Spotkanie po śmierci-Naruto

328 24 8
                                    

       W przeciągu sekund, ogromny las zamienił się w opustoszałą przestrzeń.
Wszystko zostało zrujnowane, jakby samą obecnością demona.
Na szczęście udało nam się uciec dzięki Raikage i bezpiecznie skierowaliśmy się na szczyt kage, obmyślić strategię przeciwko Kyuubiemu.
Na domiar złego zaczął padać deszcz.

-Jeszcze go tu brakowało! Przecież Minato uwięził zmorę na dnie tego przeklętego Jeziora Prawdy!-Krzyknął zdenerwowany Jirayia.

-Skoro powrócił, musiał w jakiś sposób odnaleźć źródło regeneracji jego chakry...niech to szlag.-Dodał zrezygnowany.

-Zamknij się w końcu!Nie potrzebuję twojego narzekania do działania!- Wtrącił A.
Biegliśmy z ogromną prędkością w kierunku wioski. Wszystko wokół nas było rozmazane, jednak to nas nie zmyliło.
Gdyby nie Raikage, zniknęlibyśmy tam na miejscu. Użył na nas techniki, polegającej na przespieszeniu kogoś przez dotknięcie. Może było to najzwyczajniejsze przekazanie chakry? Kto wie. Najistotniejszy był jej skutek.
Ucieczka nie jest w moim stylu, ale wiadomo było, że nie mieliśmy szans z Lisim Demonem.

-Ero-sennin? Można ponownie użyć zwój, którym przywołałeś mojego tatę? -Zapytałem. Pomyślałem,że dzięki temu Hokage szybciej trafi do nas.

-Niestety nie. Zwoje tutaj działają inaczej niż te w świecie żywych. -Odpowiedział. Czyli trzeba go o tym powiadomić. Ale jak to zrobić? Demon może lada chwila być w centrum najbliższego kraju, a do powstrzymania bestii, potrzebna by była conajmniej gromadka hokage i wojsko shinobi. Dam głowę, że nawet nie są uszykowani na nagłą bitwę. Nie sądzę by kiedykolwiek zaistniała tu jakaś potyczka, decydująca o losach świata ninja.

-Pobiegnę do mojego taty, by uszykował shinobi do walki z ogoniastym.

-Jesteś pewien? Zmora grasuje w okolicach Konohy. Nie jest tam zbyt bezpiecznie.- Stwierdził mój nauczyciel.

-Dam radę! Wy powiadomcie resztę wiosek!

-Ok, w takim razie powodzenia. Wierzę w ciebie.- Po jego słowach uśmiechnąłem się pewnie do reszty i pożegnałem gestem dłoni. Odwróciwszy się w przeciwną stronę, ruszyłem do Wioski Liścia. Moje ciało przestała otaczać elektryczna chmurka i wróciłem do swojego przeciętnego tempa. Dookoła mnie nikogo nie było, tylko pustka. Wiatr delikatnie padał na moje policzki. Stawał się zimniejszy i potężniejszy wraz z czasem.
Spoglądając w stronę lasu, w którym znajdowała się wioska, było widać czarną jak smoła parę unoszącą się w powietrzu niczym chmura.
Faktycznie, warunki atmosferyczne wskazywały na przyjście zmory. Muszę dokładniej zbadać, co ją zbudziło. Nie sądzę, żeby był to zwykły człowiek. Ten ktoś uzupełnił braki mrocznej chakry zmory, co wyklucza tą możliwość.Jednak najpierw priorytety.

Przebiegłem przez las, który był tak gęsty, że nie przepuszczał okropnie silnego wiatru, jednocześnie rozglądając się za strumieniem, który zaprowadzi mnie pod wodospad.
Za jednym z drzew wiśni spostrzegłem ten magiczny okaz natury i natychmiast zmieniłem kierunek na przeciwny do prądu wody. Po wędrówce ujżałem wodospad.
Potężny, szeroki, zbudowany z głazów tak olbrzymich, że można by było porównywać je to meteorytów.
Podekstytowałem się i popędziłem w stronę znaleziska.

-Auć!- Nieumyślnie wpadłem na barierę, co otacza moje ciało.

-Kompletnie o niej zapomniałem ttebayo! - Macając ochronę, bezpiecznie ją otoczyłem i wróciłem do trasy.
Oszołomiony pięknem wodospadu, zagłębiłem swój wzrok w spadającej z oddali, czystej jak łza wodzie.
Przemyślawszy plan wspinaczki, wspiąłem się na sam szczyt, po czym wykończony padłem na kolana.

-O matko, kiedy to się skończy.- Po krótkim odpoczynku ponownie ruszyłem w kierunku siedziby mojego taty.
Z oddali dostrzegłem czarną postać okrytą cieniem drzew, co spokojnie  poruszała się w kierunku wioski.
Czyżby to była ta zjawa? Kolejny raz szuka tego, co ją zbudził? Ostrożnie wszedłem pomiędzy gęsto rozgałęzione drzewa wiśniowe. Byłem coraz bliżej postaci i widać było, że jednak to nie było to stworzenie. Był mniejszy, posiadał ludzką posturę, a wokół niej tańczyły długie, lśniące promienie światła.
Wokół pasa miał  fioletowy kocyk obwiązany długim, grubym sznurem. Posiadał też luźną, białą szatę oraz katanę.
Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! To był on!  Z radości w podskokach podbiegłem do Sasuke i przytuliłem od tyłu.
Ten wzdrygnął się na odpowiedź.

NaruSasu: Spotkanie po ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz