XLIII - Zmęczeni życiem

1.9K 192 67
                                    

Coś wybiło go na moment ze snu. Z transu – być może byłoby lepszym określeniem. Zamrugał powoli, z trudem unosząc powieki – z łatwością natomiast je opuszczając. Przez chwilę wszystko wydawało się zamazane, jakby patrzył przez mgłę. Z drugiej strony, czy miało to jakieś znaczenie? I tak nie było na co patrzeć. Czy zamykał oczy, czy trzymał je otwarte – widział jedynie biel. A jednak coś go przebudziło.

Nie był to żaden dźwięk. Z pewnością nie dotyk. Nie zmiana natężenia światła. Nie chłód, ani wzrost temperatury.

Co więc się zmieniło?

Nie miał za wiele czasu. Już teraz mógł to poczuć. Na samym skraju jego świadomości czaił się on. Jak długo był w stanie trzymać go w ryzach?

A jednak nie mógł zignorować swojego przeczucia. Coś poczuł. Coś go obudziło.

Zamknął więc na powrót oczy, oceniając, że będzie w stanie wytrzymać parę, może parędziesiąt sekund. Kogo powinien jednak wybrać? Odpowiedź zdawała się prosta, jednak nie mógł mieć pewności, że osoba, którą chce znaleźć w ogóle istnieje. Z drugiej strony, czy miał jakieś inne opcje? Doskonale znając pesymistyczną odpowiedź na to pytanie, zaryzykował. Biorąc głęboki oddech, rzucił się w pustkę, świadomy, że ma jedynie parę chwil, zanim wszystko się rozsypie. Mocniej niż zwykle, był w stanie go poczuć. Czający się na skraju jego świadomości chaos.

***

- Heaven, dobrze się czujesz? – Sky przygryzł wargę, obserwując chłopaka z niepokojem.

Nie zdziwiłby się, gdyby Heaven miał już dość. Od rana był zmuszony siedzieć w jednym miejscu z zamkniętymi oczami i koncentrować się. Ojciec stwierdził, że chłopak musi sam dojść do tego w jaki sposób przekazać Barierę komuś innemu, bo nikt inny nie ma pojęcia jak to działa. Heaven stwierdził, że on sam też nie ma pojęcia, ale, jakby nie patrzeć, tylko on miał jakiekolwiek szanse dojścia do odpowiedzi. Od kilku godzin więc siedział na ziemi, na placu treningowym, z całej siły usiłując zrozumieć mechanizm działania tej całej techniki, ignorując zdziwione, podejrzliwe i czasem rozbawione spojrzenia reszty Strażników. Sky starał mu się w tym ignorowaniu pomagać, gromiąc każdego gapia wzrokiem. Zdecydowanie nie pomagał mu w tym zadaniu fakt, że do jego urodzin został jeden dzień, i, co za tym idzie, że wszyscy posyłali w jego stronę ukradkowe spojrzenia, czekając pewnie aż zmieni zdanie. Chyba nikt nie wierzył, że naprawdę pozostanie przy swojej decyzji i nie zrobi nic w kierunku zapewnienia sobie miejsca w kolejce do tronu. Czego większość ludzi jednak nie zauważała to to, że ich brak wiary tylko bardziej go motywował.

- Heaven? – powtórzył, kiedy chłopak nie odpowiedział. Sky wiedział, że nie powinien mu przerywać, ale coś w jego zachowaniu go zaniepokoiło. Heaven wciąż siedział na ziemi, nie poruszając się, jednak od kilku sekund jego oczy były otwarte. Fakt, że nie odpowiedział jeszcze na jego pytanie, zadane parę chwil temu, z pewnością nie uspokoił białowłosego. Nie czekając więc już dłużej na odpowiedź, Sky przykucnął na ziemi naprzeciwko niego, żeby pochwycić jego wzrok i upewnić się, że wszystko w porządku. – Heaven? – powtórzył jeszcze raz.

Heaven tylko zamrugał. Jego wzrok utkwiony był gdzieś w okolicy własnych kolan. Zamrugał jeszcze raz. A potem... położył dłonie na ziemi. Czy raczej na ubitym, brudnym pyle placu treningowego, który pewnie już dawno przesiąkł krwią i potem wielu pokoleń Strażników. Położył na nim dłonie, po czym nabrał ziemi w garście i przesypał ją przez palce, wpatrując się w brudny pył z wysoce podejrzanym zafascynowaniem.

- Um... ...Heaven? – Sky powtórzył po raz ostatni, zastanawiając się czy od tych paru godzin ciszy i skupienia chłopakowi nie zaczęło odbijać.

Heaven (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz