~6~

7.8K 217 3
                                    

Zwlekłam się z łóżka o 8:15, poszłam pod prysznic. Zrobiłam lekki makijaż dodałam tylko czerwoną szminkę aby było świątecznie i założyłam czarne rurki i do tego miętowy crop top i jasny gruby sweter a na nogi założyłam trampki.

Szłam do szkoły i zadzwonił do mnie telefon.

-Halo?- nie znałam tego numeru

-Hej, tu Christian, zabieram cię na weekend żebyśmy się lepiej poznali- to nie była prośba to był rozkaz

-Miałam plany...- nigdzie z nim nie pojadę!

-Za pół roku bierzemy ślub, musimy się poznać- wytrzeszczyłam tak oczy, że ludzie zaczęli się na mnie gapić

-Co? Za jakie pół roku, jaki ślub?- czułam,że do oczu napływają mi łzy

-Nie powiedzieli ci rodzice? Porozmawiamy w piątek, przyjadę po ciebie. Miłego dnia- oj już nie będzie taki miły. Rozłączyłam się od razu i wytarłam spływające po moich policzkach łzy. Przecież nikt nie ustalał daty ślubu, nie wierzę po prostu nie wierzę. Skończę liceum jako mężatka? Przecież to popieprzone, jak ja mam wyjść za człowieka, którego nie kocham ani nie znam?

Weszłam do szkoły i skierowałam się do szatni, zostawić kurtkę. Czekała tam na mnie Mia, Alison, Nathan i Josh, przywitałam się z każdym przytulając. Zauważyli, że jestem smutna i wściekła.

-Liv? Co się stało?- spytał mnie Josh, martwił się widziałam to w jego oczach

-Później wam powiem, muszę to przemyśleć i poukładać w głowie- mówiłam coraz ciszej a oni wszyscy na raz mnie przytulili, jak to dobrze mieć takich przyjaciół

Miałam dzisiaj tylko cztery lekcje, więc na szczęście już byłam wolna. Nic się specjalnego nie działo, szkoła jak szkoła. Wyszłam na dziedziniec, zakładając słuchawki na uszy, ale ktoś mnie złapał za ramię, odwróciłam się.

-O 18 przyjadę po ciebie, dobrze? Wtedy wszystko mi opowiesz- jak mam mu to wszystko powiedzieć? Pokiwałam tylko głową i poszłam do domu

Miałam nadzieję, że rodzice będą w domu. Niech mi to wszystko wytłumaczą. Otworzyłam drzwi zdjęłam kurtkę a oni siedzieli w salonie na kanapie. Stałam w przedpokoju a łzy mi płynęły jak wodospad, popatrzyli się na mnie. Czyżby się mną przejęli? Niedoczekanie moje.

-Kochanie, dlaczego płaczesz?- kochanie? Jak ona może tak mnie jeszcze nazywać

-Kiedy miałam się dowiedzieć o moim ślubie? Czy wy mnie tak bardzo nienawidzicie, że chcecie mnie się pozbyć? Może lepiej by było jakbym się zabiła, wy byście się pozbyli problemu a ja nie musiałabym cierpieć...- ledwo co wypowiadałam kolejne słowa, mój głos się łamał, jak oni tak mogą, jestem ich jedynym dzieckiem

-Nie takim tonem, porozmawiamy o tym jutro jak ci przejdzie!- krzyknął na mnie ojciec a ja pobiegłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi

-David, jak ty się do córki zwracasz? Nie widzisz, że jest w rozsypce?- tylko tyle zdążyłam usłyszeć wchodząc po schodach

Wyszłam na balkon i zsunęłam się na podłogę. Nie ważne, że jest zimno jak cholera, nie obchodzi mnie to, mogę tu zamarznąć. Ślub, serio? Dlaczego mnie to spotkało? Jeszcze teraz, kiedy poczułam coś do Josha, mam to spieprzyć, bo oni wymyślili sobie ślub, nawet nie pytając mnie czy chcę. Zaczęłam głośniej płakać, chociaż teraz to ja już ryczałam jak małe dziecko. Rozległo się pukanie do drzwi.

-Odejdź, nie chce widzieć was już nigdy na oczy!- starałam się opanować głos

-Kochanie to ja Marta, mogę wejść?- ona jedyna się mną przejmuje w tym domu

Jedna z milionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz