazja, żeby wkurzyć Chrisa. 

- Kontynuuj. 

- Muszę siedzieć z nim w domu, bo jest chory. 

- Chory? - zaczęłam się odrobinę niepokoić. Nie chciałam, żeby mój zakład z Hansen wyszedł na jaw. 

- Tak. Biedak cały dzień zdycha. - zaśmiała się. - Przyjdziesz? 

- Umm... Tak, tak. Już jadę. - dawno nie byłam aż tak zakłopotana. - Kurwa! - wrzasnęłam wściekła, kończąc połączenie. 

- Co jest? 

- Nie było żadnego zakładu. - zagroziłam jej palcem. - Nie może się o tym dowiedzieć. Znienawidzi mnie, a tego bardzo nie chcę, rozumiesz?

- Nie wiem, o czym mówisz. Przecież nie było żadnego zakładu. - posłała mi ciepły uśmiech. 

- Lecę do Lauren, zobaczymy się w szkole. 

Chwilę później obie wyszłyśmy z mojego domu. Trzy razy upewniłam się, że zamknęłam drzwi, zanim wsiadłam do samochodu. Dinah uznała, że zrobi sobie spacer, więc od razu skierowałam się na osiedle Jauregui. Przyznam, że byłam bardzo spięta. Nie miałam pojęcia, czego mam się spodziewać. Z jednej strony może nie połączyć faktów, z drugiej jednak obawiam się najgorszego. Mogę wmówić jej, że po prostu chciałam ją pocałować, ale każdy wie, że Camila Cabello to słaby łgarz. Jeżeli wyciągnie ze mnie prawdę, będzie wściekła i możliwe, że zraniona. Nikt nie chciałby być obiektem zakładu. 

- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. - zaśmiała się, wpuszczając mnie do środka. - Napijesz się czegoś? - zachowywała się, jakby niczego się nie domyślała. 

- Nie, dziękuję. - szepnęłam, kierując się za nią do kuchni. 

Fake | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz