Gdyby ktoś spytał, Even odpowiedziałby, że jest całkiem trzeźwy. Lekkie zawroty głowy i przyjemne rozluźnienie nie kwalifikowały go w jego mniemaniu do określenia „wstawiony". Niezależnie jednak od jego opinii, fakty pozostawały faktami i to, jak niespodziewanie lekko rozmawiało mu się ze Sky'em prawdopodobnie miało z alkoholem jakiś związek.
Zmieniając trochę temat, sytuacja była nieco niezamierzenie romantyczna – Even doszedł do wniosku. Obserwowanie razem imitacji gwiazd na sklepieniu Piekła może i nie figurowało na liście najlepszym pomysłów na randkę – gdybyśmy oczywiście założyli, że taka lista istniała – ale, nie czepiając się powierzchownych szczegółów, tak. Sytuacja miała w sobie jakąś osobliwą nutę romantyzmu, choć Even z pewnością nie wspomniałby o tym głośno. Wolał leżeć na kościanym bruku i doszukiwać się ze Sky'em ziemskich konstelacji na sklepieniu, nawet jeśli było to zupełnie absurdalne. Z pewnością wolał to, niż narażanie się na gniew chłopaka i zniszczenie przyjemnej chwili niepożądanymi zalotami.
- To wygląda jak „wielka niedźwiedzica" – Even wyciągnął rękę nad głowę, żeby wskazać domniemany gwiazdozbiór palcem.
- Z której strony to wygląda jak niedźwiedź? – skomentował Sky, przewracając z rozdrażnieniem oczami. A może było to źle maskowane rozbawienie?
- A od kiedy prawdziwa „wielka niedźwiedzica" wygląda jak wielki misiek, co? – zaśmiał się Even. Może i podobieństwo świateł miasta odbitych na sklepieniu Piekła nie było zbyt bliskie rzeczywistym gwiazdom, ale argumenty Sky'a miały jeszcze mniej sensu – Sky, powiedz – zastanowił się chłopak, przewracając się na bok i podpierając głowę na ręce, żeby spojrzeć w stronę białowłosego – Skoro Bóg naprawdę stworzył świat, a nie jest to efekt wielkiego wybuchu, czemu nie ułożył gwiazd w jakieś sensowne kształty?
Sky westchnął.
- Czemu zakładasz, że wszystko wiem? – spytał, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Bo jesteś tu długo, prawda? – to wydawało się Evenowi wystarczającym powodem.
- Na pewno dłużej od ciebie, nowy – kącik ust Sky'a uniósł się odrobinę.
- Mam wrażenie, że wiesz więcej niż reszta...
- Skąd ten pomysł? – białowłosy zmrużył lekko oczy.
- Nie wiem. Może temu, że reszta nie wie za wiele o tobie? – Even wzruszył ramionami.
- Jeśli przez „resztę" masz na myśli tych dziwaków z Portierni, to nie za wiele o czymkolwiek mówi. Oni nie mieszkają w mieście, sami mało wiedzą. Są tak trochę... wyłączeni z... wszystkiego – teraz przyszła kolej Sky'a na wzruszanie ramionami.
- Wszystkiego? – Even uniósł brwi wymownie.
- No... mam na myśli... wszystkiego tego, co obchodzi zwykłych mieszkańców miasta... Relacje klas społecznych, polityka i takie tam... - mówił Sky, zajmując ręce wyrywaniem kawałków mchu spomiędzy kostek bruku.
- Klas społecznych? – Even zamrugał – Są tu... klasy społeczne? To znaczy jak... arystokracja, proletariat i tak dalej?
- Mhm... coś w tym stylu. W końcu mamy monarchię, nie demokrację, więc to normalne – średniowieczny ustrój polityczny Piekła zdawał się nie tyle nawet nie szokować, co ani odrobinę nawet nie dziwić Sky'a.
- Huh... - Even wrócił do leżenia na plecach i wpatrywania się w „gwiazdy". Tym razem jednak jego myśli nie krążyły wokół wyimaginowanych gwiazdozbiorów, ani rozważaniu czy może obecną sytuację zaliczyć sobie w głowie jako randkę. Wszystko w Piekle go zadziwiało. I z każdą chwilą zadziwiało coraz bardziej. Zastanawiał się czy z czasem będzie w stanie się przyzwyczaić. Choćby do zupełnie nowego ustroju politycznego. Teoretycznie w Anglii zetknął się już z monarchią, jednak każdy dobrze wiedział, że królowa to tylko podtrzymywany dla tradycji relikt przeszłości i że rodzina królewska nie ma w rzeczywistości żadnej władzy – Czyli do której klasy należę? – zainteresował się chłopak. Wpatrując się w firmament nie zobaczył, ale usłyszał jak bardzo rozbawił tym pytaniem białowłosego.
CZYTASZ
Heaven (boyxboy)
FantasyHeaven, dziewiętnastoletni chłopak o naturze sceptyka, nieznoszący ponad wszystko nielogiczności i swojej do bólu religijnej, homofobicznej rodziny, zostaje pewnego niefortunnego wieczoru uwolniony od wszelkich ziemskich zmartwień, kiedy maska jego...