Ostateczne pożegnanie-Sasuke

296 26 0
                                    

     Użyłem amaterasu na napastniku, ten jednak nie zaznał obrażeń. Z łatwością pozbył się techniki swoim sharinganem.
Nie poddam się. Tym, kto weźmie jego ciało, będę ja.

Skoro Naruto nie żyje, to ktoś musiał go zabić. Jedynym sprawcą jaki mi przychodzi do głowy, jest on. Tylko Tobi dowiedział się o nim dzięki Zetsu, który służy jako szpieg wszystkim członkom Akatsuki- conajmniej tak mi się wydaje. Jakby spojrzeć na to w ten sposób, to może być każdy. Więc zamorduję wszystkich z tej popierdolonej organizacji. Będą krzyczeć, błagać o litość. A gdy już ich zarżnę przy torturach... popełnię samobójstwo, by do niego wrócić i w końcu okazać mu miłość.

-Sasuke! Spójrz!- Głos Karin dochodził zza moich pleców. Odwróciłem się.
Ciało Naruto otaczała gęsta, czerwona warstwa chakry kyuubiego.
Ale jak to możliwe?Czyżby demon wykorzystał śmierć jego jinchuurikiego, by uwolnić się z jego ciała?
Muszę to powstrzymać, inaczej jego ciało nie przetrwa.
W martwym sakryfikancie pieczęć znika, więc trzeba ją odnowić.

Odwróciłem się w stronę Tobiego. Ten ciągle stał w tym samym miejscu, jakby czekając, aż odpuszczę.

-Długo zamierzasz tak przy nim stać?-Zapytał.

-Owszem, zamierzam. Użyj na nim techniki pieczętującej, inaczej zdobycie chakry demona, nie będzie takie proste.-Odpowiedziałem stanowczo.

-Zatem, odsuń się od niego.- Posłusznie wysłuchałem jego rozkazu. Wykorzystałem chwilę, kiedy był odwrócony do mnie tyłem i gdy skończył nakładanie pieczęci, zaatakowałem zamaskowanego mężczyznę. Ponownie użyłem susanoo i potężną strzałę wycelowałem w jego serce.

-Myślisz, że się tego nie spodziewałem?Biorę sobie twojego chłopaka.- Rzekł, po czym przeteleportował Naruto do innego wymiaru.

-Nawet nie wiesz, co narobiłeś.- Powiedziałem połgłosem.

-ARGHH!- Tobi wydał z siebie okrzyk bólu i zdjął maskę. Z jego oczu wylewały się ogromne ilości krwi wymieszanej z łzami. Energicznie pocierał okaleczenie.
Opadł i zwijał się z bólu, wypinając swoją klatkę piersiową.

-Myślisz, że twój nędzny wymiar go pomieści?cha cha.- Nabrał się na tę sztuczkę, niczym ryba na przynętę.
Po chwili nie posiadał już oka, tylko głęboki otwór z którego wylewała się chakra ogoniastego.

-Kurwa, jego pieczęć nie wystarczyła.-Opancerzony Susanoo, odsunąłem się z Karin od płynu.

-Sasuke?! Co się dzieje?! -Krzyknęła dziewczyna.
Ignorując jej pytanie,zacząłem biec w przeciwną stronę, cicho szlochając.
Usłyszałem ryk i dźwięk łamiących się drzew, dobiegający zza moich pleców.

-Zbudził się.

-AGRRR!-Warknął dziewięcioogoniasty.
Zdenerwowałem się obecnością potwora i nie zwracałem uwagi na przeszkody. Potknąłem się o kamień i oszołomiony zacząłem toczyć się w dół góry. Gdy wylądowałem na płaskiej powierzchni, zdałem sobie sprawę, iż mam złamaną nogę.

- Niech to szlag...-Sapnąłem. Z oddali nadal było słychać grasującego lisiego demona.
Sięgnąłem po gałęź o wielkości mojej łydki i odgryzłem rękaw. Z tych przedmiotów stworzyłem premitywny opatrunek.

-Dobra. Teraz wiać.-Powiedziałem do siebie, jednak nie byłem zdolny do biegu. A demon był tak blisko...
Upadłem z wycięczenia. Może będzie lepiej, jak się poddam. Nie uniknę techniki ogoniastego.
Ułożyłem się wygodnie, chcąc moje ostatnie chwile spędzić w spokoju.
Zamknąłem oczy.

- Przepraszam, chcę jakoś zasłużyć na odkupienie moich grzechów.- W obliczu śmierci pragnąłem być jak Naruto. Pełen ciepła i brnący za swoim marzeniem; marzeniem jego osoby.
Huk i dźwięk tworzenia bomby ogoniastego.

- Teraz już nic mnie nie uratuje.

                          ×××××××

Zbudziłem się. Na pierwszym planie znajdował się wodospad spadający do stawu. Okolicę otaczały drzewa wiśniowe, przeróżne kwiaty o kolorach, jakby nie z tej bajki.
Ten krajobraz wyglądał jak istny raj.
Każda z ran zniknęła, a chakra powróciła.

-Chyba w końcu zginąłem. Czyli... On musi tu być.- Wstałem i brnąłem przed siebie.
Przyrzekłem sobie, że nie spocznę dopóki nie odnajdę Naruto.

NaruSasu: Spotkanie po ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz