Więzi-Naruto

412 28 7
                                    

Oddaliłem się od miejsca zdarzenia o kilkanaście kroków. Jiraiya wyglądał jakby chciał walczyć z tą zmorą, jednak nie zrobił tego, tylko cały czas wpatrywał się w nią odważnie. Zdjął plecak ze swoich pleców i z hałasem upuścił go, nie odwracając oczu od potwora.

-Jiraiya!Co mam robić ?!-Spytałem zdenerwowany. Mówiłem tak głośno, jak tylko potrafiłem, by ten usłyszał mnie z daleka.

- Jak dam sygnał, użyjemy formacji ,,C"! Tylko czekaj uszykowany! Pod żadnym sposobem nie pozwól, żeby cię dotknął!

- No dobrze, ale co to jest?! Jak mam z tym walczyć, bez dotykania go?!

- Uda ci się, od tego zależy czy znikniesz!

-Jak to zniknę?!

-Nie dyskutuj, nie ma na to czasu! Wyciągnij zwój z mojej torby ! - Rozglądałem się w poszukiwaniu plecaka, był dokładnie obok potwora.
Bałem się, ale wyruszyłem w kierunku przedmiotu.

Za parę kroków będę blisko tego monstrum.

Paraliżował mnie przewielki strach. Stanąłem.
Nie wiedziałem, czy znowu ruszyć. Walczyłem ze swoimi myślami.
A jak mnie dotknie?
Co oznacza, że zniknę?
Umrę drugi raz?
To za wiele jak na jedno życie.
Spojrzał na mnie ! To znaczy, że jestem jego celem?!

-Naruto! Nie bój się ! Jak nie będziesz odczuwał strachu, nic ci się nie stanie!- Nie bać się to trudne zadanie.
To jak oglądać horror, bez wzdrygnięcia się w zaskakujących momentach.
Zamknąłem oczy, zatkałem uszy, wyciszyłem zmysły.
"Oddychaj głęboko" -Myślałem.
Z moich oczu przestały wylewać się łzy, a ja próbowałem wyczuć położenie zwoju.
Ruszyłem, nie otwierając oczu.
Teraz na lewo.
Nie! Prawo!
Teraz prosto.
Jest dokładnie naprzeciwko mnie.

- NARUTO! NIE ZBLIŻAJ SIĘ! STÓJ !- Ostrzegł mnie Jiraiya.
Poczułem ohydny smród.
Z zaskoczenia otworzyłem oczy.
Stał przede mną, dzieliły między nami zalewie centymetry.
Jiraiya nałożył na swoje ręce kamizelkę, jakby chciał wyciągnąć ciasto z piekarnika i zafundował mu chwyt samoobrony, używając tylko zabezpieczonych rąk. Przydusił potwora do ziemi.

-Nie zamierzasz mu pomóc?- Odezwał się Kyuubi.

Znalazłem się przy jego pieczęci.

-Skoro tak ci zależy na Jiraiyi, to może dasz mi jakąś wskazówkę?!Praktycznie nic nie widzę, jedynym źródłem światła jest skromna lampka.Najlepsze jest to, że nawet nie wiem z kim walczę! -Groźnie spojrzałem w znudzone, demoniczne oczy dziewięcioogoniastego. Pokazałem na niego palcem wskazującym.

- Oczywiście zamierzam mu pomóc. Czasem odnoszę wrażenie, że nic o mnie nie wiesz, Lisie.-

Odwróciłem się w stronę końca komnaty. Gdy chciałem zacząć biec ku niemu, Bestia zawołała mnie.

- Nie używaj przeciwko niemu technik. Walcz z nim jak z każdym z Painów, w dodatku nie dotykając go.- Lis zwinął się w kłębek i położył ryjek na jednym z wielkich ogonów.

-Dzięki! Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.- Uśmiechnąłem się do mojego demonka, a ten odwzajemnił uczucia i uczynił to samo, myśląc, iż tego nie widzę.
Jednak wyczułem cień dobroci w jego sercu, co mieniła ciepłymi barwami, gdy ten ją okazywał.
To może być powiązane z czasem, jaki ze sobą spędzamy. Nasze odczucia się połączyły i wyglądało to niemal tak samo, jak rozmowy moje z Sasuke podczas walki.
Mogłem mu zajrzeć w głąb jego olbrzymiego serca.

Wykorzystałem czas, jaki Jiraiya dał mi na wyciąnięcie zwoju. Otworzyłem go, ugryzłem się w palec i moją krwią przywołałem mojego tatę.
Nie ukrywam, że zrobiło mi się głupio.
Czwarty Hokage stał przede mną w jakimś seksistowskim stroju strażaka. Wybuchłem śmiechem, a Minato zrobił się czerwony jak burak.

-Możecie z łaski swojej odpuścić sobie ten kabaret?! Długo nie wytrzymam!-Krzyknął Jiraiya.

-Do Hashiramy, co to jest!? -Tak zareagował mój tata, jak przeleciał wzrokiem w kierunku głosu nauczyciela.

-Daj mi trochę czasu, a wejdę w tryb sage.-Uspokoiłem się i uklęknąłem na ziemi, przygotowując się do medytacji.

Minato pobiegł w kierunku stwora, by pomóc Jiraiyi.

NaruSasu: Spotkanie po ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz