Rozpacz-Sakura

241 18 9
                                    

Okolica wyglądała okropnie. Zniszczone,ogolone z drzew tereny, stwarzały krajobraz niczym scena po wybuchu ogromnej bomby. Wyglądało na to, że coś ogromnego zniszczyło okolicę, a potem oddaliło się.
Jednak mimo to, gdy spojrzałam w głąb pustyni, spostrzegłam kamienną, nagą górę, a gdy podbiegłam jeszcze bliżej wyżyny, ukazał się fragment lasu liściastego Kraju Ognia. Wbiegłam do niego poszukując moich towarzyszy.
Nagle coś brzyczącego przeleciało mi przed uchem.

-Fuu!- Krzyknęłam obrzydzona. To był robak i to nie ten zwykły,-Owad Shino.

-To musi być niedaleko, wystarczy obserwować,dokąd wracają.-Powiedziałam do siebie,po czym poczęłam śledzić te stworzenia.

-POMÓŻ!PROSZĘ!- Krzyknęła zrozpaczona dziewczyna z oddali, a jej wysoki głos odbijał się echem od gęsto rozłożonych drzew.
Dźwięk jej melancholijnego płaczu zbliżał się do mnie, jakby szukając kogoś, kto ją uspokoi.
Przebiegła obok mnie pociągając nosem.

-Hinata! Co się stało?!

-Naruto, on... Nie żyje.-Kunoichi klęknęła i ukłoniła się mi, kładząc swoją głowę na ziemi.

-Jesteś medycznym ninją! P-proszę, zró-ób coś! Jak tak dalej pójdzie popełnię samobójstwo!

-Spokojnie, jestem tu. Zrobię wszystko by mu pomóc.-Schyliłam się w jej kierunku i objęłam ramionami poczerwieniałą szyję Hinaty.
Krzyczała okropnie głośno błagając los o zmianę.
Chwyciłam ją za rękę i pomogłam wstać.

-Wszystko będzie dobrze.-Nadal oszołomione skierowałysmy się do miejsca śmierci Naruto.
Gdy wyłoniliśmy się zza drzew, ujżałam grupkę shinobi zesłanych na misję zwiadowczą. Cicho modlili się w kręgu, otaczając coś.
Wparowałam z Hinatką między nich, robiąc nam miejsce oraz przeleciałam wzrokiem punkt uwagi zgromadzonych.
Wzdrygnęłam się na widok, jak z kadru przerażającego horroru.
Ciało Naruto było nie do uratowania.
W miejscu pieczęci jego ciało było rozprute, a krew tworzyła wąski ciąg spływający do strumienia.
Oczy skierowane ku górze, w większości okazujące białko. Blady jak ściana, bezradny jinchuuriki dziewięcioogoniastego.
To są jakieś kpiny. On nie jest martwy. Jestem tylko w świecie koszmaru co za chwilę się skończy, ukazując tylko piękno otaczającego mnie świata.

Usiadłam obok mojego przyjaciela i rozpoczęłam proces leczenia.

-Co oni ci zrobili?-Szepnęłam.
Kurenai podeszła do mnie i położyła swoją ciepłą rękę na moim ramieniu

-Przykro mi. Jednak prawdopodobny zabójca również zginął z nieznanych przyczyn.Trzeba natychmiast oddać ciała medykom.

-T-tak Pani Kurenai...-Wydusiłam przez łzy.

-I... Niedaleko znaleźliśmy zwłoki drugiego twojego przyjaciela.

-Co słucham? On prawdopodobnie chodzi gdzieś,po innych krajach pracując dla Akatsuki. Nie może go tu być.

-Przekonaj się w takim razie sama.- Opiekunka drużyny dziesiątej wstała i wskazała na czubek ogromnego wodospadu.
-Za nim jest jego ciało. Kiba wyczuł stamtąd zapach zwłok i Sasuke. Zamierzaliśmy pójść po niego później, dopiero gdy...

-DOPIERO GDY CO...? AŻ ZDECHNIE NIE LICZĄC NAWET NA NICZYJĄ POMOC?!

-Sakura, ja nie...

-WOLELIŚCIE SIĘ DAREMNIE MODLIĆ,CO? UŻALAĆ SIĘ NAD ZWŁOKAMI,GDY MOŻNA GO URATOWAĆ?!- Nie wytrzymałam, poniosło mnie. Jednak prawdą jest, iż popełnili głupotę i straszny błąd. Chociaż może najzwyczajniej nie chcieli ratować Sasuke? Przecież w oczach tych kretynów to tylko marny zdrajca, morderca i kryminalista, należący do Akatsuki.
Emocje wywarły na mnie takie ogromne wrażenie, że nawet nie powstrzymałam się od wymiotów. Upadłam na ziemię i zwróciłam.

- Wstyd. Hańba. Jak śmiecie nazywać siebie shinobi?! - Wytarłam buzię i energicznie ruszyłam w kierunku wyznaczonego przez Kurenai miejsca. Wszyscy zszokowani aferą odstąpili mnie o krok, widocznie przerażeni moim stanem.
Rozpoczęłam wspinaczkę, ale nie byłam sama. Dosłownie przy dalekiej krawędzi spostrzegłam Hinatę z głową zwróconą w dół spadającej wody.

-Kobieto co ty wyczyniasz?!Chyba nie zamierzasz się zabić?!

-Tak! Zrobię to! Bez niego życie nie ma sensu!

-Oszalałaś?! Pomyśl o przyjaciołach!Chyba ich tu nie zostawisz?!

-Co to za różnica!Nie będę już sobą po tej tragedii!

-To poszukaj następnego sensu twojego istnienia.- Osiągnęłam cel wspinaczki i zetknęłam się wzrokiem z zalaną łzami Hinatą.

-Też mnie to boli. Bardzo.-Podbiegłam do niej i przytuliłam najmocniej jak mogłam. Ta, zanużyła się w moich różowych włosach.

-Nie ma co się użalać, jak isnieje możliwość uratowania drugiego.

-A co mnie obchodzi ten zdrajca?! Niech tam zdycha!-Hinata agresywnie wyrwała się z moich objęć.

-Nie rozumiem takich śmieci jak wy.-Oburzona jej słowami skierowałam się na szczyt góry.
Przecież..to był nasz towarzysz. Teraz nawet nie obchodzi ich jego życie i wolą przejmować się tym, co już umarł.

NaruSasu: Spotkanie po ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz