DZIEWIĄTY

32.4K 1.2K 201
                                    

Znienawidziłam zakupy.

Mogłam być zbyt marudna, lecz chodzenie od sklepu, do sklepu z moją matką i żoną mojego brata, było zbyt dużym dla mnie wysiłkiem. Moja mama - kobieta po pięćdziesiątce - była gorszą zakupoholiczką ode mnie, co rusz narzucając na swoje przedramię, kolorowe sukienki i bluzki. Byłam pewna, że wartość tego wszystkiego, co miała w zamiarze przymierzyć, a potem zakupić, przerastało nawet moją miesięczną wypłatę ze wszystkimi napiwkami razem wzięte. Moja bratowa patrzyła na swoją teściową z uprzedzeniem, machając do mnie ręką, jednocześnie zbywając moje pytania.

- Och, kochanie, spójrz ta sukienka idealnie by na tobie leżała. - Kobieta przyłożyła żółty materiał do mojej sylwetki, mlaskając ostentacyjnie. - Nie, jednak nie. Zbyt żółta. - I odłożyła sukienkę na swoje miejsce, tak samo, jak setkę innych.

- Mamo - Zabuczałam, wnosząc dłonie do góry, na których były po dwie torebki ciuchów, z innych sklepów. - Nie uważasz, że już dosyć zakupów? Rosalie pewnie ma już dość, tak samo, jak ja.

- W sumie to... - Ucięła, kiedy niemal cisnęłam w jej stronę piorunami. Odchyliła się, poprawiła ciemne włosy i spojrzała się na swoją teściową. - Lydia ma rację, powinnyśmy gdzieś usiąść i wypić dobrą kawę.

Moja mama westchnęła przegranie, odwieszając wieszaki z wybranymi sukienkami na randomowy stojak, po czym poprawiła swoją ulubioną - z setek innych - garsonkę i uśmiechnęła się szeroko. - Dobrze, moje drogie, więc chodźmy.

Uwielbiałam moją rodzicielkę. Rzadko widziałam ją smutną, czy smętną. Niemal zawsze chodziła dumnie z uśmiechniętą twarzą, tryskając dobrym humorem, jednocześnie zarażając nim innych w pobliżu. Była kobietą sukcesu, emerytowaną dekoratorką wnętrz i okazjonalnie rodzinnym psychologiem. Odkąd pamiętałam zawsze odnajdywała sposób, aby mnie pocieszyć w trudnych chwilach, przychodząc do mojego pokoju z gorącym kakao i piankami. Po rozmowie z nią zawsze czułam się podniesiona na duchu i wszelkie smutki odchodziły w niepamięć. Była moim bohaterem.

Pomimo wieku, wciąż roześmiana i aktywna pani domu, czuwała nad rodziną i pomagała każdemu z osobna. Trudno było mi ją zostawić, aby zacząć moje dorosłe życie w Nowym Jorku, z dala od niej i rodzinnego domu, lecz rozumiała moją decyzję i sytuację, w której się wtedy znajdywałam. Chciała mi pomóc i pomogła, mając u mnie dług na całe życie.
Kiedy na nią patrzyłam, widziałam w zmęczonych oczach nadal te same ogniki, które widziałam w niej każdego dnia. Wciąż była wesoła, chociaż wiedziałam, jak bardzo brakuję jej towarzystwa swoich dzieci. Miała tylko mnie i Thomasa. Każde z nas mieszkało w różnych zakątkach Stanów, a nasza praca uniemożliwiała nam częstszy kontakt z rodzicami, więc staraliśmy się przyjeżdżać najczęściej, jak się dało.

- Lydia, kochanie, zamilkłaś. - Moja mama położyła dłoń na moim ramieniu w opiekuńczym geście, nieco mnie rozbudzając z rozmyślań. Uśmiechnęłam się do niej lekko i nakryłam jej dłoń swoją. - Co cię trapi?

Naprawdę chcesz wiedzieć? Pomyślałam w myślach. Oczywiście nie zapomniałam o głównym powodzie mojego smętnego humoru. A był nim Fear i jego przedwczorajszy, dość dziwny telefon. Dlaczego do mnie zadzwonił? Nie wiedziałam, choć po jego rozłączeniu rozmyślałam nad tym sporą część nocy. Aczkolwiek nie doszłam do żadnego wniosku, możliwe, że sobie o mnie przypomniał i doprowadził do... przyjemności z nudów?

- Tęsknie za wami. - Wyszeptałam jedynie, zupełnie omijając temat. Nie chciałam wspominać o Fear mojej matce, kiedy to ona zazwyczaj nie pochwalała żadnych, podejrzanych facetów, którzy się koło mnie kręcili. W kwestii mężczyzn od wieków była nieufna.

Kobieta uśmiechnęła się kącikiem ust i westchnęła głęboko. - Mówiłam ci skarbie, że z łatwością mogłabyś zamieszkać we Fresno i znaleźć sobie tutaj porządniejszą pracę.

ROCKSTAR | +18 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz