Rozdział 11

2.6K 120 22
                                    

Sara POV.

Tak się cieszę, że moja córeczka wróciła. Po naszej rozmowie wróciłam do sali tronowej i usiadłam na moim tronie.

– Archibaldzie! – zawołałam mojego pracownika. Gdy przyszedł zaczęłam mówić dalej. – Ogłoś, proszę, wszystkim mieszkańcom Seranii, że księżniczka Annabelle powróciła i z tej okazji, będzie zorganizowany wielki bal.

– Tak jest, pani – powiedział, ukłonił się i odszedł.

Nie chciało mi się tak siedzieć, więc poszłam do Annabelle. Gdy weszłam do jej pokoju moja córka spała na łóżku, a Percy przytulał ją od tyłu. Uśmiechnęłam się na ten widok. Tak ładnie razem wyglądają. Muszę o tym z nią porozmawiać. Było już późno, więc postanowiłam ich obudzić.

– Hej, zakochańce, pobudka – powiedziałam lekko szturchając ich w ramię.

Gdy otworzyli oczy i spojrzeli na siebie momentalnie odskoczyli w bok zarumienieni. Zaśmiałam się i wyszłam z pokoju.

***

Annabell POV.

Kiedy mama wyszła popatrzyliśmy się na siebie. Obydwoje mieliśmy rumieńe na twarzy.

– To może ja już sobie pójdę – powiedział Percy i wstał, ale ja ponownie go zatrzymałam przytulając się do niego. – Co Ty robisz?

– Przytulam się, a co nie mogę? – spytałam. Chłopak niepewnie odwzajemnił uścisk.

– Dziękuję – powiedziałam po chwili milczenia.

– Za co? – zdziwił się.

– Za to, że jesteś.

Usłyszeliśmy pstryknięcie aparatu. Odczepiliśmy się od siebie i popatrzyliśmy na drzwi. Stali w nich Onet i Getry z telefonem w ręce.

– Będzie na tapetę! – powiedział Onet i się ulotnili.

Zaśmialiśmy się z Percym. Wstałam i poszłam do sali tronowej, gdzie była moja mama. Siedziała na tronie i patrzyła na miejsce obok ze smutkiem. To był tron króla.

– Mamo, wszystko w porządku? – spytałam zatroskana.

Ta, gdy usłyszała mój głos aż podskoczyła i spojrzała na mnie.

– Tak, tak – odpowiedziała wycierając łzę z policzka.

– Co się stało?

– Przypomniał mi się twój ojciec, nic więcej. – przez chwilę żadna z nas nic nie mówiła.

– Jaki on był? – zapytałam wreszcie.

– Był – chwilę się zamyśliła, po czym na jej usta wstąpił lekki uśmiech. – Był opiekuńczy, zabawny, był świetnym królem, zawsze umiał pocieszyć.

– To powiedz, co robi tak królowa? – spytałam z uśmiechem.

– Cóż – nie dokończyła, bo do sali wszedł jeden ze strażników.

– Pani – ukłonił się. – Złapano zbiegłego Mrocznego Anioła.

– Właśnie to robi – powiedziała krótko i spojrzała na mężczyznę. – Wprowadzić!

Przez drzwi przeszło dwóch strażników trzymających kogoś, kogo za Chiny nie spodziewałam się tutaj zobaczyć. To dlatego chłopcy nie pozwolili mi się z nim pożegnać.

– Zack? – spytałam zszokowana.

Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem, tak samo, jak wszyscy tu obecni. Był ubrany jedynie w czarne spodnie miał potargane włosy, a z pleców wyrastały wielkie, czarne skrzydła.

– Ty go znasz? – spytała moja matka.

Nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. Ciągle patrzyłam na Zack'a.

– Annabelle – szepnął anioł. Natychmiast jeden ze strażników przyłożył mu nóż do szyi. Przeraziłam się.

– Nikt ci nie pozwolił się odzywać! – krzyknął.

– Zostaw go! – krzyknęłam, tym razem ja. Myślałam, że zaraz wszystkim oczy wypłyną. Każdy patrzył się tylko na mnie.

– Ja nie muszę Cię słuchać – powiedział strażnik z nożem, więc podeszłam do niego i poraziłam go prądem.

– Jestem córką królowej, więc masz się mnie słuchać – powiedziałam wściekła

– Córko! – krzyknęła królowa.

– Mamo! – spojrzałam na kobietę.

– To ta egzekucja się odbędzie, czy nie? – spytał jeden ze stróżów.

– Nie!

– Tak! – krzyknęłyśmy z mamą w tym samym momencie.

– Za co?! – wkurzyłam się. – Przecież Zack nic nie zrobił!

– A ty skąd o tym wiesz, dziewczynko? – spytał drwiąco drugi strażnik trzymający chłopaka.

– Że co? – wnerwiłam się jeszcze bardziej. Podeszłam do niego. – Jak Ty mnie nazwałeś?! – kopnęłam go w czułe miejsce i rzuciłam nim o ścianę.

– Annabelle, natychmiast przestań! – krzyknęła mama.

Znokautowałam drugiego, trzymającego Zack'a. Pokazałam chłopakowi ruchem głowy, żeby wyleciał przez okno.

– Dziękuję – powiedział, po czym wzleciał w powietrze i wyleciał z zamku rozbijając przy tym szybę.

– Oszalałaś?! – krzyknął strażnik.

Nic nie odpowiedziałam. Rozłożyłam skrzydła i wyleciałam tą samą drogą, co Zack. Nawet nie patrzyłam się za siebie, tylko leciałam. Gdy oddaliłam się już dosyć daleko, ale nadal widziałam zamek usiadłam na gałęzi jednego dużego drzewa. Nie chowałam skrzydeł. Patrzyłam smutnym wzrokiem w niebo do chwili, w której ktoś się do mnie dosiadł.

– Dziękuję, że uwierzyłaś w moją niewinność – powiedział Zack.

– Nie mogłam uwierzyć, że zrobiłeś coś złego – odpowiedziałam dalej patrząc w płynące po niebie chmury.

– Ale, gdybym naprawdę coś zrobił? – spytał niepewnie.

– Cóż, na pewno nie pozwoliłabym na egzekucję – popatrzyłam się na niego.

– Tak czy siak, dziękuję – przytulił mnie.

Odwzajemniłam gest. Słyszałam bicie jego serca. Puściliśmy się i razem patrzyliśmy na chmury. Potem zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się. Nie wierzę, że moja matka i ci wszyscy strażnicy ubzdurali sobie, że Zack zrobił coś złego. To mój przyjaciel.

************************************

************************************

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

************************************

Bogini słońca ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz