Rozdział 14

42 6 0
                                    

Całą noc siedziałem na tych krzesłach, nawet raz mi się usunęło. Byłem zmęczony, ale teraz ona jest dla mnie ważna.
Z samego rana weszłem na salę. Jeszcze spała, więc usiadłem obok jej łóżka i trzymałem jej rękę. Była taka cudowna jak spała. Moja śpiąca królewna.
- Paul - obudziła się
- Ciii kochanie śpij jeszcze, dopiero 4 rano.
- Ty też powinieneś iść spać. Martwię się o ciebie.
- Kochanie nie martw się, martw się sobą.

W tym momencie się przesunęła na brzeg łóżka i odkryła kołdrę.
- Chodź - powiedziała, dodając swój śliczny uśmiech.
- Ale my tak nie możemy. Przepisy zakazują.
- Od kiedy ty się przejmujesz przepisami? - zapytała marszcząc czoło.
- Masz rację! Pieprzyć przepisy. - położyłem się do niej otulając ją w talii. Tak pieknie pachniała. Mógłbym tak codziennie zasypiać.
Oto w ten sposób usneliśmy oboje na łóżku szpitalnym.
Spaliśmy tak dopóki nie uslyszeliśmy czyjś głos. Była to mama Clary.

- Ohh jak wy słodko wyglądacie! - powiedziała z entuzjazmem.
- Mamoo... - powiedziała Clara. Była zażenowana, bo na jej policzki wkradł się rumieniec.
- No dobra. Clara, bo musisz złożyć zeznania i państwo z policji są na korytarzu. Jesteś w stanie?

Clara POV

- Tak mamo zawołaj ich.
Po chwili przyszła kobieta i mężczyzna w mundurze policyjnym.
- Bym prosiła pana o wyjście. - powiedziała kobieta do Paula
- Czy Paul może zostać z mną? - zapytałam z wielką nadzieją, aby się zgodziła.
- Jeśli pani chce.
Paul usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę. Niby mały gest, ale dodawał mi otuchy. Czułam, że nie jestem z tym sama, że on jest z mną.
Po opowiedzeniu wszystkiego policji do sali wszedł lekarz.
- Witam panią! Widzę, że pani chłopak jest cały czas przy pani. To bardzo dobrze. Przechodząc do rzeczy... Pani wyniki są dobre i nie ma potrzeby żeby pani leżała tu na wieki. Jutro będzie pani miała wypis i będzie mogła wyjść do domu.
- To świetnie! Dziękuję panu bardzo! Miłego dnia!
- Pani również - i wyszedł z sali, a ja z Paulem zostałam sama.

Mój chłopak- pomyślałam. Jak to cudownie brzmi.

- Słońce idę do baru, chcesz coś?
- No pewnie
- No to czekam na zamówienie. - poruszał brwiami.
- Moje zamówienie brzmi " zaskocz mnie " .

Nic nie powiedział tylko poszedł. Starałam się sobie przypomnieć coś szczególnego z tego wypadku, ale nic... Pustka...
Paul przyszedł po niespełna 10 minutach. Przyniósł mi moje ulubione słodkości: żelki, czekoladę, lubisia, góralka i coś do picia, czyli tymbarka.
- Skąd wiedziałeś? - zapytałam z ciekawością.
- U ciebie w domu tyle tego się wala, a zwłaszcza w pokoju. Trudno nie wiedzieć skarbie.
- Ohh no tak, zawsze zapominam wyrzucić.
Razem z Paulem siedzieliśmy jeszcze do 22. Wkońcu kazałam mu iść do domu. Był zmęczony na maxa. Na pożegnanie pocałował mnie i powiedział:

- Kocham cię!
- Ja ciebie też! Teraz leć!
- Będę rano gdy wstaniesz. Obiecuję!
- Dobrze, dobrze! Dobranoc- powiedziałam machając mu ręką. Odmachał mi i wyszedł.
Też byłam zmeczona, więc usnęłam z myślą o nim.

Nie OdchodźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz