Śniłem o nim.
O zmorze.
Goniła mnie, a ja próbowałem wyjść z tego cało. Jednak okazało to być kompletnie bezcelowe.
Złapała mnie za szyję i gdy już próbowała zarżnąć...coś wyszło z jej wora. To bardzo przypominało małego Kuramę, jednak był jaśniejszy i posiadał naprawdę przyjemny uśmiech.
Lisek prosił zmorę, by przestał.Ten spojrzał na nią dociekliwie.
Trwała martwa cisza, jednak odnosiłem wrażenie, że komunikują się telepatycznie.
Sen nagle się przerwał, a ja obudziłem się w ciemnym i zimnym pomieszczeniu.-Gdzie ja jestem? -Zapytałem sam siebie.
-W bunkrze, Naruto.-Usłyszałem spokojny głos za moimi plecami.
Odwróciłem się i ujrzałem Sasuke, zerkającego na mnie z góry.Uchylił się i pocałował mnie lekko w usta na dzień dobry.
Oblizawszy się, cmoknąłem ustami chcąc więcej, jednak Sasuke nie spełnił moich oczekiwań. Za to westchnął ciężko i ukucnął na ziemi obok wiszącej lampy naftowej.
-Skoro nie chcesz się miziać, to powiedz mi jak tu trafiłem od momentu, gdy osłabłem w gabinecie mojego ojca.-Zerknąłem na niego z ciekawością, łapiąc się za obolałą głowę i dzieląc uwagę na kamieniu, co akurat znajdował się obok mojej stopy. Pstryknąłem go palcami w kierunku Sasuke. Ten zignorował to.
-Gdy ocknąłem się w twoim mieszkaniu, orientując się, że cię nie ma, od razu zacząłem cię szukać. Znalazłem cię w siedzibie Hokage nieprzytomnego. A dlatego, że każdy z osady był sprowadzany do bunkrów, przestraszyłem się, iż może nam coś zagrażać. Wziąłem cię do ukrytego bunkru korzenia, o którym dawno zapomnieli. Jakbym poszedł tam gdzie inni, nie sądzę by mnie miło przywitali.
-Ejej, skoro to opuszczony bunkier, to jesteśmy sami, a jak jesteśmy sami, to niekogo tu nie ma!
- No? Co związku z tym ?- Zapytał się podejżliwie. Ja tylko głośno zachichotałem.
-Możemy ...- Zacząłem zdanie rumieniąc się i przystawiając wyprostowaną dłoń do ust. Sasuke zbliżył się do mnie uśmiechając się zachęcająco. Ukucnął oraz spojrzał mi głęboko w oczy, opierając ręce na moich udach.
-Możemy...?- Zapytał się seksownie, szepcząc mi do ucha.
Poczułem lekki dreszczyk.
-Możemy... zrobić karaoke!- Wykrzyknąłem pełen dumy, po udanej próbie zażartowania sobie z Uchihy.
- A co ty myślałeś! Ja się w bunkrze bzykać nie będę! Ja potrzebuję eksluzif love hotel z widokiem na morze, a nie jakieś prymitywy! Phi!- Wstałem i pomachałem ręką jak wachlarzem, by dodać efektu.
-A może zamiast tego zainteresujemy się, co takiego dzieje się na zewnątrz?- Zapytał zawiedziony Sasuke.
- No daj spokój no! Od kiedy tu jestem tylko biegam w kółko, tam i z powrotem do Konohy, bo "coś tam". Należy mi się chwila luzu! Podobno martwy ma spoczywać w wiecznym spokoju.-skrzyżowałem ręce przy klatce piersiowej.
- No dobra, ale jak niby zamierzasz grać tutaj w cokolwiek?
- Do śpiewania nie potrzeba niczego!
-To w takim razie, jaki utwór?
-A opening!
- Konkretnie?
-Shilhouette!
-Nie znam tekstu.
-Mówi się trudno! Trzy...czte i ry! Issee noo se de humikomu goo rain, bokura wa, nanimo, nanimo mada shiraru ...! - Przerwałem zakłopotany.
-W sumie to ja też nie znam. Dobra wynosimy się z tego klocka!- Wyprostowałem się i wszedłem na najbliższą drabinę lekko oświetloną przez lampę. Otwórzyłem zawór oraz wystawiłem głowę na zewnątrz.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Napewno nie zdecydowali się na ewakuację bez przyczyny. - Stwierdził Sasuke. Ledwo go usłyszałem przez szum potężnego wiatru.
-No właśnie! Przecież Kurama jest na wolności!!- Krzyknąłem, ponownie kierując się w dół bunkru.
- A ja chciałem urządzić, kurde, karaoke!
- Ta , faktycznie genialne.- Powiedział Sasuke ironicznym głosem.
- A i poza tym, widziałeś może kościotrupa, okrytego czarnymi szmatami z workiem na plecach?
- Czy widziałem to mało powiedziane. Zostałem przez niego zaatakowany.- Odpowiedział ze spokojem Sasuke.
-Chrzanisz! czemu o tym nie wspomniałeś?!
- A co to za różnica, skoro to przeżyłem?
-Powiedz co ci zrobił.-Zdenerwowany odparłem.
-Gdy przechodziłem przez wodospad, zauważyłem czarną sadzę błądzącą po ziemi.-Sasuke odwrócił się w przeciwną stronę i wyciągnął coś z jego kocyka.
-Potem wyszedła z niego upiorna zmora, chcąca pożreć moją bezbronną duszę, buahaha.-Ponownie zwrócił się ku mnie z latarką przystawioną do podbródka.
-Coś ci nie wyszło z dodaniem strasznego klimatu. Wyglądałeś za to przesłodko.- Wyciągnąłem rękę przed siebie i pogłaskałem z troską Uchihę po policzku.
-Wiesz, od czasu gdy umarłeś, nie jesteś sobą. Zauważyłeś to? -Zapytałem lekko przygnębionym głosem.
-Tak, zauważyłem. Gdy zmora się do mnie niespodziewanie zbliżyła, złapała mnie za szyję i uniosła. Wyciągnała ze mnie ogromne ilości energii tak szybko, że nie zdążyłem zareagować. W pewnym momencie otrząsnąłem się i ukarałem ją moim Susanoo. Myślę, że wyssała ze mnie tą negatywną chakrę...-Opowiedział Sasuke z przerażeniem w oczach. Przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem, obtaczając jego szyję ramionami.
-To musiało być dla ciebie straszne. -Odparłem.
-Tak, i to bardzo.
-Tak mi przykro.- Nie mogę go tu zostawić. Samego... W tym okrutnym świecie. Albo powrócę do życia wraz z nim,albo nie zmartwychwstanę w ogóle.
CZYTASZ
NaruSasu: Spotkanie po Śmierci
Fanfiction,,- Przepraszam, chcę jakoś zasłużyć na odkupienie moich grzechów.- W obliczu śmierci pragnąłem być jak Naruto. Pełen ciepła i brnący za swoim marzeniem; marzeniem jego osoby." Zapraszam do czytania! Muszę wam powiedzieć, że strasznie trudno było mi...