Rozdział 28

25 6 0
                                    


Czekałam cały czas na karetkę, czułam jakby mijały godziny. Bałam się, że nie umiem mu pomóc. Operatorka powiedziała mi, żebym z nim rozmawiała, bo nie mogę utracić z nim kontaktu pod żadnym pozorem. Także musiałam czymś uciskać jego ranę. Do uciskania tego użyłam mojej bluzy, którą znalazłam w jego samochodzie.

- Paul kochanie... - mówiłam przez płacz 

- Clara ja nie wiem ile wytrzymam - mówił tak niesłyszalnie - to bardzo boli - zauważyłam łzę na jego policzku.

- Jeszcze chwilę - złapałam go za rękę 

- Policzek ci krwawi kochanie - dotknęłam mojego policzka i poczułam krew... Dużo krwi.. Ale dla mnie w tej chwili ważny był on!

- To nic, teraz tylko ty się liczysz! -  pocałowałam go przelotnie w usta.

- Kocham cię Clara - i zamknął oczy. Próbowałam go jakoś obudzić, ale nic. Wtuliłam się w niego  i pozostało mi tylko czekać na karetkę. 

Nagle podniosłam głowę, bo usłyszałam czyjeś kroki za sobą. Chciałam się obejrzeć kto to idzie lecz nim się obejrzałam dostałam czymś ciężkim w tył głowy. Przed oczami miałam mroczki, a potem nastała ciemność...


Paul POV 

Obudziłem się w szpitalnym łóżku, a przy mnie leżała mama. Musiała od dawna tu siedzieć, bo spała. Gdy tylko poczuła, że się poruszam otworzyła oczy.

- Mamo co z Clarą? - ona tylko posmutniała, chciałem zadać więcej pytań, ale przyszedł do nas lekarz.

- Witam Paul! Jak się czujesz?

- Dobrze - nie miałem ochoty z nim ani z nikim rozmawiać, chciałem usłyszeć tylko jej głos.

- Byłoby gorzej gdyby nie twoja dziewczyna, która cię uratowała. Wykrwawiłbyś się  na śmierć gdyby nie ona.

- Panie doktorze co z nią? - on od razu zmienił wyraz twarzy.

- Pani Clara ma przecięty policzek nożem, który już zaopatrzyliśmy, ale... - przedłużał swoją wypowiedź, a ja nie mogłem czekać.

- Ale? 

- Dostała czymś metalowym w tył głowy i do tej pory jeszcze się nie obudziła.

- Ale jak to nie obudziła? Co jej jest? 

- Czekamy na badania. Teraz liczy się czas. - i wyszedł, a ja w oczach miałem łzy.

- Paul będzie dobrze - mama zaczęła mnie pocieszać, ale ja tego nie chciałem.

- Mamo wyjdź stąd!

- Ale Paul...

- Mamo wyjdź, chcę być sam! - nie lubię na nią krzyczeć, ale wtedy nie myślałem o tym.

Gdy wyszła ja nie hamowałem łez. Ona mnie uratowała, a teraz przeze mnie sama leży w szpitalu. To moja wina. Mogłem jej nie zostawiać samej, mogłem tam z nią być. Nie dość, że została prawie zgwałcona przez tego chuja to jeszcze będzie miała ranę na policzku. Dla mnie może ją mieć, ale ona nigdy się z nią nie pogodzi.

Nie mogłem dłużej czekać, musiałem do niej iść. Gdy wstałem poczułem ból, więc pomyślałem, że wezmę wózek, który stał obok. Wyjechałem przed salę gdzie stała moja mama.

- Mamo gdzie ona leży? 

- Pod salą numer 4. A gdzie ty jedziesz? 

- Do mojej ukochanej...  - i pojechałem w stronę sali.


Nie OdchodźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz