Day: 60

4.1K 404 61
                                    

Camila's POV 

- Dlaczego ja się zgodziłam na ten serial? - odezwała się Lauren. - Znowu mam złamane serce, a to dopiero trzeci sezon!

- Lo, przecież to główny bohater. Nie zginie. - zaśmiałam się cicho. 

- Jak to nie?! Przebił go mieczem na wylot! 

- Och, Lauren, Lauren. - pokręciłam pobłażliwie głową. - Jestem pewna, że magicznym sposobem ożyje w następnym odcinku. 

- To oglądamy! 

- Zaraz Chris wraca, wykopie nas stąd. - podciągnęłam kolana pod brodę. 

- Właśnie, ten kretyn już powinien być. 

Jak na zawołanie drzwi wejściowe trzasnęły. Chwilę później w salonie pojawił się chłopak ze zdegustowanym wyrazem twarzy. To chyba nigdy mi się nie znudzi. 

- Spadać. - burknął pod nosem. - Idźcie sobie udawać gdzieś indziej. 

- Przepraszam bardzo, że niby co udawać? - oburzyła się Lauren. 

- Nie pierdol, sis. - uśmiechnął się złośliwie. - Każdy głupi może chodzić z koleżanką za rękę i się przytulać. 

- Nie musimy ci nic udowadniać. - mruknęłam, wstając za dziewczyną z kanapy. 

- Ale jeśli tak bardzo ci na tym zależy, proszę bardzo. - nim zdążyłam przyswoić jej słowa, przyciągnęła mnie do siebie i bez skrępowania wpiła się w moje usta. 

Szok był niemały, ale prawie natychmiastowo odwzajemniłam pocałunek. Lubię ją całować. I uwielbiam, gdy ona całuje mnie. I dotyka. I przytula. 

- Jesteście żałosne, sądząc, że uwierzę. - parsknął. - Przyjaciółki całują się z większym uczuciem. 

- Chodź, Lauren. Nie ma sensu się denerwować. - pociągnęłam ją za rękę w kierunku schodów na górę. 

- Nie zostawisz tak tego, prawda? - szepnęła, jakby czytała mi w myślach. 

- Świetnie. - uśmiechnęłam się pod nosem. 

Jeśli powiem, że nie będę miała żadnej osobistej korzyści we swojego planu, skłamię. Dziewczyna jednak nie musi o tym wiedzieć. 

Popchnęłam ją na łóżko. 

- C-co? - zająknęła się zszokowana. 

- Po prostu leż. - machnęłam ręką, wchodząc na materac. 

- Camila... 

- Przecież nic nie zrobię. - trochę zasmuciło mnie to, że tak się broni przed kontaktem ze mną. 

- Dobrze.

Przełożyłam nogę nad jej ciałem, usadawiając się wygodne na udach dziewczyny. Jednak to odrobinę za mało, by jej brat uwierzył. Szybkim ruchem zdjęłam z siebie bluzkę, rzucając ją na podłogę. Lauren przyglądała mi się uważnie, ale nic nie mówiła. Pochyliłam się nad nią i schowałam twarz w zagłębieniu jej szyi. 

- Zaraz tu przyjdzie. - wyszeptałam jej do ucha. 

- Skąd wiesz?

- Zabrałam pilota. 

Schody zaskrzypiały, więc brunetka ułożyła dłonie na moich plecach, zahaczając palcami o zapięcie mojego stanika. 

- Możesz go odpiąć. Nie spadnie. 

Zawahała się, ale w końcu poczułam luz pod biustem. 

- Pocałuj mnie, będzie wyglądało bardziej wiarygodnie. - nie wierzyłam, że sama o to poprosiła. 

Bez zastanowienia przywarłam wargami do jej miękkich ust. Lauren przeniosła jedną rękę na moją talię, a drugą sunęła w górę aż do ramienia. Zaczęła bawić się ramiączkiem, przez co nieznacznie obsunęło się w dół. Jej dotyk sprawiał mi tak cholerną przyjemność, że odrobinę zatraciłam granicę miedzy tym, czego chciałam, a udawaniem. 

Odruchowo przygryzłam jej wargę, przez co cicho jęknęła. Nie byłam do końca pewna czy z bólu czy przyjemności, ale sam fakt, że to zrobiła, niesamowicie mnie nakręcił. 

- Oddaj mi pi... - urwał, wchodząc do pokoju dziewczyny. 

- Żartujesz sobie?! - wrzasnęłam, przytrzymując stanik, aby nie spadł i nie odkrył za dużo przed tym kretynem. 

- Wypieprzaj stąd! - dodała brunetka, rzucając poduszką w jego stronę. 

- Oddaj mi pilota! - krzyknął już zza drzwi. 

- Leży na schodach, debilu. - usiłowałam powstrzymać się od śmiechu. 

- Jego mina była bezcenna. - zaśmiała się cicho. 

- Fakt. - zawtórowałam jej. - Mogłabyś? - wzruszyłam ramionami, aby zrozumiała, że chodzi mi o zapięcie stanika. 

- Jasne. 

Pochyliłam się nad nią, nadal siedząc na jej udach. Ponownie położyła mi dłonie na plecach. Bardzo powoli sunęła palcami w górę, jednak zignorowała zapięcie. Naprawdę nie wiedziałam, do czego zmierza. 

- Mam przestać? - zadała to samo pytanie co ja podczas wyjazdu, delikatnie zsuwając z moich ramion ramiączka stanika. 

- Nie. - odparłam od razu. - N-nie powinnaś. - dobrze wiedziałam, do czego to wszystko zmierza. - Nie powinnaś tego robić. - dodałam w końcu, szybko z niej schodząc. 

Nie chcę tak. Nie w ten sposób. Nie wtedy, gdy jest pod wpływem chwili.  


Fake | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz