- Stresujesz się? – spytał Kuba.
- Nie. Czemu miałbym? – Cass jak zwykle odezwał się chłodnym tonem. – Za to ty tak. Bez sensu.
Kuba wziął uspokajający oddech.
- Wcale nie – zaprzeczył.
- I tak cię nie zobaczą – przypomniał mu Cassiel.
- Ciebie zobaczą.
- I? – Cass uniósł brwi.
- Ty? Rozmawiający z rodzicami Evena? Udający jego przyjaciela, o którym nigdy nie słyszeli? – Kuba pokręcił głową i westchnął. – Powiedz mi, czym miałbym się niby nie stresować? Przecież to nie ma szans wypalić...
Telefon Kuby zawibrował w jego dłoni.
- Jesteś na miejscu – oznajmił sztuczny głos GPSa.
Razem z Cass'em zatrzymali się przed wysokim, betonowym budynkiem. Kto by pomyślał, że w Londynie znajdują się takie miejsca. Blok kojarzył się Kubie bardziej z komunistyczną zabudową Warszawy, niż klimatycznymi kamieniczkami stolicy byłego Imperium Brytyjskiego. Z drugiej strony, nigdy nie był w Anglii, więc może i był to normalny widok.
- Nędza... - ocenił Cassiel, jak na arystokratę przystało.
- Raczej przeciętna przeciętność. – Kuba wzruszył ramionami. – Więc – klasnął w dłonie – plan jest taki. Dzwonisz na domofon. Pamiętasz, tłumaczyłem ci co to? Przedstawiasz się, mówisz, że wpadłeś, bo niedawno usłyszałeś o śmierci Evena. Byliście dobrymi kumplami, ale poznaliście się na obozie muzycznym i mieszkaliście zbyt daleko, żeby się spotykać. Że chcesz pogadać. I pogłaskać psa. Pamiętaj, bo nie wybaczy ci jak zapomnisz.
Cass wzniósł oczy do nieba.
- Co sprawia, że myślisz, że zależy mi na jego wybaczeniu? – Westchnął.
Kuba przewrócił oczami.
- Wiem, że tak naprawdę go lubisz. Byłeś tylko wkurzony, że ukradnie ci księcia.
Cass natychmiast zgromił go spojrzeniem.
- To najgłupsza rzecz jaką w życiu słyszałem, a musiałem wysłuchiwać jak tłumaczysz mi koncept monarchii na Ziemi. Podział społeczny równych sobie ludzi? Idiotyzm.
- Zgadzam się. Dlatego nie ma tego systemu już od dłuższego czasu. – Kuba zaczynał podejrzewać, że Cass jednak się stresował. Przeciąganie rozmowy w taki sposób nie było w jego stylu.
- Jesteśmy w Anglii – powiedział, jakby zupełnie od rzeczy. Kuba potrzebował chwili.
- Rodzina królewska w Anglii to tylko tak na pokaz. To celebryci, nie władcy. – Machnął ręką. – A teraz, przestań udawać, że tak pochłania cię rozmowa ze mną i rusz się w końcu. Ja poczekam tutaj.
- Huh? – Na twarzy Cassiel'a odmalowało się nagle kompletne zagubienie. – Nie idziesz... ze mną? – Zamrugał.
- Pomyślałem, że na wypadek, gdyby ktoś z rodziny Evena miał dar i był w stanie mnie zobaczyć, lepiej będzie jak nie wejdę z tobą. – Zdaniem Kuby było to sensowne rozwiązanie.
- A... Aha... - Cass przygryzł wargę, rozejrzał się po podmiejskiej uliczce, przełknął ślinę, po czym w końcu na niego spojrzał. – Chodź ze mną – powiedział wprost, mimo że, jak Kuba zauważył, wykrztuszenie tych trzech słów sprawiło mu niemałą trudność.
- O, czyli jednak się stresujesz? – Dokuczał Kuba. – Hmm?
- Nie, po prostu... - Cass skrzyżował ręce na piersi i odwrócił wzrok. – Nie wiem za bardzo jak... rozmawiać z ludźmi? Zawsze możesz mi coś podpowiedzieć...
CZYTASZ
Heaven (boyxboy)
FantasyHeaven, dziewiętnastoletni chłopak o naturze sceptyka, nieznoszący ponad wszystko nielogiczności i swojej do bólu religijnej, homofobicznej rodziny, zostaje pewnego niefortunnego wieczoru uwolniony od wszelkich ziemskich zmartwień, kiedy maska jego...