Rozdział 18

44 6 0
                                    

Wstałam o 7 rano. Do szkoły mam jeszcze godzinę, więc mogę zrobić wszystko na spokojnie. Wzięłam wszystko co było mi potrzebne do kąpieli i poszłam do łazienki. Po 15 minutach w wodzie zeszłam na dół, żeby zjeść coś lekkiego. Niestety w lodówce nie było tego na co miałam ochotę, więc wzięłam tylko sok.

Idąc do salonu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo kto może o tej godzinie przyjść do mnie. Otworzyłam drzwi, a w nich stał nie kto inny jak mój Romeo. W ręku trzymał bukiecik kwiatów.

Rzuciłam mu się na szyję, nie tylko z tęsknoty, ale też i dlatego, że jest

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rzuciłam mu się na szyję, nie tylko z tęsknoty, ale też i dlatego, że jest.

- Wowo, kochanie, aż tak się stęskniłaś? - zapytał używając tego pociągającego głosu.

- Nawet nie wiesz jak - pocałowałam go przelotnie w usta.

- Czyli nie tylko ja szaleję? - zapytał poruszając brwiami.

- Nie tylko ty kochanie. A to dla mnie? - wskazałam na bukiecik.

- To dla dziewczyny, na której punkcie szaleję, która jest piękna , którą kocham , którą chciałbym teraz pocałować. - tak się bawi... no okey

- No to leć do niej, bo ona nie lubi czekać! - zaczęłam się z nim droczyć

- Jakbym zapomniał - wbił się w moje usta, całowaliśmy się, aż nam nie zabrakło tchu.

- A to o mnie chodziło? 

- Tak księżniczko. - wręczył mi bukiet, a ja włożyłam go do wody.

Oboje wyszliśmy z domu trzymając się ręce. Weszliśmy do samochodu,  a Paul wyjechał na drogę.

- Wiesz co kotek... - przerwał ciszę, która mi nie przeszkadzała, bo miałam go przy sobie.

- Tak?

- Od zawsze nie lubiłem poniedziałków, ale ten zapamiętam na zawsze 

- Umm, a dlaczego?

- Bo będę mógł trzymać twoją malutką rączkę na oczach wszystkich, pocałować kiedy tylko zechce i przytulić gdy będę tego potrzebował - uśmiechnął się, a ja poczułam, że mi łzy napływają do oczu.

- Ej kotek czemu płaczesz? Coś zrobiłem nie tak? - złapał mnie za rękę i pocałował ją.

- Nie po prostu... To było takie piękne. Nigdy nikt do mnie tak nie powiedział, nigdy nikt tyle dla mnie nie zrobił co ty robisz! Kocham cię! - byłam gotowa, żeby pocałować go w policzek, ale spryciarz odwrócił głowę i pocałowałam go w usta.

- Ja ciebie też!

Reszta drogi minęła nam spokojnie. Śpiewaliśmy razem, śmialiśmy się. Ale nadszedł ten moment, otóż byliśmy pod szkołą, a ja nie wiem czemu, ale się zestresowałam. Oczywiście Paul to zauważył...

- Będzie dobrze księżniczko! - pocałował mnie w usta.

Wyszliśmy z samochodu trzymając się za ręce. Każdego wzrok był zwrócony na nas. Nie dziwie się im. My wrogowie, którzy są znani w szkole  teraz razem? Sama się sobie dziwie, ale cóż tak bywa.  

Na holu szkolnym spotkaliśmy Sophie. Patrzyła się na mnie jakby chciała mnie zabić, ale to co powiedziała mnie wkurwiło.

 - Pasują do siebie, mają tą samą chorobę " brak mózgu " - jej " przyjaciółeczki " zaczęły się śmiać, a ja zauważyłam, że Paul chciał do niej podejść. Za to ja miałam inny plan. Podobno Sophie chce być z Paulem no to wykorzystam to. Zatrzymałam Paula i zaczęłam go namiętnie całować na jej oczach. Zauważyłam, że zrobiła tylko wielkie oczy i oburzona poszła w drugą stronę.

- Mmm.. kochanie co to miało być? 

- Nie podobało ci się? - powiedziałam kuszącym głosem.

- Oczywiście, że tak - pocałował mnie w czoło


Reszta dnia minęła nam spokojnie. Każdy nam gratulował, życzył szczęścia itd. Lecz najtrudniejsze było przed nami. Mianowicie kolacja z naszymi mamami....


Piszcie czy wam się podoba. 

Nie OdchodźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz