Rozdział 32

1.6K 84 0
                                    


„Dla Ciebie najważniejsze jest tylko Twoje męskie ego, honor i duma, przez to nie dostrzegasz innych wartości i delikatnych uczuć."

***

- Nie możemy zwlekać. Musimy zacząć walczyć teraz, gdy jesteśmy silni. Dumbledore nic nie przeczuwa. Mamy duże szanse. Kilkoro zwolenników dołączy do nas niebawem. Musimy tylko ustalić kiedy zaczniemy. Myślę, że gdybyśmy zaczęli jutro bądź pojutrze, wszystko mogłoby rozstrzygnąć się w kilkanaście godzin. Im dłużej będziemy zwlekać, tym silniejszą Armię zgromadzi Hogwart. Sami dobrze wiecie, że Zakon Feniksa ciągle się powiększa. Rekrutowani są nowi członkowie, także niepełnoletni. Nie umieją dużo, ale jest ich wielu. Waszym zadaniem jest odwrócenie uwagi i pokonanie jak największej liczby wrogów. Dumbledora i Pottera zostawcie dla mnie. Zajmę się nimi osobiście. Zapłacą mi za wszystko. – Śmierciożercy widzieli, że Czarny Pan był niezwykle wzburzony. Oni sami byli przerażeni. Wiedzieli, że prędzej czy później staną do walki z Armią Dumbledora, ale nie podejrzewali, że stanie się to tak szybko i niespodziewanie. Wielu z nich przybyło na wezwanie Czarnego Pana bez uprzedniego pożegnania się z bliskimi. Bo kto mógł przeczuwać, że zostanie im ogłoszona taka wiadomość. Wszyscy stali w bezruchu. – Wiem, że wielu z was zostawiło rodziny. Dlatego dziś jeszcze możecie wrócić do swoich domów, by się z nimi pożegnać. Bitwa rozpocznie się jutro po zmroku. Bądźcie gotowi, by bezzwłocznie odpowiedzieć na moje wezwanie. Teraz możecie odejść.

Wszyscy wrócili do swoich domów. Bez wyjątku. W dworze została tylko Hermiona i Czarny Pan. W takiej chwili nie chciała być sama. Właśnie uświadomiła sobie, że być może za kilka godzin umrze. W wieku szesnastu lat skończy się jej życie. Co ona właściwie przeżyła? Ominęło ją tyle wspaniałych rzeczy. Nie poznała co to odwzajemniona miłość. Od niedawna miłość kojarzyła jej się tylko z bólem i cierpieniem. I niezrozumieniem ze strony kochanej osoby. Tyle przez niego wycierpiała, a on mimo to nie umiał lub nie chciał odwzajemnić jej uczuć. To naprawdę bolało. Chciałaby to jakoś zmienić. Wzięła do ręki kartkę papieru leżącą na stoliku obok i przyłożyła do niej pióro. Słowa uformowały się same, jakby od dawna czekały w jej głowie. Na białej kartce zaczęły pojawiać się pojedyncze litery, wyrazy, zdania. Słowa z życia wzięte. Sytuacja Hermiony opisana w kilku zdaniach przez nią samą. Już wiedziała co powinna zrobić z tą kartką. Nie zostawi jej dla siebie. Wiersz właśnie przez nią napisany był wyraźnie zaadresowany do Toma. Mężczyzna siedział w milczeniu w fotelu, wpatrzony w ogień palący się na kominku.

- Jestem tu, by walczyć.

Jestem, by zabijać.

Jestem, by Ci służyć,

lecz nie, by Cię kochać.

Teraz już rozumiem –

miłość nie istnieje.

Głos dziewczyny ucichł. Tom jakby ocknął się ze snu. Podniósł głowę i spojrzał w te kochane, brązowe oczy, których już więcej może nie zobaczyć.

- Co to? – spytał.

- Wiersz. Napisałam go dla ciebie, Tom. To cała prawda.

- Masz rację, Hermiono. Między nami nie ma miejsca na uczucia. Jestem twoim panem, a ty musisz mi służyć. Musisz robić to, co ci każę, bez względu na to, czy ci się to podoba, czy nie. I nie mylisz się.

- W czym?

- Miłość nie istnieje.

Oczy Twe tak pragnęły czułościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz