XXXIX - Jak bardzo Cassiel nie znosi swojego życia?

2.2K 200 144
                                    

Cassiel miał już dość. W ciągu ostatnich tygodni w jego życiu i otoczeniu zaszło tyle zmian, mieszając mu w głowie, że chłopak czuł się totalnie przytłoczony. Miał wrażenie, że stoi na samej krawędzi załamania i wystarczy jedna, najdrobniejsza rzecz, żeby szala się przelała. Sky wyrzekł się tronu, Raphael okazał się szaleńcem i zdrajcą, szeregi Demonów zdawały się rosnąć w siłę, a Lucyfer postanowił nagle zostać trenerem Evena, który do niczego się nie nadawał i z tego powodu miał godzinami nie robić nic poza naśladowaniem swojego chłopaka. Absolutnie nic z tego, zdaniem Cass'a, może poza kwestią jego brata, nie miało ani grama sensu. Chłopak nie wiedział już kompletnie co myśleć i jak się zachowywać. Kiedy ostatnio wypadły jego wolne dni, nie wrócił do domu, nie wiedząc czy będzie w stanie stanąć twarzą w twarz z rodzicami. Potrzebował czasu, żeby poukładać sobie wszystko w głowie. A co było lepszym sposobem na znalezienie trochę czasu z dala od wszystkiego, co wprowadzało ostatnio jego myśli w zamęt jak nie wyniesienie się poza granice Piekła, aż na Ziemię?...

Najwyraźniej cokolwiek innego, skoro jego towarzyszem misji miał być nie kto inny, jak czerwonowłosy dzieciak, z którego ust nie wyszło jeszcze nigdy ani jedno sensowne słowo.

Cass jednak powiedział, że się tym zajmie. Obiecał Sky'owi, że odnajdzie jego siostrę. Dobrze wiedział ile ona dla niego znaczy. Zresztą, skłamałby, gdyby powiedział, że sam nie martwił się o dziewczynę. Spędzili razem dużo czasu w dzieciństwie, bawiąc się razem z księciem w pałacowych komnatach i ogrodach. Dawniej często myślał o Eevi jak o własnej, młodszej siostrze. Oczywiście to było zanim on i Sky przestali się do siebie odzywać.

Terazjednak chłopcy doszli najwyraźniej do czegoś w rodzaju porozumienia i Cass niemiał zamiaru tego zniszczyć. Książę był dla niego ważny, nawet jeśli nie miałzamiaru zostawać królem. Bo Cassiel właśnie wtedy w pełni sobie to uświadomił.Kiedy Sky oznajmił na placu, otoczony tłumem ludzi, że wyrzeka się swojego dziedzictwa, wtedy właśnie dotarło do Cassiel'a, że absolutnie nic to w jego oczach nie zmienia. Jako dzieciak, przyjaźnił się z księciem nie dlatego, że tego chciała jego matka, ale dlatego, że Sky okazał się naprawdę ciekawym chłopcem, nie kukiełką króla, za którą miała go większość. Po prostu go polubił. Teraz był, będąc szczerym, nieco sfrustrowany jego lekkomyślnością, ale raczej dlatego, że martwił się o jego przyszłość, nie dlatego, że jego decyzja była zdradą. Czy była, czy nie była, chyba nie miało to po prostu dla Cass'a znaczenia. W końcu nie lubił ludzi, nie lubił arystokratów, ani nawet siebie nie lubił, więc dlaczego miałby się oburzać o to, że Sky nie lubi mieszkańców Piekła na tyle, żeby poświęcić dla nich swoją szansę na Niebo? Pieprzyć Niebo i pieprzyć Piekło. Cass był niemal pewny, że wszyscy wszędzie i tak byli tacy sami. Udający, że troszczą się o społeczeństwo idioci, którzy w rzeczywistości martwili się tylko o swoje dobro. Wszyscy byli tacy płytcy, tacy nudni, tacy przewidywalni... - doszedł do wniosku chłopak, zatrzymując się właśnie pod znajomymi drzwiami, znajomego budynku, który okazał się wcale nie wyglądać tak znajomo. Drzwi nie były już drewniane, a wykonane z tego samego materiału, z którego tworzyło się rękojeści mieczy Strażników, okna błyszczały azurytem – materiałem, z którego z kolei wykonywało się ostrza owych mieczy. Najwidoczniej po ostatnim ataku Demonów potrzebne były innowacje odstraszające potwory.

- Kto tam?! – dobiegł zza drzwi kobiecy głos. Francuski. Jego najmniej ulubiony język. Czy tylko on miał wrażenie, że Francuzi brzmieli jakby się dławili, kiedy wymawiali to swoje „rr"?

Heaven (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz