LI - Od wieków, na wieki

1.7K 174 67
                                    


- Stresujesz się? – spytał Kuba.

- Nie. Czemu miałbym? – Cass jak zwykle odezwał się chłodnym tonem. – Za to ty tak. Bez sensu.

Kuba wziął uspokajający oddech.

- Wcale nie – zaprzeczył.

- I tak cię nie zobaczą – przypomniał mu Cassiel.

- Ciebie zobaczą.

- I? – Cass uniósł brwi.

- Ty? Rozmawiający z rodzicami Evena? Udający jego przyjaciela, o którym nigdy nie słyszeli? – Kuba pokręcił głową i westchnął. – Powiedz mi, czym miałbym się niby nie stresować? Przecież to nie ma szans wypalić...

Telefon Kuby zawibrował w jego dłoni.

- Jesteś na miejscu – oznajmił sztuczny głos GPSa.

Razem z Cass'em zatrzymali się przed wysokim, betonowym budynkiem. Kto by pomyślał, że w Londynie znajdują się takie miejsca. Blok kojarzył się Kubie bardziej z komunistyczną zabudową Warszawy, niż klimatycznymi kamieniczkami stolicy byłego Imperium Brytyjskiego. Z drugiej strony, nigdy nie był w Anglii, więc może i był to normalny widok.

- Nędza... - ocenił Cassiel, jak na arystokratę przystało.

- Raczej przeciętna przeciętność. – Kuba wzruszył ramionami. – Więc – klasnął w dłonie – plan jest taki. Dzwonisz na domofon. Pamiętasz, tłumaczyłem ci co to? Przedstawiasz się, mówisz, że wpadłeś, bo niedawno usłyszałeś o śmierci Evena. Byliście dobrymi kumplami, ale poznaliście się na obozie muzycznym i mieszkaliście zbyt daleko, żeby się spotykać. Że chcesz pogadać. I pogłaskać psa. Pamiętaj, bo nie wybaczy ci jak zapomnisz.

Cass wzniósł oczy do nieba.

- Co sprawia, że myślisz, że zależy mi na jego wybaczeniu? – Westchnął.

Kuba przewrócił oczami.

- Wiem, że tak naprawdę go lubisz. Byłeś tylko wkurzony, że ukradnie ci księcia.

Cass natychmiast zgromił go spojrzeniem.

- To najgłupsza rzecz jaką w życiu słyszałem, a musiałem wysłuchiwać jak tłumaczysz mi koncept monarchii na Ziemi. Podział społeczny równych sobie ludzi? Idiotyzm.

- Zgadzam się. Dlatego nie ma tego systemu już od dłuższego czasu. – Kuba zaczynał podejrzewać, że Cass jednak się stresował. Przeciąganie rozmowy w taki sposób nie było w jego stylu.

- Jesteśmy w Anglii – powiedział, jakby zupełnie od rzeczy. Kuba potrzebował chwili.

- Rodzina królewska w Anglii to tylko tak na pokaz. To celebryci, nie władcy. – Machnął ręką. – A teraz, przestań udawać, że tak pochłania cię rozmowa ze mną i rusz się w końcu. Ja poczekam tutaj.

- Huh? – Na twarzy Cassiel'a odmalowało się nagle kompletne zagubienie. – Nie idziesz... ze mną? – Zamrugał.

- Pomyślałem, że na wypadek, gdyby ktoś z rodziny Evena miał dar i był w stanie mnie zobaczyć, lepiej będzie jak nie wejdę z tobą. – Zdaniem Kuby było to sensowne rozwiązanie.

- A... Aha... - Cass przygryzł wargę, rozejrzał się po podmiejskiej uliczce, przełknął ślinę, po czym w końcu na niego spojrzał. – Chodź ze mną – powiedział wprost, mimo że, jak Kuba zauważył, wykrztuszenie tych trzech słów sprawiło mu niemałą trudność.

- O, czyli jednak się stresujesz? – Dokuczał Kuba. – Hmm?

- Nie, po prostu... - Cass skrzyżował ręce na piersi i odwrócił wzrok. – Nie wiem za bardzo jak... rozmawiać z ludźmi? Zawsze możesz mi coś podpowiedzieć...

Heaven (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz