Rozdział 26

1.6K 115 1
                                    

– I że ja o tym nie wiedziałem?! – spytał zdziwiony Daniel, kiedy robiliśmy drugie okrążenie na wyścigach.

– No najwidoczniej nie – odpowiedziałam kończąc i wygrywając. Wagle zadzwonił mój telefon.

– Annabell, wracaj szybko – usłyszałam w słuchawce głos Onet'a. – Twoja matka jest chora. Bardzo.

Nic nie mówiąc rozłączyłam się i ruszyłam do zamku z prędkością błyskawicy. Daniel co chwilę się pytał co się stało, gdzie tak pędzę, ale ja nic nie mówiłam. Kiedy dojechałam po prostu wyskoczyłam z auta i pobiegłam do sypialni mojej mamy.
Królowa leżała w łóżku, a dookoła niej stali moi przyjaciele i kilku strażników, a także Archibald. Sara była bardzo blada. Miała potargane włosy i wyglądała, jak trup. Zaczęłam się bać.

– Annabelle – szepnęła słabo widząc mnie. Podeszłam powoli do niej i złapałam ją za rękę.

– Co Ci się stało? – spytałam zmartwienia.

– To śmiertelna choroba, której przyczyną jest ugryzienie przez Tojaka.

– Że przez co? – nie zrozumiałam.

– Tojak to coś w rodzaju wilków tylko, że wilki nie uśmiercają, kiedy Cię ugryzą – podwinęła koszulę. Na jej brzuchu widniały ślady zębów. Jeszcze sączyła się z nich krew.

– Córeczko, teraz mnie posłuchaj – popatrzyła na mnie. – Musisz przejąć ode mnie królestwo – jeden wielki szok.

– Ale ja nie mogę.

– Możesz, musisz i zrobisz to. Ja za kilka dni umrę.

– Nie! – rzuciłam się na nią i ją przytuliłam. Nie mogę uwierzyć, że moja matka, którą znam od niedawna ma umrzeć. Ale, jak trzeba, to zostanę królową.

– Ale ja mam dopiero 17 lat – stwierdziłam.- Jestem za młoda.

– Arnold został królem, kiedy miał 15 lat.- oznajmiła. Wow. – Więc nie wykręcaj się już. Właśnie teraz ruszają przygotowania do twojej koronacji. Zamyśliłam się chwilę.

– A czy jest taka możliwość, żebym jeszcze ostatni raz spotkała się z moją dawną rodziną?- spytałam niepewnie.

– Tak. Musisz zrobić to, co wtedy, gdy przybyłaś do Seranii.

– Idę teraz. Do zobaczenia, mamo.

Przytuliłam ją i pobiegłam po potrzebne rzeczy i przeprowadziłam "rytuał". Pojawiłam się tam, gdzie poprzednim razem to robiłam. Ruszyłam biegiem do domu. Tak się cieszyłam, że mogę ich znowu zobaczyć. Kiedy przebiegałam przez miasto zauważyłam gdzieniegdzie porozwieszane ulotki.

~~~
Uwaga!

Zaginęła dziewczyna. 17 lat, niska, blond włosy, brązowe oczy, jasna cera. Imię Annabell. Jeśli ją ktoś znajdzie proszę o kontakt.

Nr. Tel. 32*****86

~~~

Pod spodem było moje zdjęcie. Czyli jednak moją rodziną zastępcza mnie szuka. W czasie, kiedy ja się bawiłam w Seranii, moi "rodzice" dostawali kota przez to, że mnie nie ma. Poczułam się okropnie. Gdy weszłam do domu cała rodzinka była w salonie i zgadnijcie co. Kłóciła się. Jak zawsze. Kiedy to zobaczyłam zaczęłam się szczerze śmiać z nich. Po chwili w domu panowała cisza, którą przegrywał tylko mój śmiech.

– Nic się nie zmieniliście – powiedziałam radośnie.

– Anna! – wszyscy rzucili się na mnie i mnie przytulili.

Tulili mnie jakieś pół godziny i się rozpłakali ze szczęścia. Potem wszyscy usiedliśmy do stołu i powiedziałam, dlaczego mnie nie było. Prosiłam też, żeby zachowali to w tajemnicy. Wszyscy zaczęli się śmiać. Wszyscy oprócz Estana. Na dowód strzeliłam iskrami z palców. Wszystkim kopary opadły do ziemi.

– Nikomu nie powiemy, obiecuję – powiedział mój starszy brat i mnie przytulił. – Tak tęskniłem.

– Ja też.

Najbardziej tęskniłam za Estanem, tak naprawdę. Był moim "ulubieńcem" z rodziny. Zawsze przy mnie był i nawet teraz, kiedy rodzina się ze mnie śmiała, on mi uwierzył od razu.

***

Trzy godziny później:

– Muszę już wracać – powiedziałam z wyraźnym smutkiem w głosie.

– Jak to? – spytał ojciec. – To nie zostajesz na stałe?

– Niestety nie. Muszę przejąć tron od mojej matki.

– Weź nas ze sobą – zaproponowała Erista.

– Gdyby to było takie proste. Nie mogę.

– Dlaczego?

– To nie jest miejsce dla ludzi.

– A ty kim jesteś, co? – spytał ironicznie Oscar.

– Mieszańcem białego anioła z upadłym aniołem i przyszłą królową, a co? – powiem tak. Szczena mu opadła. I dobrze. Zawsze to on mi dopiekał. Teraz mu się odwdzięczyłam.

– Naprawdę muszę iść.

Pożegnałam się z wszystkimi, ale kiedy jako ostatniego chciałam pożegnać Estana, on rzucił mi się w ramiona i mocno przytulił, jakbym miała mu uciec. W sumie, to właśnie to robię.

– Będę cholernie tęsknić – szepnął mi do ucha, a na moje ramię spadła jego łza. Potem następna i następna, aż sama się rozpłakałam.

– Ja bardziej, braciszku – odpowiedziałam tak samo cicho, jak on i jeszcze mocniej go przytuliłam.

Nie wiem, jak będę żyć bez niego. Bez względu na wszystko to mój brat i kocham go całym moim serduszkiem. Kiedy już go puszczałam on wtulił się we mnie jeszcze mocniej. Gdzieś z tyłu słyszałam cichy płacz mojej rodziny.

– Nie odchodź – szepnął i się rozpłakał. – Proszę.

– Muszę, przykro mi – otarłam ręką łzy z jego twarzy, a także ze swojej. – Będzie mi Ciebie naprawdę brakować. Bardzo. Ale muszę iść.

– Nie, nie puszczę cię – nie puścił.

– Synu – tata próbował go ode mnie oderwać, ale to na nic.

– Estan, proszę – ujęłam jego twarz w dłonie. – Naprawdę muszę iść. Przepraszam. Kocham Cię. Bardzo. Ale to mój obowiązek.

– W dupie mam obowiązki, chcę tylko, żebyś była przy mnie! – krzyknął zrozpaczony.

Pół godziny musiałam do niego mówić, ale wkońcu mnie puścił i przytulił się do Amandy, a ta do niego. Z ciężkim sercem wyszłam z domu posyłając ostatnie smutne spojrzenie mojemu kochanemu bratu.

Bogini słońca ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz