Do mojego wylotu pozostało piętnaście minut, a ja będąc po odprawie usiadłam na plastikowym krześle, obserwując wyloty, jak i przyloty różnych samolotów na lądowisku. Pisałam z mamą, która przeszczęśliwa na mój wcześniejszy przylot postanowiła, że upiecze moją ulubioną szarlotkę. Pomimo wielkiej miłości co do szarlotki mamy, na moją twarz nie wpłynął żaden uśmiech. Zakończyłam rozmowę z rodzicielką wiedząc, że prawdopodobnie wyczuła mój zepsuty nastrój i czeka mnie wypytywanie, gdy tylko wysiądę z samolotu. A ja wcale nie chciałam o czymkolwiek rozmawiać.
Nie powiem, gryzła mnie wczorajsza sytuacja z Fear i jego wyjściu, zaraz potem, gdy doprowadził mnie - pijaną i zjaraną - do najlepszego orgazmu w życiu. Wiedziałam, że był typem faceta, który imprezuję, ma jakieś swoje tajemnice i zalicza wszystko, co mu tylko wpadnie w ręce, a potem zostawia. Ale czy tak naprawdę byłam dla niego warta tyle samo, co zwykła dziwka w klubie? Taką mnie postrzegał, gdy przez ostatni rok, dzień w dzień obserwował każdy mój ruch i - w jakiś sposób - ingerował w moje życie?
To dla niego nic nie znaczyło?Traktował mnie, jak zwykłą rozrywkę? Czułam się okropnie z tymi wszystkimi myślami i zapragnęłam cofnąć czas i nie dopuścić, abym wysłała mu to cholerne zdjęcie. Bo wiedziałam, że wszystko się zaczęło z mojej pijackiej głupoty i zbyt rozchwianego poczucia przyjaźni z tym człowiekiem. Od przebudzenia miałam podły humor, mimo, że fizycznie czułam skutki poprzedniej nocy, które w prawdzie były przyjemne i przypominały mi o tym, że jednak Fear był u mnie w nocy i zrobił ze mną, to, co chciał, ale nie zapomniałam, w jaki sposób mnie potraktował na koniec.
W jakiś niekonwencjonalny sposób, to bolało. Cholernie.
Kobieta przez mikrofon podała informacje, że samolot do Portland jest gotów do zaproszenia pasażerów na pokład, więc wstałam, ujęłam w dłoń rączkę swojego bagażu podróżnego i powędrowałam do uśmiechniętej, od ucha, do ucha stewardessy, która poprosiła o bilet, sprawdziła i przepuściła mnie na pokład. Ułożyłam walizkę na półkę, po czym zajęłam swoje miejsce. Na szczęście siedziałam przy oknie. Przynajmniej coś, co pozwoliło mi być szczęśliwą, przez dwie minuty.
Kiedy rozsiadałam się na miejscu i wyrównywałam poziom fotelu, zabrzęczał mój telefon. Z ociągnięciem po niego sięgnęłam, spodziewając się wiadomości od Fear. Tym razem się nie myliłam.
Od: Fear
Gdzie jesteś?
Prychnęłam. No tak, zapomniałam mu wspomnieć, iż wyjeżdżam na kilka dni, a on niestety, lub stety będzie musiał sobie poradzić z tym, że nie będzie miał kogo obserwować. Miałam ochotę wytknąć mu wszystko, lecz pozostałam jedynie przy minimalnej złośliwości. Przecież będę bezpieczna, oddalona od niego o prawie osiem godzin lotu, prawda?
Do: Fear
W samolocie.
Uśmiechnęłam się. Jeżeli myślał, że zostanie mu od razu wszystko podane na tacy, to grubo się mylił. Byłam wściekła za jego zachowanie, choć nie miałam podstaw. Po prostu się zabawiliśmy, ale cholera, zabolało mnie jego wyjście. Mógł chociaż przez chwilę jeszcze ze mną porozmawiać!
Od: Fear
Okay, a co tam robisz?
Chciałabym zobaczyć w tamtym momencie jego minę. Pewnie był wkurzony, bo stracił w zasięgu wzroku swoją ofiarę.
Nie było mi przykro.
Do: Fear
Aktualnie siedzę, Fear.
Nigdy, przenigdy nie napisałabym w ten sposób, wiedząc, że mógłby tutaj wpaść i przylać mi na goły tyłek, lub co gorsza, spełnić to, co powiedział na samym początku naszej „znajomości". Aczkolwiek nadal brnęłam we wkurzanie go.
CZYTASZ
ROCKSTAR | +18 ✔
RomanceDRUGA CZĘŚĆ KSIĄŻKI JUŻ DOSTĘPNA NA MOIM PROFILU!!! "Dzieci bały się go, bo inni się go bali. Był przerażający, bo taką miał reputację." Czułam jego spojrzenie, kiedy przechodziłam na drugą stronę ulicy. Jego wzrok towarzyszył mi nawet wtedy, kiedy...