Rozdział 2

4.3K 179 38
                                    

„Przyjaźń jest niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia(...)."

***

Zaczęła się uczta powitalna. Hermiona nie słuchała przemowy dyrektora, była pogrążona we własnych myślach. Harry i Ron z troską patrzyli na przyjaciółkę. Zawsze uśmiechnięta Hermiona
siedziała teraz sama, na końcu stołu,w odosobnieniu. Patrzyła w swój talerz, ale nie jadła. Nie chciała spotykać przyjaciół. W połowie uczty wyszła z Wielkiej Sali i popędziła do dormitorium.Podała Grubej Damie hasło i weszła. Położyła się na łóżku, a gdy współlokatorki weszły do dormitorium, udała, że już zasnęła. Nie chciała z nimi rozmawiać.Hermina bardzo się zmieniła. Można by powiedzieć, że dojrzała, ale byłoby to niedomówienie. Dziewczynę zmieniła śmierć rodziców. Stała się bardziej spokojna, zamknęła się w sobie. Szybko zapadła w sen, pełen rozbijających się samochodów.

***

Obudziła się wcześnie. Szybko się ubrała i wyszła na spacer na błonia. Chciała iść nad jezioro, ale tam już ktoś był. Wysoki, przystojny blondyn siedział na ziemi przy jeziorze. „Nie pójdę tam. Mam już dość tych ciągłych wyzwisk..." Usiadła pod pobliskim drzewem i wpatrzyła się w szare niebo.

- Hej, Hermiona! Dlaczego nam nie powiedziałaś, że gdzieś idziesz? Martwiliśmy się... – powiedział Ron

- Niepotrzebnie.

- Miona, co się z tobą dzieje? – Harry zaczął się poważnie martwić.

- Nic, jestem głodna, idę na śniadanie.

Wzięła torbę i zostawiła przyjaciół. W rzeczywistości jednak nie poszła na śniadanie. Poszła pod klasę eliksirów, żeby poczekać tam na dzwonek. Usiadła na ziemi, wyjęła książkę i zaczęła czytać... Nagle otworzyły się drzwi klasy od eliksirów i na korytarz wyszedł profesor Snape.

- Wejść! – krzyknął.

Uczniowie posłusznie weszli. Nikt nie miał ochoty zarobić szlabanu w pierwszy dzień szkoły. Hermiona wstała, wzięła książki i weszła do klasy. Nie usiadła w ławce z przyjaciółmi. Wolała usiąść sama. Harry i Ron wymienili zdziwione spojrzenia.

- Otwórzcie podręczniki na stronie 253 i uwarzcie Wywar Żywej Śmierci. I nie gadać!

Hermiona od razu wzięła się do pracy. Otworzyła podręcznik iposzła do szafki po potrzebne składniki. W tym samym czasie do szafki podszedł Draco Malfoy.

- Widziałem cię dzisiaj na błoniach...

- I co z tego?

- Coś cię trapi, widzę to. Jeśli chcesz o tym pogadać...

- To co?! Może ma przyjść do ciebie? Jesteś ostatnią osobą,której mogłabym się zwierzyć! Daj mi spokój!

- Ja tylko chciałem pomóc...

- Ty i pomoc? Dobre...

- Panno Granger, co to za awantury przy szafce? Gryffindor traci 10 pkt.

- Przepraszam, panie profesorze.

- Wracaj do pracy, Granger!

Po 20 minutach eliksir Hermiony był gotowy. Oddała go Snape'owi i wyszła z klasy. Poszła pod drzwi klasy transmutacji. Niebawem dogonili ją Harry i Ron.

- Hermiona, powiedz co się z tobą dzieje? – spytał Harry –Widzimy zmianę w twoim zachowaniu. Wiesz, że nam możesz powiedzieć wszystko...

- Tak wiem, ja po prostu... nie mogę pozbierać się po śmierci rodziców...

- Oh, Hermiona, będzie dobrze zobaczysz. Wszystko się jakoś ułoży. My zawsze będziemy z tobą.

- Dziękuję wam, chłopaki.

Na twarzy Hermiona zawitał po raz pierwszy uśmiech.Nieśmiały, prawie niewidoczny, ale przyjaciele od razu go dostrzegli.

- Wróć do nas, Hermiono, bez ciebie jest ciężko...

- Oczywiście, że wrócę, Harry... Teraz już wszystko będzie między nami ok.

- I za to cię kochamy! Za ten twój optymizm.

- Ja was też, ale lepiej chodźmy już do klasy, bo McGonnagal odejmie nam punkty.

- Masz racje.

Weszli ręka w rękę do klasy i znów usiedli razem. Byli szczęśliwi...

Oczy Twe tak pragnęły czułościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz