Uczucia-Sasuke

405 33 3
                                    


Z niecierpliwością wlepiałem swoje oczy w koniec groty.
Miał się pojawić już trzy kurwa godziny temu. Myślał, że będę sobie grzecznie siedzieć z kaidankami na rękach, dlatego się spóźnia? Coraz bardziej nim gardzę.
W chwili, gdy zacząłem wątpić w jego przybycie, usłyszałem kroki, których dźwięk z długim echem odbijał się od ścian ciemnej jaskini.

-Jeszcze raz się spóźnisz, a rozbiję ci tę maskę. Pisałem, że jak uda mi się uciec, to będę tu czekać dziś po południu.

- Nie pyskuj smarkaczu.-Tobi stanął za moimi plecami, wziął kaidanki do innego wymiaru i zdjął ze mnie zapieczętowaną opaskę na oczy . Ja, nie odzywając się, zacząłem zmierzać w kierunku wyjścia. Promienie światła słonecznego trafiały na moją bladą cerę, oślepiając mnie. Trzymałem wyprostowaną dłoń na granicy brwi, a gdy oczy przyzwyczaiły się do jasności, otwarłem je szeroko, jakby chcąc obmierzyć wzrokiem całą okolicę.
Z tego co pamiętam, uciekłem z Konoha przed ANBU po tym, jak złapali mnie przy ciele Danzou. A Tobiego oczywiście nie było. Założę się, że znowu odwiedził grób swojej 'ukochanej' Rin.
Raz widziałem go przy nim, gdy wraz z Tobim przechodziliśmy przez Wioskę Liścia.
Wtedy wszedliśmy do jakiegoś baru, gdzie przyszło paru shinobi. Gdy mieliśmy już zaciągnąć ich w kąt uliczki, chcąc wydobyć informacje o kage, ten wyszedł oraz zaczął zmierzać w kierunku cmentarza. Przyłapałem go na pielęgnowaniu nagrobku i na tym, jak przemawiał do niego, wymawiając imię swojej przyjaciółki, mówiąc, że jeszcze kiedyś się z nią spotka.
Niby tak bardzo gardzi światem, ale jednak jest ktoś, na kim mu zależy.

-Dlaczego ciebie wtedy nie było? Powiedziałeś, że po walce z Danzou, od razu pomożesz mi uciec z miejsca walki.-Spojrzałem na niego kątem oka.
Ten założył na siebie kaptur, chcąc ukryć się przed słońcem.
Podszedł do mnie, patrząc z klifu na krajobraz leśny za wodospadem.

-Gdziekolwiek byłeś, znalazłeś mnie. Jeden powód który utrzymuje cię przy życiu.
Uciekłem im na swoim przywołańcu. Gdyby nie on, musiałbym zdać się na siebie. Trudno cokolwiek zrobić na ślepo.

- Widziałem ciało Jinchuuriki'ego.- Stwierdził, kompletnie zmieniając temat.

-To super. Możesz znowu wrócić do obowiązków Akatsuki, powodzenia.- Odpowiedziałem ironicznie, przewracając oczami.

-To był dziewięcioogoniasty Naruto Uzumaki z Konoha-gakure.-
Naruto? To jakieś żarty.
Kojarzę, jak napisałem w więzieniu list do niego z proźbą o pomoc. Gdy ANBU prowadziło mnie w stronę kwatery przesłuchań klanu Yamanaka , zgniotłem papier w kulkę i wrzuciłem mu go pod drzwi jego mieszkania.
To mój stary przyjaciel, co zawsze stara się wyciągnąć mnie z otchłani pogrążonej w mroku i nienawiści.
Za każdym naszym spotkaniem mówi ,jak bardzo jestem dla niego ważny.
Jego słowa zaczarowały mnie i nieumyślnie zacząłem się w nim podkochiwać. Dopiero po walce z Danzou dotarło do mnie, jak wielką miłością go darzę.
Leżałem wtedy półprzytomny i ciężko ranny na moście, wyobrażając sobie, jak Naruto ogrzewa mnie swoim ciepłym uściskiem.Podczas tej sceny doszło do czegoś więcej.
Był to niezwykle namiętny pocałunek.

Nie mógł tak po prostu umrzeć, zostawiając mnie tu.
Bez niego, nigdy nie zaznam uczucia bycia pogrążonego w szczęściu i miłości.

A to moje marzenie.

Naruto był dla mnie jedynym kołem ratunkowym, co miał mnie sprowadzić na ląd.

Oddychałem coraz ciężej i czułem, jak powoli traciłem przytomność.

- Sasuke?! - Tobi zrozumiał co się dzieje i złapał moje bezradne ciało.

-Słyszysz mnie?! Otrząśnij się! - Oczy mi się zamykały.
Powoli traciłem siebie.

Nie sądziłem, że umrę z obawy o Naruto.

NaruSasu: Spotkanie po ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz