Rozdział 23

1.6K 105 9
                                    

Kiedy dojechałam chłopak był już na miejscu, a pod drzewem koło niego siedzieli moi przyjaciele związani. Mieli zaklejone usta taśmą, a Zack mieżył do nich z pistoletu z wrednym uśmiechem patrząc na mnie. Wysiadłam z auta trzaskając drzwiami i stanęłam naprzeciwko Zack'a patrząc mu w oczy.

– Masz kasę? – spytał.

– W bagażniku – odpowiedziałam tylko i podeszłam do Onet'a i Percy'ego, a chłopak podszedł do auta wyciągając z niego pieniądze.

Rozwiązałam chłopaków i od razu ich przytuliłam, co oni odwzajemnili. Popatrzyłam, jak Zack daje worki swoim "sługom", a oni odlatywali z nimi.

– Spisałaś się na medal, księżniczko – powiedział że złośliwym uśmieszkiem.

– Idziemy – powiedziałam i ruszyłam przed siebie.

– Oni tak, Ty nie – zdrętwiałam.

– Jak to? – spytał Onet przyciągając mnie do siebie.

– Masz w sobie wielką moc i nie odpuszczę sobie jej. Najpierw wyciągnę ją z Ciebie, a potem Cię zabiję. Złapał mnie za bluzkę i zaczął ciągnąć w las.

– Nie pozwolę na to! – usłyszałam głos Zack'a?

Coś w nas wleciało i przez to się wywaliliśmy. Gdy podniosłam wzrok na mojej twarzy było wielkie "WTF?!". Zack szarpał się z samym sobą. Za cholerę nie wiem, co tu się odpierdziela. Użyłam mocy niszczenia i stworzyłam pomiędzy Zack'ami głęboką szczelinę w ziemi. Nagle była cisza.

– Co tu się do cholery jasnej dzieje?! – krzyknęłam nie wiedząc, co właściwie się stało.

– Nie twoja sprawa, idiotko – powiedział jeden.

– Nie mów tak o niej! – krzyknął drugi.

– Po prostu mi odpowiedzcie!

– To jest Jack – jeden z chłopców wskazał na drugiego. – Jesteśmy bliźniakami o różnych charakterach. On jest obraźliwy i wredny, a ja jestem wpół miły i lubię się bawić. Czasami nie wierzę w to, że naprawdę jesteśmy rodziną. Ja jestem Zack, a on Jack.

– Czyli, spotykałam na zmianę jednego i drugiego? – szczęka opadła mi do ziemi.

– Jak widać – Jack oparł ręce na biodrach.

– Czyli te wszystkie oskarżenia dotyczyły Jack'a? – spojrzałam z nadzieją na Zack'a.

– No oczywiście, że mnie! – powiedział Jack. – On to by nawet człowieka nie zabił.

– Bo nie jestem Tobą, chory popaprańcu.

– Sam jesteś popapraniec!

– A ty skończonym idiotą i debilem, więc się nie wypowiadaj – powiedziałam do Jack'a.

Po chwili na Jack'a rzucili się strażnicy. Nie wiem jak, nie wiem skąd, nie wiem kiedy. Po prostu zakuli go w kajdanki i odlecieli.

– I tyle go widzieliśmy – powiedział Percy.

– Tak za wami tęskiłam – przytuliłam się do niego. – Nie wiecie, ile czasu zbierałam tą kasę dla Jack'a, żeby Was wypuścił. Brałam udział w nielegalnych wyścigach i nawet okradłam skarbiec.

– Że co?! – wydarli się wszyscy.

– Nie oceniajcie – przewróciłam oczami. – Miałam wtedy złe dni. Ale nie mówcie nic innym, proszę.

– No dobra, ale nie musiałaś tego robić – stwierdził Percy patrząc mi w oczy.

– Musiałam.

Bogini słońca ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz