XXV - Rozczarowanie

2.5K 220 232
                                    

Po tym jak Sky pomógł Heavenowi znaleźć odpowiedni pas na broń, wytłumaczył mu podstawowe zasady rządzące w Straży i wreszcie odprowadził go do jego nowego pokoju, poczuł jak resztki energii schodzą nagle z jego ciała, pozostawiając go ledwie stojącego na nogach. Szybko wrócił do swojego pokoju, zamknął drzwi na klucz, po czym przysiadł na idealnie pościelonym łóżku i schował twarz w dłoniach. Nigdy chyba nie czuł się tak zażenowany.

Czym miała niby być ta reakcja?! Łzy? Ledwie powstrzymał się od płaczu? Co się z nim działo? Nie miał najmniejszego powodu do smutku. Ani lęku. Dlaczego jego serce biło tak szybko? Przecież nie dbał o opinię innych. Jak niby mogły zaszkodzić mu plotki? Ludzie wtrącający się w nieswoje sprawy? Przecież nigdy go nie obchodzili. Zresztą, to nie tak, że jego reputacja mogła jeszcze bardziej ucierpieć.

Syn Lucyfera, pierwszy w kolejności kandydat do tronu, powinien świecić przykładem. On nigdy jednak tego nie robił, co więcej, on zdecydował się tego nie robić i postanowił zaakceptować konsekwencje, a jednak... A jednak być może nie był tak twardy jak sądził.

Z głośnym westchnieniem, Sky wstał z łóżka i podszedł do lustra. W momentach takich jak ten, zawsze czuł przemożną chęć spojrzenia sobie samemu w oczy, upewnienia się, że wciąż jest tym, kim jest. Sobą.

Odbicie mówiło dokładnie to samo, co zawsze. Białe włosy migotały w sztucznym świetle lampy. Tak, właśnie. Białe. Anielskie włosy syna Diabła. Tak, właśnie. Sky był dokładnie tym, co widzieli w nim ludzie.

Rozczarowaniem.

***

Even, jak zawsze, obudził się z lekkim grymasem. Nawracający sen jak zwykle pozostawił po sobie dziwnie namacalny ślad niepokoju. Uczucie, że coś się kończy. Jakby ziemia usuwała mu się spod stóp. Jak zawsze jednak, wystarczyło parę minut, żeby resztki nocy wyparowały z głowy chłopaka. Tym razem jednak, kiedy to się stało, zalała go fala nawet silniejszych, mniej przyjemnych emocji. Miejsce, w którym się obudził było obce i niezbyt przytulne. Dopiero jednak nawrót wspomnień z poprzedniego dnia wywrócił żołądek Evena do góry nogami. Bez dłuższego ociągania, chłopak zerwał się z łóżka i zabrał do wrzucania na siebie nowych, jednobarwnych ciuchów w pośpiechu. Co, jeśli zaspał?

Starając się nie myśleć o czekającym go dniu w zupełnie nowym i prawdopodobnie niezbyt przyjaźnie nastawionym do niego otoczeniu, Even doprowadził się szybko do porządku i wyszedł ze swojego pokoju. Poprawiając nerwowo otaczający jego biodra pas na broń, skierował swoje kroki w stronę stołówki, którą poprzedniego dnia pokazał mu Sky.

Właśnie, Sky. Ciekawe jak się trzymał po tym swoim wczorajszym ataku paniki, załamaniu, czy czymkolwiek jego niemal-płacz miał być. Even nie chciał przyznać, że się martwił, ale się martwił.

Wchodząc do dużego pomieszczenia, pełnego długich stołów, zajmowanych przez grupki czarnowłosych aniołów, Even natychmiast poczuł na sobie spojrzenia co najmniej połowy obecnych. Ciekawe czy plotki o dołączeniu, czy może raczej próbie dołączenia, do Straży człowieka zdążyły się już roznieść? A może chłopak po prostu aż tak wyglądał na odmieńca, nawet ze swoimi ciemnymi włosami i urodą, której udało się już raz zmylić Cassiel'a? Nie, żeby Even sam uważał się za piękność.

- Tu jesteś – na głos, dochodzący gdzieś zza jego pleców, chłopak niemal podskoczył.

- Sky – odezwał się, zaskoczony.

- Spóźniłeś się – mruknął białowłosy, wciskając Evenowi tacę z jedzeniem do rąk – Chodź – rzucił potem krótko, ruszając w tylko sobie znanym kierunku.

Heaven (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz