OSIEMNASTY

24.7K 1K 234
                                    

Zapraszam na nową książkę dostępną na moim profilu!

Minęły trzy dni. Trzy dni codziennego karania mnie, gdy nie zdołałam utrzymać moich westchnięć i jęków niezgody, kiedy poniżał mnie i moje ciało, raz za razem wylewając na moje ciało gorący wosk. Wiedziałam, że to uwielbiał najbardziej, ale najlepszą satysfakcję ujrzałam w jego oczach, kiedy przywiązał mnie do ramy łóżka, uniemożliwiając mi ruch kończynami i plamił moje nagie ciało uderzeniami paska. Zrobiony ze skóry, zostawiał na mojej porcelanowej skórze czerwone, krwawiące ślady, a drugi – podobny – był zaciskany przez moje zęby, który uciszał moje wrzaski.

W oczach Fear, kiedy raz, za razem brał zamach i uderzał mnie z całej siły, widziałam jedynie czystą satysfakcję i niewyobrażalne podniecenie. Był piękny. Piękny na swój własny, diabelski sposób i... kochałam go w takim stanie widzieć. Jeszcze nikt przed nim nie posiadł mnie w taki sposób i nie odkrył tego, że z czasem, przez te trzy dni, nauczyłam się tego, że ból był mi niepotrzebny. Usunięcie go z umysłu, było trudne, kiedy czułam jego siłę, kiedy pasek smagał moje ciało, lecz trzeciego dnia – udało mi się.

Z moich oczu lały się łzy, lecz nie bólu. Moje zęby zaciskały materiał paska – owszem, lecz z gardła nie uleciał żaden dźwięk. Patrzyłam w sufit i zatonęłam. Czułam powiew wiatru, kiedy Fear zamachnął się, aby zadać kolejne uderzenie, lecz ból po jego otrzymaniu, nie nadszedł.

Pustka.

— Błagaj mnie! — Krzyknął, ponownie obdarowując moje uda smagnięciem paska. Spojrzałam w jego stronę, lecz nie sięgnęłam wzrokiem jego oczu. Ukarałby mnie. Zatrzymałam się na błyszczącej skórze jego torsu. — BŁAGAJ!

Krzyknęłam przez pasek niezrozumiale to, o co prosił, a zatrzymał się. Dyszał, głośno i ciężko, jakby przebiegł maraton. Spojrzał na zakrwawiony pasek w jego dłoni, po czym upuścił go na podłogę, jakby na tamten moment zaczął się nim brzydzić.

Podszedł do moich nóg i rozwiązał supły wokół przetartych kostek, z nadgarstkami uczynił to samo. Odpiął pasek spoczywający na moich ustach i rzucił nim przez pokój.

Spojrzał na moje ciało, wciąż próbując normować rozszalały oddech i sięgnął po mnie delikatnie, zupełnie obco. Nie patrzyłam na swoje ciało, bo tak naprawdę nie chciałam przeżywać tego widoku. Wiedziałam, że byłam we krwi, wiedziałam również, że mam długie, ciemne linie na brzuchu, udach, oraz na plecach. Uderzał mnie tak, żeby nie pozostawała żadna blizna po niewielkich rozcięciach. Wiedział, jak bić i gdzie.

— Trzeba cię umyć. — Postanowił, biorąc moje ciało w swoje ramiona. Czułam pieczenie, bo wstrzymywany w czeluściach ból, dawał się we znaki, kiedy jego znajoma postawa, oraz niebieskie oczy, powracały na swoje miejsce. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam policzek do jego spoconej piersi, aby wsłuchać się w szybko bijące serce.

— Dobrze. — Powiedziałam jedynie, zupełnie obcym mi głosem. Przyjął to i przeszedł do znajomej mi łazienki. Postawszy mnie na łazienkowych, ciepłych kafelkach, rozpoczął wędrówkę po moim ciele, odwiązując każdy supeł dekoracyjnych sznurków, które – jak mówił – podniecały go wyjątkowo silnie.

Znaleźliśmy się pod prysznicem szybciej, niż mogłam się spodziewać. Pierwsze krople ciepłej wody, spowodowały pieczenie całego, mojego ciała, lecz szybko to odczucie minęło. W ciszy pozwoliłam się umyć, obserwując, jak czerwona ciecz spływa do odpływu.

— Przepraszam. —Powiedział to tak cicho, że przez chwilę zastanawiałam się, czy się przesłyszałam, lecz kiedy przytulił się do moich pleców, a jego usta znalazły swoje miejsce na mojej łopatce, powtórzył to jeszcze kilkukrotnie. — Przepraszam, Lyd, przepraszam.

— Ciii. — Szepnęłam, okręcając się w jego ramionach. Spiął się, kiedy przejechałam zimnymi dłońmi po jego torsie. Pocałowałam miejsce na mostku i przytuliłam się do niego. — Już cię rozumiem.

Rozumiałam go już wczorajszego wieczoru, kiedy to zakończywszy kolejny wieczór bólu i łez, wyszedł z sypialni, a ja przez całą noc wysłuchiwałam jego przekleństw, krzyków i odgłosów trzaskanych przedmiotów o ściany domu. Wrócił nad ranem i padł przed łóżkiem, w którym leżałam na swoje kolana, zmarnowany i totalnie złamany, jakby żałował tego, co zrobił kilka godzin wcześniej.

— Nie zmienię się. — Powiedział wtedy, głaszcząc mój policzek, gdy myślał, że śpię. — Jestem zbyt popierdolony dla twojej poranionej duszy, kotku, ale nie potrafię z ciebie zrezygnować. — Wysyczał, wciąż głaszcząc mój policzek. Wstrzymywałam moje łzy, nie chciałam się zdradzić. Chciałam to usłyszeć. — Dzięki tobie ja... — Urwał, wzdychając. — Nie powinienem... Nie możemy... Kurwa... — Szeptał, a potem odsunął się i wyszedł, rozwalając wszystko, co mu w drogę weszło.

Następnego wieczoru przyszedł ponownie i po raz kolejny sięgnął po pasek.

— Nie rozumiesz mnie. — Jęknął, zawieszając głowę, a ciemne kosmyki objęły jego czoło. Woda z ich końcówek skapywała prosto na moją twarz. Przymknęłam oczy. — Powinnaś trzymać się z daleka ode mnie, a nie siedzieć w miejscu i czekać, aż skrzywdzę cię w taki sam sposób, jak ją.

Milczałam. Pierwszy raz usłyszałam o niej. I chociaż nie wiedziałam kim ona była, a pragnęłam się tego dowiedzieć, milczałam marnie tkwiąc w nadziei, że mi cokolwiek powie.

Odsunął mnie od siebie i oparł się o zimną ścianę za nim. Był poza zasięgiem spadających kropel ze słuchawki, lecz nadal wyglądał obłędnie, kiedy woda zlatywała po jego ciele. Objęłam się za ramiona i podniosłam spojrzenie na jego błyszczące, niebieskie tęczówki, widząc w nich... pustkę.

— Czy pozwoliłbyś mi odejść? — Przez jego oczy przemknął ból, lecz tylko na chwilę. Ponownie jego oczy stały się ciemną, przerażającą pustką.

Nie chciałam odchodzić. Przy nim czułam się odrodzona na nowo i nie miałam zamiaru odcinać się od jego osoby. Dał mi ukojenie i chociaż dokonał go poprzez ból – udało mu się. Czułam się czystsza, niż niejedna osoba i choćby z boku wyglądałoby to dziwnie i choro – miałam to gdzieś. Nie byłam uzależniona od bólu, nie lubiłam go w żadnym wypadku, ani nie przynosił seksualnych uniesień, jak inne dziwki, które spotykał na swojej drodze, to dzięki niemu wreszcie poczułam się na miejscu.

Nie potrafiłam od niego odejść, wiedząc, jak bardzo zakochana w nim byłam. Jak bardzo kochałam każdą krzywiznę jego ciała i umysłu. Jak bardzo kochałam to, w jaki sposób do mnie mówił i co ze mną robił. Jak bardzo kochałam to w nim, kiedy patrzył na mnie w tak intensywny sposób, a w jego oczach zdawało mi się widzieć to samo uczucie, które obdarowywałam jego osobę.

Moje pytanie zbiło go z tropu. Przygarbił się i westchnął, unosząc głowę ku górze. Obserwowałam, jak jego jabłko Adama porusza się, gdy przełykał ciężko ślinę. Zacisnął oczy tak mocno, że zaczęłam myśleć, że moje pytanie nie było na miejscu. Zaczęłam go żałować, kiedy przemówił:

— Nie pozwoliłbym. — Niemal warknął, podnosząc dłoń i łapiąc moją. Przyciągnął mnie do siebie i otulił moją talię ramionami. — Względem ciebie jestem i będę egoistą, kotku, nie zostawisz mnie. — Kiedy podniósł mój podbródek, gdy ja pod wpływem jego spojrzenia go opuściłam, skierował swój cierpiący wzrok w moje zielone, przyćmione oczy. — Ale proszę, nie zachowuj się w ten sposób. — Jęknął, opierając czoło o moje. — Potrzebuję twojej miłości.

 — Potrzebuję twojej miłości

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

xoxo

ROCKSTAR | +18 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz