Nie spędzili dużo czasu w domu rodziców Evena. Cassiel dopił kawę i powiedział, że musi się już zbierać. Kiedy wychodzili z bloku, Kuba wpadł przypadkiem na kogoś, kto właśnie miał chyba zamiar wejść.
- Przepraszam! – powiedział odruchowo, zapominając na moment, że ludzie go nie widzą i nie słyszą.
- Nic nie szkodzi! – Dziewczyna odsunęła się o krok, posyłając mu przepraszający uśmiech. Oh, miała dar.
- Proszę, wchodź. – Kuba i Cassiel odsunęli się z przejścia. Dziewczyna jednak zawahała się.
- Um, jeszcze nie... Nie zadzwoniłam na domofon – wyjaśniła, wyglądając na zakłopotaną. W tamtym momencie Kuba zauważył, że jest bardzo, bardzo ładna. Mimo, że kolor jej włosów był jeszcze bardziej marchewkowy niż jego. Ciekawe.
- Drzwi są otwarte. – Uśmiechnął się, nie puszczając ręką klamki.
- Um... - Teraz dziewczyna wyglądała na jeszcze bardziej zakłopotaną. – Poradzę sobie – powiedziała, poprawiając grzywkę nerwowym gestem.
Kuba, zmieszany, puścił klamkę i pozwolił drzwiom zatrzasnąć się. Posłał spojrzenie Cass'owi, który patrzył na niego z równym niezrozumieniem, ale za to znacznie większą dozą „mam to gdzieś". Chłopcy oddalili się parę kroków, ale Kuba nie wytrzymał z ciekawością i odwrócił się. Palec dziewczyny wisiał w powietrzu tuż nad przyciskiem z nazwiskiem „Christian".
- Znałaś Evena? – wypalił, zanim zastanowił się czy to taktowne. Cass posłał mu zirytowane spojrzenie. Pewnie chciał już jak najszybciej wracać do Piekła.
- Wy go znaliście? – Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
- Tak, to mój przyjaciel. – Kuba uśmiechnął się przyjaźnie. – Właśnie odwiedziliśmy jego mamę – dodał.
- Oh. – Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. – Też właśnie miałam taki zamiar. Właściwie miałam zamiar odwiedzić Evena. Już od... dłuższego czasu. Ale się spóźniłam – powiedziała, a kąciki jej ust opadły.
- Oh, przykro mi. – Kuba natychmiast się przejął. – Przyjaźniliście się? Jestem Kuba, tak w ogóle. – Podszedł do dziewczyny i uścisnęli sobie ręce.
- Hope – przedstawiła się dziewczyna. – A to jest Victoria.
- Mam cztery – malutkie dziecko trzymające Hope za rękę pokazało mu trzy wyciągnięte palce – latka – dokończyło, po czym uśmiechnęło się z dumą. Kuba omal nie podskoczył, dopiero teraz zauważając małą dziewczynkę.
- Bardzo ładne imiona – powiedział, uśmiechając się i udając, że wcale nie przeoczył rudego dziecka, które przecież nie zmaterializowało się teraz przed nim.
- A ten pan? – Victoria wskazała palcem na Cass'a. Ten obrzucił ją spojrzeniem spod zmarszczonych brwi.
- To Cassiel. – Kuba machnął ręką. – Nie mówi za dużo.
- Bardzo ładne imię. – Victoria posłała Cass'owi uśmiech. Ten tylko zamrugał i nic nie odpowiedział.
- Więc... stresujesz się przed wejściem? – Kuba wskazał ruchem głowy drzwi. – My też się stresowaliśmy – spróbował dodać Hope otuchy. – Ale mama Evena to bardzo miła kobieta.
- A jak się trzyma? – Dziewczyna przygryzła wargę. – Nie jestem z rodziny, nie chciałabym przeszkadzać...
- My też nie jesteśmy z rodziny. – Kuba posłał jej uspokajający uśmiech. – Myślę, że jeśli chcesz z nią porozmawiać, to powinnaś. Dobrze się znałaś z Evenem?
CZYTASZ
Heaven (boyxboy)
FantasyHeaven, dziewiętnastoletni chłopak o naturze sceptyka, nieznoszący ponad wszystko nielogiczności i swojej do bólu religijnej, homofobicznej rodziny, zostaje pewnego niefortunnego wieczoru uwolniony od wszelkich ziemskich zmartwień, kiedy maska jego...