Losy świata- Jiraiya

126 17 1
                                    

Armia przystąpiła do działania, kierując się moim planem. W powietrzu było czuć pyłki piasku. Cała ziemia pode mną drżała. Oddział shinobi obsługujący technikę ziemi wykopał już tunel, a ja w gotowości czekałem aż nastąpi moja kolej.

Naruto udał się na szczyt jednego z zeschniętych drzew. Spoglądał z niepokojem na dziewięć,ogromnych lisich ogonów.
Jedyne co mogłem dla niego zrobić, to ze współczuciem spojrzeć na niego.
Sasuke dołączył do Naruto, a ja z ulgą odetchnąłem i ponownie zwróciłem się w kierunku Lisa.
Ziemia pod nim zaczęła nagle opadać.

-ARGGH!- Warknął demon.

-Teraz moja kolej.- Gwizdnąłem, a mój przywołaniec doskoczył do mnie ze strony wojsk Kraju Piorunów. Wszedłem na jego ogromną głowę oraz rozkazałem mu skoczyć jak najwyżej.
Wykonałem pieczęć i wypowiedziałem nazwę techniki. Zaraz po tym z moich ust wydostał się ropuszy olej na tyle gęsty, by obtoczyć nim całego Lisiego Demona.
Technika wydostawała się ze mnie z tak ogromnym ciśnieniem, że aż cofała mnie do tyłu.
Lis wiercił się i warczał biorąc na siebie cały ciężar oleju.
Gdy ten obtoczył już całego demona, wypełniając również zgłębienie, krzyknąłem do armii:

- Wszyscy ninja ognia! Rozpocząć ostrzał! - Na moją komendę ogromna fala ognia pokryła ogoniastego. Dołączyłem do ataku, używając swoją najpotężniejszą ognistą technikę.
Czarny dym zapełnił całe miejsce akcji, kompletnie zaślepiając każdego z shinobi. Z niecierpliwieniem obserwowałem punkt, w którym niegdyś było widać demona.
Wiatr powoli zmywał ślady dymu.
Niepokój zgromadzonych shinobi rósł.
Pojawił się. Sylwetka lisa unieruchomiona w zaschniętym i mocnym jak stal mazi.
Wszyscy wiwatowali. Jednak to nie był koniec.
Skorupa co doszczelnie otaczała demona, zaczęła się nagle kruszyć.
Żaba z hukiem wylądowała ponownie na ziemi.

-Naruto! Minato! Sasuke! Liczę na waszą pomoc!- Uzumaki wykonał technikę podziału cienia. Ponad tysiąc klonów z dymem pojawiła się przed nim. Złość przeszywała jego czakrę, a w oczach było widać rozterkę. Sasuke wyskoczył przed siebie. Już w locie okrywała go płonąca fioletowym ogniem postać Susanoo.
Zapowiadało się ciekawe widowisko.
Sasuke chciał zaatakować od dołu.
Naciągnął gigantyczną strzałę na łuk.
Naruto zaś naparł ze wszystkimi klonami na demona.
Gigantyczna fala rasenganów, była gotowa do użycia- niczym zapora.
Jednak coś krzyknęło piskliwym, jednak potężnym glosikiem.

-STÓJCIEE! NIE WAŻCIE SIĘ ATAKOWAĆ! - Wszycy jak pod wpływem czaru opuścili broń, a klony Uzumakiego wyparowały wraz z techniką.
Żaden z nich nie zdążył nawet musnąć ogoniastego.

-CO WY MU ZROBILIŚCIE?! - Przeraziłem się. Była to zmora. Jednak nie była to tylko ona. Na jej barku siedziała świecąca na pomarańczowo postać. Z tak daleka nie mogłem spostrzec co to.
Wszyscy shinobi z oburzeniem zaczęli rozmawiać między sobą.
Zmora zbliżyła się do Kyuubiego.
Po chwili było słuchać głośny lamęt.

- Co się dzieje?! -Krzyknąłem do reszty. Minato jednak tylko wzdrygnął ramionami.

-CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! - Krzyknął zdenerwowany Naruto.
Jednak nie dostał odpowiedzi.
Nagle warstwa zaschniętego oleju znikła.
Dziewięcioogoniasty znów był wolny.
Inni shinobi zaczęli krzyczeć w niebogłosy, mówiąc też o nadchodzącym końcu.
Jednak ogoniasty nie zaatakował, tylko zbliżył swój łeb do zmory.
To wydawało mi się dziwne, ale odnosił wrażenie wzruszonego.
Nie sądziłem, że taka bestia on może okazywać emocje.

NaruSasu: Spotkanie po ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz