Rozdział 13

2.2K 121 6
                                    

Obudziłem się i poczułem, jak Annabelle mnie przytula. Spojrzałem na nią.

– Zack – mamrotała przez sen. To było urocze.

Ma sen o mnie? Ciekawe. Trzeba wstawać. Już chciałem to zrobić, gdy Anna mi to uniemożliwiła, przytulając mnie jeszcze mocniej. Nie miałem wyjścia. Położyłem się z powrotem i przytuliłem ją patrząc na nią. Nagle zerwała się z krzykiem. Schowała twarz w dłonie i się rozpłakała. Przytuliłem ją do siebie i głaskałem po włosach.

– Ćsi, spokojnie. To tylko sen – uspokajałem ją.

– On Cię – kompletnie się rozpłakała i wtuliła we mnie.

Kiedy w końcu się uspokoiła zrobiłem naleśniki i razem zjedliśmy, ale ona musiała już wracać do domu. Przytuliliśmy się na pożegnanie i poszła.

***

Percy POV.

Wszyscy martwią się o Annabelle, a najbardziej ja. Od wczoraj jej nie ma. Jak ten kretyn jej coś zrobił, to nie ręczę za siebie. Przez drzwi do sali tronowej weszła blondynka. Rzuciłem się w jej kierunku i przytuliłem.

– Mamo – zaczęła obejmując mnie ramieniem. – Będę na dzisiejszym balu, pod jednym warunkiem.

– Jakim? – spytała królowa.

– Nie będę wybierać żadnego księcia – odpowiedziałam stanowczo, a ja się lekko uśmiechnąłem. Sara westchnęła.

– No dobrze, ale nie uciekaj już – kobieta przytuliła swoją córkę i poszła do dużej sali dalej przygotowywać bal.

Annabelle jeszcze chwilę patrzyła na roztrzaskane okno, a potem wyszła. Odwróciłem się do chłopaków.

– Nie możemy pozwolić, by ona się z nim spotykała – powiedziałem.

– Racja, ale nie zatrzymamy jej przecież na wieki w pałacu – stwierdził Onet.

– No nie, ale możemy sprawić, żeby aż tak często nie wychodziła.

– Niby jak? – spytał Getry.

– Będziemy non stop pilnować, żeby nie wychodziła z pałacu, a jak już to z którymś z nas – odpowiedziałem.

Wszyscy się zgodzili. Poszedłem do pokoju Annabelle. Nie było jej, a było otwarte okno.

– W dupę jeża! – krzyknąłem. Nawet na sekundę nie można jej zostawić samej.

– Gdzie jest jakiś jeż? – usłyszałem jej głos. Odwróciłem się. Anna stała uśmiechnięta w drzwiach łazienki. Pokręciłem głową patrząc jej w oczy.

– Nigdzie. Myślałem, że znowu uciekłaś – odpowiedziałem lekko zawstydzony.

– Myślisz, że jestem aż tak niegrzeczna? – podeszła do mnie, a mnie zrobiło się gorąco.

– Naprawdę mam odpowiadać? – chwilę milczała.

– No dobra, nie odpowiadaj – zaśmialiśmy się.

Chciała podejść jeszcze bliżej, ale się potknęła i poleciała prosto na mnie, czego skutkiem było wywalenie nas na łóżko. Ja leżałem pod nią, a ona na mnie. Nasze twarze były bardzo blisko.

– Przepraszam – powiedziała cicho i zeszła ze mnie.

– Nic się nie stało – odpowiedziałem zarumieniony do granic możliwości.

– Co teraz? – spytała. Myślałem chwilę.

– Wiesz, że jest tu tor do jeżdżenia na rolkach? – po moich słowach od razu się rozweseliła.

– Naprawdę?! – krzyknęła i złapała mnie za rękę, po czym wybiegła ze mną z pokoju. Jednak na korytarzu zatrzymała się i spojrzała na mnie. – A gdzie to jest?

Zacząłem się śmiać, po czym złapałem ją za nadgarstek i poprowadziłem na tor. Gdy go zobaczyła od razu zaczęła po nim biegać i wszystko oglądać. Wyglądała tak słodko. Nałożyliśmy rolki i zaczęliśmy jeździć. Co z tego, że prawie się pozabijaliśmy? Była zabawa. Gdy skończyliśmy Anna chciała jeszcze.

– Dobrze, Ty sobie jeździj, a ja idę – powiedziałem ściągając rolki.

– W porządku – odpowiedziała dalej jeżdżąc.

Patrzyłem na nią jeszcze chwilę maślanymi oczami, ale na szczęście tego nie zauważyła. Dopiero kiedy wyszedłem uświadomiłem sobie jedną rzecz.

– Jaki kretyn! – jęknąłem waląc się w łeb. Miałem okazję ją pocałować i powiedzieć jej, co do niej czuję. Jaki debil! Pokręciłem głową i odeszłem.

***

Annabelle POV.

Długo jeszcze jeździłam. Robiłam różne sztuczki i świetnie się bawiłam. Nagle, gdy robiłam sobie kółka, zauważyłam cień ze skrzydłami. Odwróciłam się. Zack stał w oknie i się uśmiechał, a potem zleciał do mnie.

– Cześć, księżniczko – powiedział uśmiechając się głupio.

– Po pierwsze, to, że jestem księżniczką nie znaczy, że chcę, żeby mnie tak nazywano – odpowiedziałam. – A po drugie, co ty tu robisz do cholery?! Chcesz, żeby Cię złapali? Nie po to ryzykowałam kłótnią z mamą, żebyś ty, jak gdyby nigdy nic, wchodził sobie do zamku!

– Spokojnie, jestem dyskretny.

– Tak, właśnie widzę.

– No nie dąsaj się – powiedział z cichym śmiechem.

– Odejdź stąd. Nie chcę, żeby Cię nakryli.

– Mhm, martwisz się o mnie – stwierdził przybliżając się do mnie.

Zarumieniłam się. Zignorowałam go i poszłam dalej jeździć. Zack ciągle się na mnie patrzył.

– Nie patrz się tak na mnie! – powiedziałam cicho.

– Dlaczego? – spytał.

– Bo tak. Idź już stąd.

– Wyganiasz mnie?

– Tak. Idź, bo Cię złapią – ku mojemu zdziwieniu usłyszałam tylko zamykanie drzwi. – On chyba sobie żarty robi!

Zack, jak gdyby nigdy nic szedł sobie korytarzem. Podjechałam do niego złapałam go, zaciągnęłam do ciemnego zaułka i zakryłam mu dłonią usta. Obok nas przeszedł strażnik, jednak nas nie zauważył. Kiedy byłam pewna, że sobie poszedł odsunęłam się od chłopaka i gdyby można było zabić wzrokiem chłopak byłby już martwy.

– Zwariowałeś?! – warknęłam zła.

– I to już dawno, skarbie – po tych słowach wyleciał przez okno. Pokręciłam głową i poszłam dalej jeździć.

Bogini słońca ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz