~7~

6.9K 196 7
                                    


Czekam na Christiana, miał być po mnie o 16 a jest 17. Nie dość, że nie mam ochoty nigdzie z nim jechać to jeszcze on się spóźnia. Palant! Co on sobie myśli, że kim on jest. Kończę pić drugą kawę i na szczęście, ktoś podjeżdża pod mój dom. Wyglądam przez okno i widzę czarne porsche, więc to na pewno on. 

-Witaj Olivio, przepraszam za spóźnienie, spotkanie się przedłużyło. Gotowa?- kiwam głową po czym ubieram kurtkę i wychodzimy. Otwiera mi drzwi do samochodu, wsiadam on wkłada moją walizkę do bagażnika i sam zajmuje miejsce kierowcy

-A więc dokąd jedziemy?- pytam nie patrząc na niego

-Do Seattle- wysoko mierzy, chłopak

-A co będziemy tam robić?- zerka na mnie i się uśmiecha. Nie podoba mi się ta chwilowa cisza

-Lepiej się poznamy i pokażę ci miasto. Po naszym ślubie, będziesz tam ze mną mieszkała- mówi bardzo spokojnie jakby to była naturalna rzecz 

-Ehh- spokojnie Olivio, spokojnie- Mógłbyś na razie nie wspominać o ślubie? Jest to troszkę niezręczne- pamiętaj bądź miła

-Dlaczego? Przecież ślub to naturalna rzecz. Musimy o tym rozmawiać, to będzie jedno z najlepszych wspomnień z naszego życia. Najpierw zaręczyny później ślub, dzieci, wspólna szczęśliwa rodzina- wciąż mówi spokojnie, nie podoba mi się to co raz bardziej

-Powiedz, że nie jesteś jakimś chorym psychicznie człowiekiem, który właśnie wywozi mnie Bóg wie gdzie, zgwałci mnie i zabije. Bo tak to opowiadałeś jakbyś miał jakieś lekkie problemy- zaczął się śmiać

-Nie jeszcze nic takiego u mnie nie stwierdzono, chociaż kto wie...- serio zaczynam się bać

Dalej jechaliśmy w ciszy, założyłam słuchawki na uszy i postanowiłam się trochę zdrzemnąć. Tak wiem bardzo kulturalna jestem. Chyba nie był to dla niego problem, bo nic na to nie powiedział. Seattle  to piękne miasto, cieszę się, że je odwiedzę, ale nie wiem czy towarzystwo będzie odpowiednie. Wolałbym spędzić ten weekend z Joshem, a mój przyszły mąż nie może się domyśleć, że mam chłopaka. 

Czuje jak ktoś mnie szturcha, otwieram oczy i za oknem jest już ciemno.

-Jesteśmy na miejscu, nie chciałem cię budzić, ale nie dam rady cię wnieść razem z walizkami w ręku- oh dobrze, że tego nie zrobiłeś, na samą myśl, że mógłbyś mnie dotknąć przechodzą mnie dreszcze

-Nic się nie stało, chodźmy- mówię, wysiadając z samochodu. Myślałam, że będziemy mieszkać w hotelu a okazuje się, że ten czas spędzimy w jego tak myślę domu a raczej willi. Kiedy weszliśmy totalnie się zaskoczyłam, wszystko było w nowoczesnym stylu a jego gusta są bardziej staromodne. Pokazał mi mój pokój, na szczęście nie będziemy spali w jednym łóżku, wszystko po ślubie. Kiedy się rozpakowałam, zeszłam do kuchni. A tam co? Christian gotuje. Stoję chwilę w progu i podziwiam to dziwne zjawisko.

-Ty gotujesz?- w końcu postanawiam się odezwać

-Kolejna rzecz, której o mnie nie wiedziałaś. Mam jeszcze tyle sekretów do odkrycia księżniczko- na ostatnie słowo otworzyłam oczy do rozmiaru piłeczki ping pongowej- przepraszam, nie powinienem- nic nie powiedziałam, nie wiedziałam co. Nazwał mnie księżniczką? Co on sobie myśli

Kolację zjedliśmy w niezręcznej ciszy, nie miałam zamiaru się do niego odzywać. A on się chyba trochę speszył. Posprzątałam naczynia a on poszedł do biura coś załatwić. 



Rano obudziło mnie ciche pukanie. Otworzyłam z trudnością oczy i zobaczyłam go. Był tylko w krótkich spodenkach nie miał na sobie koszulki. Przez co mogłam dobrze się przejrzeć jego torsowi, był umięśniony, ale nie za mocno, tak idealnie. Jezu Olivia o czym ty myślisz, przestań. 

-Przepraszam, że cię obudziłem. Chciałem powiedzieć tylko,że śniadanie jest na dole a o 11 wychodzimy- pokiwałam głową, chwile tak jeszcze leżałam. Później trochę się ogarnęłam i ubrałam.

 Zeszłam na dół a na stole stały naleśniki  a obok kilka rodzai dżemów. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie widziałam. To dobrze, nie chcę za dużo spędzać czasu z Christianem. Dziwnie się czuję po tym jak nazwał mnie księżniczką, nie wiem co o tym myśleć, postaram się jednak zachowywać normalnie w jego towarzystwie. Nie dam po sobie poznać, że coś jest nie tak. Zjadłam kilka naleśników i zmyłam naczynia.

-Nie musisz zmywać, moja gosposia się by tym zajęła- wzdrygnęłam się, nie wiedziałam że on tu jest, zaczął się śmiać

-Jestem dobrze wychowana. I z czego się znowu śmiejesz- patrzyłam na niego poważnym wzrokiem a on bardziej zaczynał się śmiać

-Z ciebie, śmiesznie na mnie reagujesz- teraz to chciałam go zabić wzrokiem i chyba to odczuł, bo momentalnie się uspokoił- Idziemy?- pokiwałam tylko głową

Jechaliśmy 30 minut, dojechaliśmy do pięknego ogrodu. Wszędzie rosły przeróżne, krzewy, kwiaty i drzewa, było tutaj tak spokojnie i magicznie. Christian odkąd tu przyszliśmy stał się jakiś spięty, ale nie mam zamiaru się nim przejmować. Zamierzam dobrze się bawić. Przystanęłam przy budce z lodami i zaczęłam patrzeć jakie są smaki.

-Chcesz?- objął mnie lekko ramieniem, ja nie mam pojęcia co on sobie myśli, ale nie będę się tym przejmować. Niestety na dotyk jego ręki na moim ramieniu przeszły mnie dreszcze, mam nadzieję, że nie zwróci na to uwagi. Oczywiście, że to zauważył zaczął lekko się śmiać

-Tak, chcę dwie gałki o smaku mango

-W takim razie poproszę dwa lody po dwie gałki o smaku mango- powiedział do sprzedawczyni, która pożerała go wzrokiem

-Proszę, piękna z was para- uśmiechnęła się, ale ja wyczułam nutkę sarkazmu. Z resztą my nie jesteśmy parą

-Ale...

-Dziękujemy- chciałam zaprzeczyć, że nie jesteśmy parą, ale Christian mnie wyprzedził. Tylko czemu on jej skłamał? Ja z nim nie jestem! 

-Dziękujemy?- kiedy odeszliśmy na bezpieczną odległość, od razu chcę wysłuchać jego wyjaśnień

-No jeszcze razem nie jesteśmy, ale przecież ona o tym nie wie. Z resztą miała racje- zmierzyłam go wzrokiem i wybuchłam ironicznym śmiechem

Szliśmy dalej podziwiając piękny ogród, w między czasie Christian opowiedział mi, że jak był mały to często przychodził tu z opiekunką na spacer. Trochę się o nim dowiedziałam, nie miał najlepszego dzieciństwa, rodzice często byli w pracy i mało spędzali z nim czasu, miał tylko opiekunkę. Dopiero kiedy zaczął interesować się firmą, zauważyli go. I tak to wszystko nie zmienia faktu, że go nie lubię. Byliśmy na mostku a pod nim płynęła rzeka. I nagle...





Jedna z milionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz