Rozdział 14

2.3K 119 6
                                    


„Przyjaciel – ktoś, przed kim można głośno myśleć."

***

Dni mijały Hermionie bardzo szybko. Nie zauważyła kiedy miejsce jesieni zajęła zima. Zbliżała się przerwa świąteczna i wyglądało na to,że zostanie w Hogwarcie całkiem sama. Harry miał spędzić święta u Weasleyów,ale Hermiona nie dostała zaproszenia. „Wszyscy wyjeżdżają, tylko ja nie mam dokąd" westchnęła i w tym momencie usłyszała pukanie do okna. Otworzyła je szeroko, by wpuścić do pokoju sowę. Odebrała od niej list i niecierpliwie go otworzyła. Spotkajmy się za 10 min przy wejściu do klasy McGonnagal. D. Hermiona uśmiechnęła się do siebie.Spotykała się z Draconem od wypadku z zaklęciem. Lubiła rozmowy z nim. Do przyjaciół już się prawie nie odzywała. Wiedziała, że jeśli nie chce ich zdradzić, będzie musiała niebawem całkiem zerwać z nimi kontakt. Wróciły do niej wspomnienia... Ron i Harry ratują jej życie przed trollem... Ona i Ron pomagają Harry'emu dostać się do Kamienia Filozoficznego...Ron próbuje przekląć Malfoya, gdy ten nazwał ją szlamą... Harry i Ron wchodzą do Komnaty Tajemnic, by unicestwić Dziedzica Slytherina, który zabijał szlamy... Takie jak ona... Ona i Harry ratują życie Syriuszowi... Ona i Ron pomagają Harry'emu zwyciężyć Turniej Trójmagiczny... Ona i Ron idą z Harry'm do Departamentu Tajemnic, by po raz kolejny uratować Syriusza... To już koniec.Być może ostatnim wspólnym wspomnieniem będzie śmierć Harry'ego, bo ona go zdradzi. Jedna łza spłynęła po policzku dziewczyny. Szybko wyszła z pokoju i poszła na spotkanie ze Ślizgonem. Już na nią czekał.

- Płakałaś?– wydawał się zmartwiony z tego powodu. – Co się stało? Ktoś cię skrzywdził?

- Nie... Po prostu trochę wspominałam... Wiesz, Harry... i Ron... – nie była w stanie powiedzieć już nic więcej. Rozpłakała się, a Draco przytulił ją. Nie wiedział czemu, ale chciał chronić tę drobną szesnastolatkę, która teraz wypłakiwała mu się w ramię.

- Nie płacz, Hermiono. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Teraz masz mnie. Ja będę twoim przyjacielem. Zawsze pomogę ci, jeśli będziesz tego potrzebowała...

- Dziękuję, Draco... Nawet nie wiesz, jak potrzebne mi są teraz takie słowa. Ja sama nie wiem co mam robić...

- Nie rozmawiajmy o tym, Hermiono. Pogadajmy o czymś przyjemnym. Zbliżają się święta– uśmiechnął się.

- Gdzie je spędzisz? – Hermiona liczyła, że Draco zostanie w Hogwarcie.

- Jadę do domu – chłopak był szczęśliwy – A ty?

- Ja zostaję w Hogwarcie. Nie mam dokąd jechać... – spuściła głowę.

- Jedź ze mną! Mama na pewno się zgodzi.

- Ale twój ojciec nie... Nie przejmuj się mną, dam sobie radę. W Hogwarcie też może być fajnie.

- Jeśli chcesz, zostanę z tobą, żebyś nie była sama.

- Nie,Draco, jedź do domu. Wiem, że na to czekałeś. – starła się uśmiechnąć przekonująco, ale chyba nie wyszło... Draco dalej wydawał się zmartwiony. Bardzo chciał jechać do domu, ale z drugiej strony chciał też spędzić święta z Hermioną. Pierwszy raz było mu żal kogoś, kto zostaje sam. Zawsze drwił z tego,że Potter nie miał gdzie spędzić świąt, a teraz w takiej sytuacji znajdowała się osoba, na której mu zależało. Musiał coś wymyślić. A może... Tak, to dobry pomysł. Musi tylko zobaczyć się z Czarnym Panem i przypadkiem wspomnieć, że Hermiona zostaje sama w Hogwarcie. Czasem Mistrz zaprasza śmierciożerców na święta.

- Hermiono,właśnie przypomniałem sobie, że nie odrobiłem jeszcze lekcji z eliksirów. Musze napisać długi esej. Zobaczymy się jutro, dobrze?

- No...dobrze, Draco, idź... Ale przecież za 2 dni zaczyna się przerwa świąteczna, a esej mamy oddać dopiero po świętach...

- Tak,wiem, ale chciałbym napisać go wcześniej, żeby mieć spokój w święta. To cześć!– chłopak odszedł szybko i nie zauważył smutku na twarzy Hermiony. Szybko przeszedł przez lochy, pokój wspólny Ślizgonów i zamknął się na klucz w swojej sypialni. Dotknął różdżką Znak i w mgnieniu oka przeniósł się do gabinetu Czarnego Pana. Ukłonił się nisko i spojrzał na swojego Mistrza.

- Witaj,Draconie. Co cię do mnie sprowadza? – spytał Czarny Pan.

- Panie,zastanawiałem się właśnie czy... czy... czy... – Draco poczuł nagły strach.

- Czy...?

- Czy...zaprosisz do dworu na święta śmierciożerców?

- No cóż,Draco, myślałem o tym, jednakże uznałem, iż obecność niektórych z moich poddanych mogłaby przeszkadzać w kulturalnym obchodzeniu świąt... – Czarny Pan uśmiechnął się. Draco nie miał wątpliwości, że mówiąc to Lord miał na myśli Crabba i Goyla. On sam czuł obrzydzenie musząc jeść z nimi przy jednym stole w Hogwarcie. – Zakładam, Draconie, że spytałeś o to z jakiegoś konkretnego powodu?

- Ja... Nie,Panie... – Draco nie patrzył Voldemortowi w oczy.

- Draco,nie jesteś specjalnie utalentowanym kłamcą. – w głosie Czarnego Pana nie było słychać gniewu, raczej ironię i lekką przyganę.

- No więc...- „Nie zaczyna się zdania od «no więc»" prawie usłyszał głos Hermiony i uśmiechnął się – rozmawiałem dzisiaj z Hermioną Granger i dowiedziałem się, że musi zostać w Hogwarcie w święta... Sama... Nikt jej nigdzie nie zaprosił. – w głosie chłopaka słychać było żal. – I tak myślałem, że może Hermiona mogłaby spędzić święta tutaj...

- Hmm...zobaczę co da się zrobić w tej sprawie. – Draco już wiedział, że Czarny Pan się zgodzi. – Tymczasem możesz odejść. Do widzenia, Draco.

- Do widzenia, Panie. 

Oczy Twe tak pragnęły czułościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz