-Tak bardzo żałuję, że cię opuściłem.- Załkałem.
-Ale proszę, nie osądzaj ich. Stałem się wcieleniem zła.- Zbliżyłem pysk do mojego sobotwóra i pozwoliłem mu, by mnie pogłaskał.
-Nie widzisz co z tobą zrobili? Nawet twój były jinchuuriki cię nienawidzi!
Nie można im tego tak po prostu darować!-To zrozumiałe. Dałem się opanować demonowi. Poddałem się. Zasługuję na wszystko co mi się do tej pory przydażyło.- Lisek spojrzał na mnie wzrokiem pełnym współczucia. Pomachał głowką i skierował ją na zmorę.
-Musisz wiedzieć, że nie byłem tu sam. On mnie wspierał i dzięki niemu nie zniknąłem! Nazwałem go twoim imieniem! - Uśmiechnąłem się lekko do zamaskowanej postaci.
-Faktycznie przypominasz mnie. Z wyglądu przypominasz upiora, a serce masz wypełnione miłością.- Lisek wzruszył się i schował głowę w swoim ogonie.
Jednak łez nie da się ukryć. Prędzej czy później wyjdą na jaw.-Musisz już wracać do mnie. Mam jeszcze coś do zrobienia.
-T-tak. Kuramo, dziękuję ci za opiekę z całego serca! Proszę... Wróć do stawu cały i zdrowy! Obiecaj mi to!- Lisek ciągle spoglądając na jego byłego opiekuna, wszedł mi na pysk i schował swoją główkę w moim futrze.
Czerwone oczy szkliły się od łez.
Kurama odszedł pozostawiając po sobie biały ślad.- Nic mu nie będzie. Jak ja przetrwałem to i on również.
-Masz rację, Kuramo.
Ociążale wstałem i wyprostowałem swoje ogony. Dumnie wypiąłem swoją pierś i skierowałem się do zdumionego Naruto.
Armia shinobi wyciągnęła broń przed siebie.-Nie atakujcie.- Po mych słowach zapadła martwa cisza.
-DLACZEGO GO SŁUCHACIE?! TO DEMON! - Krzyknął Sasuke Uchiha, przerywając przy tym ten akt dramaturgii. Spojrzałem na niego z góry.
-Zawsze mogę na ciebie nadepnąć i o jeden problem z głowy.- Uchiha zmarszczył brwi i prychnął pod nosem.
-Demona już nie ma. Jestem tylko Kuramą.- Napięta atmosfera wśród zgromadzonych nieco się rozluźniła i ludzie zaczęli rozmawiać miedzy sobą.
-Kuramą?- Zapytał Uzumaki.
-To moje imię. Podejdź tu do mnie, Naruto.- Chłopak niepewnie skoczył ku mnie.
-Słuchaj, to trudne do wytłumaczenia lecz musisz mi uwierzyć, że zawsze byłem po twojej stronie.
-Co...? Gdy zabiłeś moich rodziców też byłeś po mojej stronie?-Wzdechnąłem ze zrezygnowaniem.
-Spójrz w moje oczy, Naruto. Czy widzisz we mnie tego samego demona, co był gotowy zniszczyć wszystko co kochasz?
- Kuramo...
-To nie ja zabiłem twoich rodziców tylko demon.- Naruto szeroko otworzył swoje błękitne ślepia. Zaśmiał się, przeczesując palcami swoje gęste włosy.
-Kuramo, ja też zawsze byłem po twojej stronie. Starałem się ciebie akceptować, jak widać na na darmo. -Odparł zarumieniony i obdarzył mnie swoim ciepłym uśmiechem.
Kątem oka zerknął na ukrytego w mym futrze Liska.-Rozumiem, że to po części jego zasługa że jesteś znowu sobą. -Chłopak zwrócił się ku mojemu sobotwórowi.
-Dzięki za wszystko' ttebayo!-Odwrócił się do mnie tyłem i spojrzał z góry na zgromadzonych.
-Nie ma się już niczego bać! Spójrzcie na las! Odradza się na nowo! - Publiczność oszalała. Wszyscy zgromadzeni wiwatowali, podstakiwali i uśmiechali się od ucha do ucha.
-Chcesz tu zostać?- Odparłem. Uzumakiemu opadły ramiona. Utknął przez chwilę w swojej niepewności.
CZYTASZ
NaruSasu: Spotkanie po Śmierci
Fanfiction,,- Przepraszam, chcę jakoś zasłużyć na odkupienie moich grzechów.- W obliczu śmierci pragnąłem być jak Naruto. Pełen ciepła i brnący za swoim marzeniem; marzeniem jego osoby." Zapraszam do czytania! Muszę wam powiedzieć, że strasznie trudno było mi...