Prawda część 1-Naruto

1.1K 80 2
                                    

Biegłem przed siebie, ledwo łapiąc oddech przeszukując każdy zakamarek pogrążonego w ciemności lasu.

-Kage bunshin no jutsu! - Wykonałem pięczęć, po czym armia klonów wyskoczyła z chmury dymu przyłączając się do poszukiwań. Uważnie się rozglądałem jednak bez skutku.

Po dłuższej chwili opadłem z sił i z wyczerpania położyłem się na gęstej trawie. Z braku chakry klony same się odwołały.

Czemu to zawsze musi się tak kończyć? Mam coś ważnego w łapach, po czym z niezdarności to gubię.

- Jak teraz nie znajdę tej głupiej kartki, prawdopodobnie nie zobaczę jej nigdy. A jak nie przerwę poszukiwań i nie trafię na miejsce na czas, to już go nie spotkam.-Załkałem, nie wiedziałem co ze sobą zrobić.

Byłem na skraju wyczerpania.

Moje szlochy przerwał widok białego przedmiotu, rozmazanego przez moje łzy.
Na początku myślałem, że mi się przewidziało, ale mimo to wyruszyłem po niego z nadzieją. Porywisty wiatr wzniósł kartkę ponad drzewa a ja, chcąc za wszelką cenę ją dosiągnąć, zebrałem w sobie resztki energii i skoczyłem tak wysoko, jak tylko potrafiłem.

-Yatta!- Krzyknąłem, łapiąc list.

-Teraz...mogę go ... szukać.Gkhhm- Odkaszlnąłem, wracając do swoich obowiązków.
Przeskoczyłem przez pierwsze drzewo, lecz zamiast trafić na drugie, odbiłem się od niego jak piłka od paletki ping-pongowej przez utratę przytomności. Moje bezradne ciało spadło, uderzając o napotkane przeszkody.

Po kilkudziesięciu minutach, ocknąłem się na najbardziej zielonej trawie jaką kiedykolwiek widziałem.

Rozejrzałem się zaskoczony.

Za mną znajdował się strumień, który wydawał się nie mieć końca. Znikąd, jakby magicznie, na jego początku pojawił się staw.

Zauroczyłem się w tym widoku.

Okolice otaczały drzewa wiśniowe, których płatki spadały na nieskazitelnie czystą wodę. Po drugiej stronie błyszczącego wodospadu, widać było zwierzęta. W większości były to mniejsze, wielobarwne ptaki, białe króliki i łabędzie, dumnie dryfujące na falach jeziorka: wyglądało to jak istny raj dla zwierząt. Jednak po mojej stronie nie było praktycznie nikogo. Słychać było tylko pluski strumienia, spływającego na kraniec zbiornika wodnego oraz szum przewielkiego wodospadu.

Czarodziejsko znowu poczułem się sprawnie i przeszedłem się po okolicy, zapominając o wszystkich moich problemach.

Czułem się jak pod wpływem najlepszego genjutsu na świecie.

Gdy wszedłem na powierzchnię stawu, przed moimi oczyma ujżałem migające obrazy. Na ich widok zacząłem wrzeszczeć.

Ból przeszywał każdy zakamarek mojej głowy.

Była w niej postać, która za wszelką cenę chciała dostać się na drugą stronę przeogromnego oceanu.

Jednak coś jej przeszkodziło.

Człowiecze ręce chwytały za nogi postaci i próbowały wziąć ją na samo dno niekończącego się zbiornika wodnego, niczym zjawy wołając:

"Przepadnij"

" Zgiń"

"Nie wracaj Potworze!"

Postać próbowała uwolnić się z ich szponów, lecz nie udawało jej się to i wraz z nimi przepadła na dnie oceanu.

Po tej dramatycznej akcji, fale wyciągnęły jej zwłoki na drugi brzeg.

To byłem ja, Naruto Uzumaki, który martwy leżał u stóp Wioski Liścia.

-ZABIERZCIE TO! PROSZĘ ! NIE CHCĘ NA TO PATRZEĆ!- krzyczałem.

Zacząłem wierzgać.

W pewnym momencie straciłem równowagę i przewróciłem się na ziemię, nie dotykając nawet palcem tej przeklętej wody.

Dyszałem, łapiąc się za głowę.

-co to ... było ? - Nie wiedziałem kiedy z moich oczu zaczęły wylewać się łzy.

-... gdzie ja jestem'ttebayo?

- Jak to gdzie? Nie pamiętasz co się stało podczas twoich poszukiwań?- Znikąd odezwał się dziewięcioogoniasty lis. Nagle znalazłem się w mojej podświadomości przy pięczęci Kyuubiego.

-Nawet nie kojarzysz w jaki sposób umarłeś? CHA CHA! - Zaśmiał się jak zwykle demonicznym głosem.Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, byłem w szoku.

-Przestań ze mnie drwić i pomóż mi się stąd wydostać!

-Przykro mi, nic nie robię bez czegoś w zamian. Żeby coś dostać, najpierw trzeba coś poświęcić...

- A niby co ja mam ci dać?! Gwiazdkę z nieba ?!- Warknąłem. Nie wierzyłem w brak litości Kyuubiego... mógłby chociaż raz mi pomóc.

Wiem, że ma w sobie chociaż odrobinkę tej pozytywnej chakry. Demonek tylko boi się ujawnić jego głęboko ukrytą dobroć, bo to wpłynie na jego reputację i mój stosunek wobec niego.

- Mam lepszą propozycję...Twoja chakra.- Z byka spadł?!Naprawdę myślał, że się na to zgodzę ?!

- No chyba nie. Przecież umrę.

- Co to za różnica, jak już jesteś martwy?

- BHAH! Nie próbuj nawet wymyślać jakiś wymówek, do przekonania mnie do tego idiotycznego czynu, dattebayo!

- Hmm...? Czyli nie wierzysz mi, demonowi który zawsze jest z tobą i przenigdy nie przestaje cię obserwować ?

- Oczywiście ! - Odparłem, będąc zbyt pewnym siebie.

- To w takim razie, przedstawię ci argument, który potwierdzi moje słowa...-Oznajmił, po czym przed moimi oczyma zostały pokazane nachodzące na siebie obrazy. Byłem to znowu ja, jednak w momencie gdy niedawno szukałem listu. Skakając z drzewa na drzewo, straciłem przytomność i wylądowałem w strumieniu. Kamera nieco się zbliżyła i widać było moje nieruchome, tonące ciało.

Gdy nad powierzchnią wody przestały pojawiać się bomble, wspomnienie się urwało i wróciłem do teraźniejszości.

Ze zdenerwowania nie potrafiłem z sobie wydusić ani słówka.

- I co... ? Nie wiesz co powiedzieć?- Rzekł słusznie ogoniasty, po czym wybuchł złowieszczym śmiechem.

-Po prostu mi uwierz. Jak chcesz zostać Hokage oraz znowu spotkać się ze swoim "kochasiem", to lepiej znajdź punkt wyjścia. - Po tych słowach kolejny raz znalazłem się w tym przeklętym miejscu.

W więzieniu z którego nigdy się nie wydostanę.

NaruSasu: Spotkanie po ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz