Day: 33

4.3K 394 72
                                    

Camila's POV

- Wow. - wyrwało mi się, gdy Lauren wyszła z domu w towarzystwie rodziców i niestety brata. 

Ma na sobie przepiękną, dopasowaną, czerwoną sukienkę przed kolana. Włosy swobodnie opadają na jej nieodziane żadnym materiałem ramiona. Z daleka mogę dostrzec mocny makijaż, ale pasuje jej to. Teraz zieleń jej oczu będzie jeszcze bardziej podkreślona. Wygląda cudownie. 

Wyszłam z samochodu, należącego do mojego taty. Jak obiecałam Lauren, pożyczyłam go na dzień ślubu Taylor. Może nadal niewiele rozmawiamy, ale chciałam zrobić jej przyjemność. 

- Pięknie wyglądasz. - stwierdziłam z uśmiechem, gdy podeszła bliżej. 

- Dziękuję, ty również. - odwzajemniła gest. - Jedziemy? 

- Jasne. - uprzejmie otworzyłam przed nią drzwi. 

Droga do kościoła minęła nam w ciszy, podobnie jak każda jazda od tygodnia. To trochę uciążliwe, ale rozumiem. Jeśli nie chce ze mną rozmawiać, nie będę jej do tego zmuszać. Cierpliwie poczekam. 

Gdy dotarłyśmy do celu, na miejscu zgromadziło się już bardzo dużo ludzi. Samochody stały nawet na trawniku. Elegancko ubrani mężczyźni i kobiety stali w kilku grupkach i rozmawiali. Kilka osób odeszło dalej, aby zapalić papierosa. Dzieci ganiały w kółko. Wszyscy oczekiwali przybycia panny młodej. 

- Widzisz tego blondyna w białym fraku? - zapytała, gdy udało mi się zaparkować samochód i z niego wyszłyśmy. 

- Tak. 

- To mój przyszły szwagier. - odpowiedziała z dumą. 

Opowiadała mi o nim. Bardzo go lubi. Dylan był dla niej bardziej bratem niż Chris. Zabierał ją na mecze, lody czy chociażby zwykłe spacery po parku. Mogła mu się wygadać, albo po prostu porozmawiać z nim o głupotach. 

- Ralph! - ucieszył się mężczyzna, gdy nas zauważył. 

- Bob! - uśmiechnęła się od ucha do ucha. 

- Chyba żenię się z nie tą siostrą. - zaśmiał się, uważnie skanując ją wzrokiem. - A któż to taki? - tym razem spojrzał na mnie. 

- Camila. - wystawiłam do niego dłoń. 

- Moja dziewczyna. - dodała brunetka po cichu. 

- Co tak formalnie? - zignorował moją rękę i mnie przytulił. - Ja jestem Dylan. 

Zamieniłyśmy z nim jeszcze kilka zdań, po czym odszedł porozmawiać z innymi gośćmi. Chwilę stałyśmy same, bo niedługo po tym pod kościół zajechała czarna limuzyna. Wyszedł z niej pan Jauregui, po czym otworzył drzwi przed córką. Taylor wygląda naprawdę ślicznie. Sukienkę widziałam już wcześniej. Oczywiście biała, ale nietypowa. Nie do ziemi, lecz przed kolana, dopasowana w talii i rozkloszowana na dole. Włosy rozpuściła i upięła z tył dwa kosmyki. 

Przyznam, że nie bardzo rozumiem ludzi, którzy płaczą na ślubach. Fakt, to piękna ceremonia, ale osobiście bardzo się nudziłam. Zresztą Lauren tak samo. Co chwilę zerkałyśmy na siebie z 'kiedy to się skończy' w oczach. 

Rozkręciło się dopiero, gdy dotarliśmy na wesele. Obiad był przepyszny, sala przepięknie przystrojona, a obsługa nienaganna. Zabawa zaczęła się na dobre, dopiero gdy do akcji wkroczył DJ. Wcześniej przygrywała orkiestra. Trochę zdziwiło mnie to, że nie zatańczyli pierwszego tańca. Jednak okazja nadarzyła się bardzo szybko. Do uszu gości dotarły pierwsze dźwięki ballady. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc piosenkę jednego z ulubionych artystów. 

- Zatańczysz ze swoją dziewczyną? - zwróciłam się do Lauren, która popatrzyła na mnie, jak na kosmitkę. - Proszę? 

- Chyba nie wypada mi odmówić. - lekko się uśmiechnęła, chwytając mnie za dłoń, którą wystawiłam w jej kierunku. 

Bardzo ucieszyłam się, że nie założyła szpilek. Dzięki temu teraz to ja jestem odrobinę wyższa od niej. 

Pewnie ułożyłam dłoń na jej talii. Nie umiem tańczyć, ale chętnie pobujam się z nią na parkiecie. Dziewczyna również mnie objęła, przez co odległość między nami znacznie zmalała. Czułam zapach jej słodkich perfum i ciepło jej ciała. Ostatni raz tak wyraźnie to czułam tydzień temu. Mimowolnie wróciłam wspomnieniami do tej nocy. 

Złożyłam pojedynczy pocałunek na jej szyi, czekając na jej reakcje. Nic nie powiedziała. Nic nie zrobiła, więc uznałam to za pozwolenie na dalsze działanie. 

Przesunęłam dłoń w dół po jej koszulce. Powoli odsunęłam nieznacznie materiał, aby mieć kontakt z jej rozgrzaną skórą. Poczułam jak przez jej ciało przechodzi dreszcz, prawdopodobnie wywołany dotykiem moich zimnych palców. Pocałowałam ją raz jeszcze. I znowu. Niespiesznie sunąc od linii jej szczęki aż do ucha. 

Nie wiem ile to trwało. Może kilka minut, a może kilkanaście. Burza już nie szalała za oknem, a ona nadal skupiała się wyłącznie na moich gestach. 

Postanowiłam iść o krok dalej. Powoli przełożyłam nogę przez jej ciało, usadawiając się tym samym na jej biodrach. Nic nie powiedziała, nic nie zrobiła. 

Delikatnie zassałam płatek jej ucha, przez co cicho zamruczała. Uśmiechnęłam się pod nosem i przesunęłam rękę nieco wyżej. 

- Mam przestać? - zapytałam, byle tylko usłyszeć pozwolenie z jej ust. 

- Tak. - odparła cicho, a mnie wręcz zamurowało. 

Piosenka dobiegła końca, a do mnie aż nazbyt dobitnie dotarło, że to tylko udawanie i ona nigdy nie będzie moja. 

Fake | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz