Rozdział 25

1.6K 113 13
                                    

Wszystko z dupy, do dupy i na dupę.

– Szybko! – krzyczą strażnicy. – Na polu walki nas potrzebują!

No właśnie. To, co powiedział było prawdą. Biała strona nie radziła sobie najlepiej w porównaniu do czarnej, w której osób było w h*j dużo. Ogólnie to bitwa rozpoczęła się, kiedy wszystko zaczęło się w miarę układać. Na mamę się odobraziłam, złapałam lepszy kontakt z tatą, stałam się normalnie gwiazdą na wyścigach, nauczyłam się opanowywać swoje moce i jestem z Percy'm. To znaczy jeszcze nie tak oficjalnie, ale jestem. A teraz wszytko poszło się walić. Pobiegłam na miejsce i jak wszyscy zaczęłam walczyć. Najtrudniej było z upadłymi aniołami, to znaczy tymi złymi, bo nie wszystkie takie są. Po kilku godzinach miałam kilka zadrapań, może nawet skręciłam kostkę, ale nie poddawałam się. Nagle ziemia się zatrzęsła, a mnie zakręciło się w głowie. Po chwili upadłam na kolana łapiąc się za głowę. W uszach słyszałam głośny pisk. Poczułam czyjąś energię przed sobą. Podniosłam wzrok. Jakiś chłopak, prawdopodobnie mroczny anioł, chyba też czuł to samo, co ja. Po chwili obaj rozbłysnęliśmy światłem. Ja byłam otoczona białą aurą, a on czarną. Z moich, jak i jego ust coś wyleciało i wleciało w górę. Momentalnie na niebie pojawiły się dwa wielkie duchy. Mój był biały. Był to chłopak ubrany, jak normalny nastolatek. Krótkie białe włosy, koszulka, skórzana kurtka, spodnie z dziurami i adidasy.

Natomiast jego też był chłopakiem, ale wyglądał inaczej. Był czarny, miał na sobie bluzę, dżinsy, trampki i miał piegi i okulary. Duchy patrzyli na siebie z nienawiścią w oczach. I ja popatrzyłam na chłopaka, co też zrobił on. Zamknął oczy.

~Wreszcie się spotykamy ~ usłyszałam głos w głowie.

Popatrzyłam pytająco na niego, a on skinął głową.

~Kim jesteś, jeśli mogę spytać? ~ zapytałam.

~Jestem Daniel, twoje mroczne odzwierciedlenie.

~Nie rozumiem.

~Każdy biały ma swojego mrocznego odpowiednika. I ja jestem twoim, a Ty jesteś moim. Jesteśmy teraz na siebie skazani.

~Czyli mamy być razem?

~Jesteśmy nierozłączni. Nie musisz koniecznie być moją dziewczyną, ale musimy się trzymać razem, ale teraz musimy walczyć ~ zaczął do mnie podchodzić.

~Co to znaczy?

~Każdy, kiedy odnajdzie swojego odpowiednika musi z nim stoczyć walkę.

~O co chodzi z tymi tu? ~ spytałam pokazując na wielkie duchy.

~To są nasze wewnętrzne "osoby". Dzięki nim jesteśmy powiązani. Jeśli my mamy się bić, oni też.

Patrząc uważnie na Daniela wzięłam do ręki katanę, którą zarąbałam matce. Poczułam narastającą we mnie siłę. Czułam, jak krew pulsuje mi w żyłach.

~Pamiętaj, że nie chcę Cię skrzywdzić ~ powiedział zanim mnie zaatakował.

Na początku tylko unikałam jego ataków, ale potem sama zaczęłam go atakować. To, co robiliśmy robiły też nasze duchy. Chciałam go zabić. Nie wiem dlaczego. Chciałam by cierpiał, ale nie wiem, dlaczego. To było dziwne. Daniel zaatakował mnie swoim nożem i trafił w brzuch. Jęknęłam z bólu, ale nie przestawałam z nim walczyć pomimo bólu. Po godzinie atakowania się nawzajem ja skończyłam z raną w brzuchu i przecięciu na policzku, a on z pociętą nogą i raną w ręce. Obydwoje byliśmy już wyczerpani to było widać. Nagle rządza zabicia Daniela ustąpiła, a ja upadłam na ziemię ciężko dysząc. Słyszałam, jak przez mgłę kilka głosów, które wywołały moje imię. Ostatnim, co zobaczyłam była twarz Daniela. Później zemdlałam prawdopodobnie z bólu i utraty krwi.

***

Obudziłam się w swoim pokoju z opatrunkami na całym ciele. Po chwili do pokoju wbiegł Getry, Percy i Onet. Zaraz za nimi w drzwiach stanął Daniel. Podczas, gdy moi przyjaciele mnie przytulali i cieszyli się, że nic mi nie jest my z moim odzwierciedleniem popatrzyliśmy na siebie.

– Zostawcie nas, proszę – powiedziałam cicho nie spuszczając wzroku z Daniela. Chłopcy posłusznie wyszli, a my zostaliśmy sami.

– Mówiłem, że nie chciałem Cię skrzywdzić – powiedział siadając na łóżku obok mnie. – Przynajmniej nie, kiedy nie byłem w transie.

– Tak, ja miałam to samo, chciałam ci porządnie dokopać – zaśmiałam się cicho. – Czyli te nasze duchy są teraz w nas?

– Tak, w naszych sercach tak właściwie. Jesteśmy ze sobą teraz połączeni. Jeśli jedno z nas zginie drugie będzie przeżywało straszny ból do końca życia, bo to tak, jakby połowa Ciebie umarła. A to życie nie będzie krótkie. Umrzesz zaraz po mnie.

– No to muszę Cię chronić.

– A ja Ciebie.

– Wiesz co? Najlepiej zamieszkaj w zamku tu ze mną.

– Ledwo mnie tu wpuścili, a co dopiero mam tu zamieszkać. Nie ma szans.

– A co mnie oni obchodzą? Jesteś moim odzwierciedleniem, a nie ich. Chcę mieć pewność, że nic ci nie grozi. Czemu ja taka zatroskana się zrobiłam, ledwo Cię znam.

– To przez naszą "więź". Chcemy za wszelką cenę chronić drugą osobę. To normalne. I możemy się porozumiewać telepatycznie. Tak, jak w bitwie.

– Ok, trochę już rozumiem.

Resztę czasu gadaliśmy i poznaliśmy się lepiej. Daniel wkońcu dał się namówić na mieszkanie w zamku. Po długich rozmowach poszłam oprowadzić Daniela po zamku. W tym czasie spotkałam te same dzieciaki, z którymi rozmawiał Jake. Oczywiście nie było go z nimi.

– Możecie już sobie darować, nie mam tych pieniędzy – powiedziałam od razu, jak ich zobaczyłam.

– Nie kłam, dziewczynko – powiedziała ta mała.

– Ta "dziewczynka" – podeszłam do niej – jest cztery lata starsza od Ciebie i jest prawowitą następczynią tronu po odejściu królowej. Więc nie taka "dziewczynka".

– Dobra, już się tak nie ekscytują – zaczęła oglądać swoje paznokcie.

– Pamiętaj, że mogę Cię odesłać do lochów za to, że chciałaś okraść księżniczkę. Mogę Cię też skazać na karę śmierci, właściwie nie ja, tylko moja matka i strażnicy, więc no. – Popatrzyła się na mnie i z nerwowym uśmiechem odeszła wraz z chłopcem.

– Ty to potrafisz przestraszyć na swój sposób – powiedział Daniel ze śmiechem. Po tych słowach poszliśmy dalej zwiedzać.

Bogini słońca ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz