„Tam na dnie został twój ślad i wielki żal..."
***
Droga Hermiono!
Osobiście nie mogę wam pomóc. Jest jeszcze za wcześnie, żebym wrócił.Jednak nie zostawię was całkiem bez pomocy. Przekazałem już odpowiednie instrukcje Lucjuszowi, był bardzo poruszony. Nic nie wiedział o tym, że jego syn został zdemaskowany. Na razie nie musisz się niczym martwić. Dementorzy służą dla mnie, gdybyście nawet trafili do Azkabanu, nic wam nie grozi.Postaram się jednak zrobić wszystko, by tego uniknąć. Bądź dobrej myśli,Hermiono. Już niedługo egzaminy i wreszcie wyjdziesz z Hogwartu. Być może wrócę po wakacjach. Nie wiem czy na chwilę, czy na stałe. Ale na pewno niedługo się zobaczymy. Tymczasem bądźmy w kontakcie,
T.M.R.
Hermiona zmięła list w dłoniach. Liczyła na pomoc z jego strony. Lucjusz na pewno zrobi wszystko, by ocalić Dracona. Jest gotów nawet udowodnić całemu światu, że Mroczny Znak na ramieniu syna to tylko zwykły tatuaż, nic więcej. Ale co z innymi? Co z nią, Hermioną? O jej dobro nikt nie zadba. Nie ma już rodziców ani przyjaciół. Niema nikogo z kim mogłaby porozmawiać. No chyba, że Draco. Ale do niego wolała na razie się nie zbliżać, nie chciała pogarszać sprawy. Do dormitorium weszła Ginny. Rzuciła Hermionie pogardliwe spojrzenie i wyszła. Już 8. Trzeba iść na lekcje. Hermiona zrezygnowała ze śniadania, w Wielkiej Sali pewnie jak zawsze były tłumy, a tego chciała uniknąć. Do klasy weszła po dzwonku, ale i tak z każdego kąta słyszała złowrogie szepty. „Jest coraz gorzej" pomyślała.Nauczyciele w czasie zajęć zachowywali się, jakby Hermiona nie istniała.Zresztą nie tylko ona. Podobno na śniadaniu Dumbledore przedstawił wszystkim zaistniały problem. Wymienił nawet nazwiska i zalecił środki ostrożności.Szczególnie dla uczniów pierwszego i drugiego roku. Hermiona czuła się okropnie. Chyba lepiej byłoby uciec z Hogwartu. Znaleźć się jak najdalej od tych osób, ich szeptów. Teraz pragnęła znaleźć się przy Tomie, porozmawiać z nim. Musi napisać jeszcze jeden list. Może powinna mu zagrozić? Ale w jaki sposób? Nie jest dla niego żadnym zagrożeniem, a jej śmierć pewnie nawet nie zrobiłaby na nim wrażenia. Można jednak spróbować. Na korytarzach słychać było tylko wyzwiska. Hermiona była w najgorszej sytuacji ze wszystkich. Draco, Pansyi Blaise trzymali się razem, podobnie jak trzej inni chłopcy. Tylko ona była sama i musiała znosić wszystkie obelgi w samotności. Przestała już reagować.Zauważyła, że jej złość i łzy tylko pogarszają sprawę. Jakby były czerwoną płachtą na byka. Szybko przemykała się korytarzami, starała się być niezauważona. Tak bardzo przydałaby się jej teraz peleryna niewidka Harry'ego.No tak, Harry... Musi mu wszystko wyjaśnić. Tylko, że on i tak nie będzie chciał z nią rozmawiać. Może napisać do niego list... Opisać w nim całą sytuację,wszystkie uczucia. To pewnie i tak nie pomoże, ale może przynajmniej Harry ją zrozumie. Była pewna, że przyjaciele nigdy jej nie wybaczą. Mogła jednak spróbować. „Gorzej już być nie może" przemknęło jej przez myśl. Poszła do dormitorium i usiadła pod oknem. Zastanawiała się jak zacząć list. Zaczęła pisać.
Harry!
Piszę do Ciebie list, bo wiem, że nie będziesz chciał mnie wysłuchać. Może chociaż przeczytasz moją wiadomość. Chciałabym Ci opowiedzieć moją historię. Postaram się odtworzyć wszystko wiernie, tak, jak zapamiętałam. Wszystko zaczęło się,gdy zginęli moi rodzice. Bardzo za nimi tęsknie. Nie chciałam się z nikim widywać, wolałam być sama. W Hogwarcie zaczęłam dostawać róże i listy od jakiejś tajemniczej osoby. Na początku nie odpisywałam, ale wkrótce ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Napisałam list do tajemniczego wielbiciela. Umówiliśmy się na spotkanie. To, że chciał się spotkać w Zakazanym Lesie nie wzbudziło moich podejrzeń. Poszłam na spotkanie. Okazało się, że listy i róże otrzymałam od Draco Malfoya. Na miejscu spotkania też czekał z bukietem. Gdy tylko dotknęłam kwiatów okazało się, że to świstoklik. Wtedy zorientowałam się, że to wszystko było iluzją. Draco sprowadził mnie do Czarnego Pana. Wiesz, Harry, on już nie wygląda tak, jak wcześniej. Teraz jest normalny. Chyba wygląda tak, jak w swojej młodości. Tak mówiłeś w swoich opowiadaniach. Ale nie o tym chcę mówić. Czarny Pan chciał, żebym dostarczała mu informacji o tym, co Dumbledore planuje na ostatnią bitwę. Powiedziałam mu, że nie wiem, bo nie należę do Zakonu Feniksa i nie uczestniczę w naradach. Kazał mi dowiadywać się od Ciebie, Harry. Oczywiście nie zgodziłam się na to. Zamknął mnie w celi na tydzień. Powiedział, że jeśli po tygodniu nie podejmę odpowiedniej decyzji, zabije mnie. Bałam się. Myślałam o tym, żeby poświęcić się dla dobra sprawy. Po tygodniu porozmawiałam z Draconem. Powiedział, że oszukał mnie dlatego, że się bał. Nie dziwię się mu,Harry. Ja też się bałam. Przekonywał mnie, żeby zgodziła się na propozycję Czarnego Pana, ale nie chciałam Cię zdradzić. Później Draco powiedział coś takiego, że zmiękłam... Prosił mnie, żebym się zgodziła. I zgodziłam się. Przystałam na propozycję Czarnego Pana. Naznaczył mnie Mrocznym Znakiem, który miałeś okazję już zobaczyć. Bałam się wrócić do Hogwartu. Nie mogłabym spojrzeć Tobie i Ronowi w oczy. Ale u Czarnego Pana było mi dobrze. Można by powiedzieć, że troszczył się o mnie. Czułam się przy nim bezpieczna. Wiem, to głupie. Później wyruszył na misję. Kazał mi zostać w dworze. Musiałam to zrobić. Tęskniłam za wami,Harry. Bardzo. Draco mnie uczył. Kazał mi zabić małego, bezbronnego kotka. Nie umiałam tego zrobić. Wmówił mi, że kto to animag, który zabił moich rodziców. Zrobiłam to,Harry. Po raz pierwszy rzuciłam uśmiercające zaklęcie. Później zemdlałam. Bardzo mnie to wyczerpało, wymagało ode mnie sporo mocy. Później, gdy się ocknęłam, Draco chciał przerwać ćwiczenia. Ale nie zgodziłam się. Musiałam ćwiczyć dalej. Chciałam tego, sama nie wiem czemu. Draco zaprowadził mnie do Czarnego Pana, żebym pokazała mu, co potrafię. Kazał mi zabić człowieka, ale nie potrafiłam tego zrobić.Przynajmniej na początku. Czarny Pan powiedział, że skoro nie rzuciłam zaklęcia musi ukarać Dracona. To na mnie podziałało. Zabiłam człowieka. Zabiłam mężczyznę po to, by uchronić mojego wroga od kary. Jestem potworem, zwykłym mordercą. Wiem,że trudno w to uwierzyć, ale zaprzyjaźniłam się z Draconem. Oczywiście w Hogwarcie nie mogliśmy tego okazywać, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Później ćwiczyłam z Draconem zaklęcie Cruciatus. Na nim. Na początku nie mogłam, nie chciałam. Ale później, zaczął mnie wyzywać od szlam, jak przedtem i udało mi się. Zrobiłam mu wtedy krzywdę. Zaklęcie było silne. Stracił przytomność. Bałam się. Po pierwsze o niego. To przeze mnie leżał wycieńczony w skrzydle szpitalnym. Po drugie bałam się o siebie. Wiedziałam, że jeśli nie zabije mnie Czarny Pan, to zrobi to Lucjusz Malfoy. Byłam w sytuacji bez wyjścia. Wtedy mnie wezwał. Pozwolił Malfoyowi mnie ukarać. Najpierw rzucił Cruciatus, później Serpensortia. Wyczarowany wąż ukąsił mnie w nogę, ale nikt nie spróbował mi pomóc. Wtedy zobaczyłam oślepiające zielone światło. Avada Kedavra mknęła w moją stronę, ale Czarny Pan ją odbił. Nie pozwolił mu mnie zabić. Snape wyleczył mnie i wróciłam do Hogwartu. Draco wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Można powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. W święta miałam zostać w Hogwarcie sama. Draco chciał zostać ze mną, ale mu na to nie pozwoliłam. Okazało się, że zaprosił mnie Czarny Pan. Wiesz, gdy spędza się zludźmi tyle czasu, przywiązuje się do nich. Wiem, że brzmi to głupio. W pewnym momencie Czarny Pan pozwolił mi nazywać go po imieniu. Jako jedyna mogłam mówić do niego Tom. Podobały mi się święta w dworze Czarnego Pana. nawet ubraliśmy choinkę. Tylko w wigilię zostałam niemile zaskoczona. Czarny Pan kupił prezent Ashley, jednej z jego zwolenniczek. Nie powiem, zrobiło mi się przykro. Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że on nie jest mi obojętny. I wtedy też uświadomiłam sobie, że to, co brałam za zainteresowanie moją osobą, było grą. Bawił się. Chciał mnie zranić. I udało mu się to. Draco zaproponował, żebym odegrała się na Tomie i udawała, że chodzę z nim. Zgodziłam się. Widziałam, że moje „chodzenie"z Draconem denerwowało go. Chyba było mu przykro. Dlatego szybko zakończyłam ten „związek". Wtedy zraniłam Dracona. Ale gdybym miała wybierać na pewno wybrałabym Toma. Czarny Pan wkrótce zaproponował mi spacer. Rozmawialiśmy. Wtedy po raz pierwszy byliśmy bardzo blisko siebie. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Zobaczył nas Zabini. Później mi groził, ale nie przejęłam się tym. Tom postanowił zorganizować bal sylwestrowy. Draco mnie zaprosił. Zgodziłam się. Co miałam zrobić? Tom i tak pewnie by mnie nie zaprosił. Tańczyliśmy razem. Było cudownie. Nie potrafię opisać tego uczucia. Ta chwila coś w nas zmieniła. Chyba wzmocniła łączącą nas więź. Byłam pewna, że po balu coś się zmieni. Nie przypuszczałam tylko, że na gorsze. Tom odszedł. Zostawił mnie. I śmierciożerców. Dowodzi nimi teraz Lucjusz Malfoy. Dlatego wróciłam do Hogwartu. Bałam się zostać w dworze. Bez Toma. Wiesz, Harry, teraz właśnie zrozumiałam ile Tom dla mnie znaczy. Jest dla mnie naprawdę ważny. I cały czas chcę, żeby wrócił. Minęło już pół roku. Wydaje się, że powinnam już sobie odpuścić, ale nie mogę,nie chcę. Od czasu do czasu piszę do niego listy, proszę, żeby wrócił. Na razie mnie nie słucha, ale może w końcu uda mi się go przekonać. Tak więc, Harry,poznałeś już moją historię. Wiem, że to nic nie zmieni, może jeszcze bardziej pogrąży mnie w Twoich oczach, ale uwierz, musiałam Ci powiedzieć. Mam nadzieje,że zostawisz ten list dla siebie i nie pokażesz go Ronowi.
Hermiona.
Zwinęła list w rulonik i przywiązała go do wyczarowanej sowy.
- Zanieś ten list Harry'emu Potterowi.
Hermiona położyła się na łóżku wspominając po raz kolejny jej rozmowy z Tomem.
- Tom, czemu nie ma cię przy mnie teraz, gdy cię potrzebuję? Tęsknię za tobą...
CZYTASZ
Oczy Twe tak pragnęły czułości
RomantikPo śmierci rodziców, Hermiona Granger próbuje ponownie ułożyć sobie życie. Wraca do Hogwartu, gdzie otrzymuje prezenty od tajemniczego wielbiciela. Poszukując odpowiedzi na pytania, zostaje wciągnięta w wielką intrygę. Do pracy nie roszczę żadnych p...