Day: 86

3.9K 386 19
                                    

Camila's POV

Lauren i Normani poszły na imprezę pożegnalną, a ja? Ja siedzę przed telewizorem i nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Przygotowałam już dla niej pokój gościnny, zjadłam kolację, wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i umieram z nudów. No może nie do końca tylko z tego powodu. Czuję się okropnie. Dwa tygodnie do zakończenia zmieniły się w dwa dni. Czas mija tak szybko... I niestety nie mogę go zatrzymać. 

Łudziłam się, że może jednak nasza udawana relacja przeobrazi się w coś prawdziwego, ale Lauren to Lauren. Nie wykazuje żadnego zainteresowania moją osobą. Wiedziałam, że tak będzie, dlatego nie pozwoliłam jej wtedy na nic więcej. Wiedziałam, że to była tylko ta jedna chwila. 

Moje przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Sięgnęłam leniwie po urządzenie, po czym odebrałam połączenie od mamy. 

- Cześć, mamo. - przywitałam się, zmieniając kanały w telewizji. 

- Cześć, kochanie. Jak ci mija wieczór? 

- Dosyć nudno. A co tam u was?

Pytam, ale i tak znam odpowiedź. Organizują swój czas według firmy. Są zapracowani, a gdy do mnie dzwonią, to jest to chwila, którą wykorzystują na odpoczynek. 

- Tata zabrał mnie na kolację. - pochwaliła się. 

- No, no. A co to za okazja?

- A czy musi jakaś się nadarzyć, żeby mąż zabrał mnie na kolację? - śmieje się cicho. 

- Nie musi. Masz rację. 

- Brzmisz jakoś smutno. - zaczyna się martwić, a nie jest mi na rękę wywiad na temat tego, dlaczego brzmię tak a nie inaczej. 

- Jestem po prostu zmęczona. Zaraz położę się spać. 

- Dobrze, córeczko. Pokój już na ciebie czeka. Tata całkiem przytulnie ci go urządził. 

- Dziękuję. - uśmiecham się pod nosem, mimo że nie może tego zobaczyć. 

- Mam nadzieję, że nie będziesz się tu nudzić. 

- W Nowym Yorku? Żartujesz sobie? - zaśmiałam się. - Zorganizuję sobie czas. 

- Będę już kończyć. Dojeżdżamy do mieszkania. Widzimy się za kilka dni. 

- Dobranoc, mamo. Ucałuj tatę. - pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź, zakończyłam połączenie. 

Westchnęłam, uświadamiając sobie, że nic ciekawego nie leci w telewizji. Chyba sen będzie jednak najlepszą opcją. Wyłączyłam telewizor i telefonem w dłoni podniosłam się z kanapy. 

Leniwym krokiem ruszyłam w stronę schodów, szurając kapciami po podłodze. Wspominałam już, że ten dom jest zdecydowanie za duży? 

Gdy już wdrapałam się na górę i doczłapałam do swojego pokoju, z ulgą wrzuciłam się na materac. Dałam Lauren pilot do bramy i garażu, żeby bez problemu weszła, nie budząc mnie przy tym. Co jak co, ale nie mam ochoty już wstawać, schodzić na dół i otwierać jej drzwi. 

Zakopałam się w pościeli i usiłowałam zasnąć, ale w mojej głowie kłębiło się zbyt wiele myśli, a właściwie wspomnień. Przypomniałam sobie pierwszy raz, gdy złapałam ją za rękę, i to, gdy pierwszy raz poczułam smak jej ust. Był to podstęp, ale teraz to mało istotne. 

Kręciłam się w miejscu przez dobrą godzinę. A przynajmniej wydawało mi się, że tyle czasu minęło. Gdy już prawie udało mi się zasnąć, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Od razu zamknęłam oczy. Nie miałam zamiaru rozmawiać z pijaną Lauren. 

Słyszałam jak wchodzi po schodach, ale zamiast ominąć mój pokój i iść do gościnnego, weszła. Nie widziałam jej, ale na kilometr waliło od niej piwskiem. Wiem, że powinnam wstać i zaprowadzić ją do łóżka, ale jednak miałam nadzieję, że położy się obok mnie i przytuli. 

Jak widać pragnienia czasem się realizują. Dziewczyna wgramoliła się obok mnie. Zapach nie był zadowalający, ale ciepło od niej bijące wynagradzało wszystko. Leżałam do niej tyłem, więc bez problemu oplotła mniej ciało ramionami. Chwilę później przestała się ruszać. Uznałam, że zasnęła, ale się pomyliłam. 

- Za tobą będę tęsknić najbardziej, kochanie. - wymruczała w moje włosy, po czym pocałowała mnie w czubek głowy. 

Fake | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz