Prolog

6.3K 232 48
                                    

Jak zawsze szłam do szkoły. Sama. Jestem w pierwszej klasie liceum i narazie nie mam znajomych. Jest październik. A dokładnie szesnasty. Nagle w małej uliczce zobaczyłam mężczyznę, który się we mnie wpatrywał. Po kilku sekundach zniknął. Postanowiłam się tym nie przejmować i poszłam dalej. Byłam już pod szkołą. Bałam się tam iść, bo przy wejściu zobaczyłam szkolną elitę: Marka, Patricka, Jessicę i Nikę. Stałam przez chwilę, ale potem otrząsnęłam się i zaczęłam iść w kierunku wejścia. Błagałam w duchu, żeby ta czwórka mnie nie zobaczyła. Błagania poszły w las. Kiedy już miałam przejść przez zbawienne drzwi i zaszyć się w jakimś kącie, żeby poczytać w spokoju ktoś złapał mnie za plecak i szarpnął do tyłu. Tym kimś był Patrick. Na skutek szarpnięcia plecak zsunął mi się z pleców, a ja upadłam dupą na beton.

– Ooo, proszę – powiedział Patrick. – Kogo my tu mamy? Nasza najlepsza koleżanka. Hmm...zobaczmy, co ty tam masz.

– Zostaw mój plecak! – krzyknęłam próbując chwycić moją własność, ale nie udało się.

– Ale, spokojnie! – powiedział Mark, po czym zaczął grzebać w moim plecaku. Potem wyjął z niego moje dziesięć dolarów. – A to sobie wezmę.

– Zostaw, to moje! – protestowałam, ale już było za późno, bo schował sobie moje pieniądze do kieszeni.

Następnie zaczął wywalać książki z plecaka. Kiedy skończył rzucił nim we mnie.

– A teraz to sprzątaj, pokrako – powiedziała Nika śmiejąc się.

Posprzątałam moje książki, załorzyłam plecak na plecy i pobiegłam z płaczem do szkoły. Słyszałam za sobą tylko ich śmiechy. Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin. Usiadłam na ubikacji i pozwoliłam łzom lecieć. Postanowiłam przeczekać do dzwonka i dopiero kiedy on zadzwonił wyszłam z toalety i poszłam na lekcję.

***

Lekcje dobiegły końca. Przez ten cały czas nie spotkałam szkolnej elity. To dziwne. Zwykle na przerwach się na mnie wyżywają. Poszłam do domu. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Co chwilę się oglądałam, ale nikogo nie widziałam. Wreszcie po piętnastu minutach dotarłam do mojego domu. Gdy weszłam od razu poczułam zapach kurczaka. Z uśmiechem udałam się do kuchni. Stała tam moja mama, przyrządzająca jedzenie. To znaczy, moja zastępcza mama.

– Cześć, mamo – powiedziałam radośnie.

– Cześć, Annabelle –odpowiedziała. – Jak w szkole?

– To samo, co wczoraj.

Po tych słowach poszłam do mojego pokoju. Od razu wzięłam się za lekcje. Kiedy już wszystko było zrobione mama zawołała mnie na obiad. Był pyszny, jak zawsze. Po obiedzie przez cały wieczór czytałam książki. Wkońcu nastała noc, a ja poszłam się umyć i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

***

No, co ja wam będę gadać?

Miłego czytania!

Klik42

Bogini słońca ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz