XX - Sprawy osobiste

2K 233 57
                                    

- Tsk. Możesz przestać?

Even uniósł wzrok, zaskoczony, przestając kopać kamień dla zabicia nudy.

- Irytuje cię to? – spytał.

- Wkurwia – wycedził przez zęby Cassiel.

- Rozumiem – Even pokiwał głową. Potem wrócił do swojej wątpliwej rozrywki.

- Chyba ci życie niemiłe – skomentował Strażnik.

- Nie zabijesz mnie w obecności kogoś innego – wyszczerzył się Even.

- Może nie. Za to mogę donieść na ciebie, że podszywałeś się pod arystokratę – ton chłopaka był zimny jak lód.

- Tego też nie zrobisz – niewzruszony Even dalej bawił się w kopanie kamyków.

- Skąd ta pewność?

- Bo boisz się Sky'a – Even oderwał wzrok od ziemi i wbił go w oczy Strażnika. Nie było chyba nic przyjemniejszego od patrzenia jak ten powoli zbliża się do granic swojej cierpliwości. Even dobrze jednak wiedział, że jest bezpieczny. Nie tylko miał na Cassiel'a haczyk w postaci więzienia, ale też dobrze pamiętał jak chłopak stracił całą pewność siebie, kiedy Sky wściekł się na niego podczas Festiwalu. Może i białowłosy nie był jego najbliższym przyjacielem, jednak wciąż się znali. Poza tym, Cassiel nie mógł wiedzieć jak wyglądały obecnie ich relacje.

- Sky'a? – mina Strażnika wyrażała niedowierzanie pomieszane ze złością – Serio będziesz mnie zastraszał swoim chłopakiem?

Even już chciał odruchowo odpowiedzieć, że on i Sky nie chodzą ze sobą, jednak w porę się powstrzymał. W tej chwili zdecydowanie bezpieczniejszą opcją było pozwolenie Cassiel'owi myśleć co chce. Even wzruszył ramionami.

- Czemu nie?

- Kiedyś cię zabiję, przysięgam – brzmiała odpowiedź Strażnika.

- Czym ja cię tak właściwie aż tak bardzo rozzłościłem, żebyś życzył mi śmierci? – zastanowił się na głos Even. Czyżby duma Cassiel'a była aż tak rozbuchana, żeby zabić kogoś, kto nabierał go przez chwilę, że jest kimś innym?

Cassiel zdążył tylko prychnąć i przewrócić oczami, zanim przedłużające się czekanie chłopaków dobiegło wreszcie końca. Około pół godziny minęło odkąd wyszli razem z wartowni i zatrzymali się przed bramą wyjazdową z miasta, czekając na drugiego członka eskorty, który miał dołączyć do nich z bramy wschodniej. Cassiel wyglądał na mocno zirytowanego faktem, że nie może zaprowadzić Evena do Portierni sam i tu powstawało pytanie: czy to dlatego, że planował po drodze morderstwo i późniejsze zrzucenie winy na atak demonów, czy dlatego, że naprawdę nie przepadał za drugim członkiem eskorty? Even stawiał na to pierwsze, bo nie sądził, że Cassiel może nie lubić aż tylu ludzi.

- Już tu jest! – oznajmiła Kiara, wychylając się przez drzwi wartowni.

- Dobra, miejmy to już za sobą – westchnął Cassiel.

Wtedy przez drzwi, mijając Kiarę, wyszedł Strażnik, a Even zamarł w niedowierzaniu. Nagle poirytowanie Cass'a nabrało znacznie więcej sensu.

- Sky? – imię chłopaka samo opuściło usta Evena.

- Heaven? – Sky też wyglądał na zaskoczonego, ale zdecydowanie mniej – No tak – westchnął – A kto inny miałby chcieć eskorty do Portierni? – zwrócił się do samego siebie, po czym, nic już więcej nie mówiąc, podszedł do czekających na niego chłopaków. Even odruchowo zwrócił uwagę na to jak białe kosmyki, w zestawieniu z tego samego koloru strojem i odcieniem skóry Sky'a, nadawały mu nieco surrealistycznego wyglądu. Jego jasna postać zdawała się nie pasować do otoczenia.

Heaven (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz