- Dziecko! Tak się martwiliśmy! - Zawołała moja rodzicielka z progu drzwi, kiedy zaobserwowała mnie w oknie. Uśmiechnęłam się blado, wyciągając ku niej ręce, aby przytulić ją. - Myśleliśmy, że postanowiłaś wyjechać bez pożegnania, po tym, co się stało w kawiarni.Pokręciłam głową, tuląc jej drobne ciało. - Nie wracajmy do tego, mamo.
- Tak, masz rację. - Pociągnęła nosem, odsuwając się ode mnie na odległość ramion. Zilustrowała mnie matczynym wzrokiem i pochmurniała. - Coś się stało? Wyglądasz, jak cień samej siebie.
Żebyś wiedziała, że tak właśnie było, pomyślałam i uśmiechnęłam się w jej stronę. - Nie, wszystko okay.
Skłamałam, odwieszając kurtkę na wieszak. Rodzicielka przyglądała się moim poczynaniom, póki nie oznajmiłam jej, że z chęcią wypiłabym herbatę. Błysnęła szczęśliwie i pomknęła do kuchni, aby zaparzyć wszystkim zimowej herbaty.
Ściągnęłam buty i weszłam do salonu, uśmiechając się wesoło. W kominku palił się ogień, dając ciepła, a na plazmie nad nim, włączone były bajki dla dzieci. Dopiero później zorientowałam się, że cała rodzina mojego brata, smacznie spała na kanapie, zupełnie się niczym nie przejmując. Usiadłam na brązowym, skórzanym fotelu, tuż obok kanapy rogowej i z lekkim uśmiechem, przyjrzałam się trzem śpiących królewnom.
Thomas najwyraźniej znudzony księżniczkami na ekranie telewizora, zasnął trzymając w objęciach swoją pociechę. Byli tacy do siebie podobni, że dziwiłam się, że Cora nie posiadała żadnych cech wyglądu z matki. Zupełnie, jak swój ojciec posiadała jasne włosy, które były zaplecione w dwa, urocze warkoczyki. Zawsze uśmiechnięta i pełna życia, patrzyła na świat zupełnie inaczej, niż przeciętna ośmiolatka, była skarbem, lecz niekiedy małym szatanem, zupełnie jak ojciec, w młodości. Rosalie z książką w ręce, również poddała się snu, pochrapując cicho pod nosem. Pasowali do siebie z Thomasem i cieszyłam się, że wreszcie mój brat zakochany w swojej pracy lekarza plastycznego, odbiegł od niej i znalazł sobie kobietę życia, z którą już po roku posiadał dziecko.
Zawsze im zazdrościłam. Thomas zapracowany dwudziestoczterolatek, spotkał Rosalie na konsultacji, gdy chciała poprawić sobie nos. Pamiętam z ich opowieści, kiedy to strzelił niepoprawny tekst na podryw, który w rezultacie spowodował, że moja bratowa wyszła wkurzona z kliniki. Thomas znalazł ją na drugi dzień i umówili się na spotkanie, po którym zaczęli być razem.
Moja rodzicielka była sprzeczna temu związkowi na początku, bojąc się, że kobieta czyha tylko na jego spadek. Ku jej i wszystkich uciesze, Rosalie okazała się dobroduszną i kochającą kobietą, zupełnym źródłem ciepła i dobroci, co skończyło się zaręczynami po półrocznym związku, a po dwóch miesiącach ich ślubem, a potem ciążą.
Do dzisiaj pamiętałam, jak krzyczała na mojego brata, aby przyniósł jej ogórki konserwowe z nutellą. Byłam wtedy zdziwiona jej zachowaniem, myśląc, że takie zachowanie jest jedynie stereotypowe i niespotykane w życiu rzeczywistym.
A tu taka niespodzianka.
- Lydia? - Odezwał się sennie mój brat, przecierając oczy i kontrolnie głaskając córkę po głowie, dopiero później na mnie spojrzał. - Co się stało?
Wyrzuciłam ręce w powietrze. - Czy teraz wszyscy będą się mnie pytać, czy coś się stało? Nie, nic się nie stało. Wszystko okay.
Prychnął, podnosząc się delikatnie na siedzeniu. Kiwnął na mnie i uśmiechnął się lekko. - Dziwisz się? Zniknęłaś na całą noc, dom stanął na głowie, nie mówiąc o rodzicach.
- Przecież napisałam, że będę spała u znajomej. - Wzruszyłam ramionami, patrząc się w jego brązowe oczy z konsternacją. - Jestem dorosła, nie wiem, o co tyle szumu.
CZYTASZ
ROCKSTAR | +18 ✔
RomanceDRUGA CZĘŚĆ KSIĄŻKI JUŻ DOSTĘPNA NA MOIM PROFILU!!! "Dzieci bały się go, bo inni się go bali. Był przerażający, bo taką miał reputację." Czułam jego spojrzenie, kiedy przechodziłam na drugą stronę ulicy. Jego wzrok towarzyszył mi nawet wtedy, kiedy...