Rozdział 16

2.3K 118 14
                                    


„Gdy jest się młodym, każdy człowiek i każde zdarzenie wydają się wyjątkowe. Z wiekiem uświadamiamy sobie w coraz większym stopniu powtarzalność i podobieństwo tego, co nas spotyka"

***

Hermiona siedziała przy kominku w pokoju wspólnym Gryfonów.Była sama. Wszyscy już wyjechali... Wstała i podeszła do okna. To już 5 miesięcy.Rodzice zginęli w wypadku 5 miesięcy temu. Pierwszy wyjazd do Hogwartu bez pożegnania z mamą. Tata nie życzył powodzenia... Pierwsze święta, które spędzi sama. Pozwoliła, by wspomnienia do niej wróciły. Mama, tata i Hermiona idą razem przez park. Pada śnieg. Hermiona widzi siedzącego na ławce zmarzniętego mężczyznę. Namawia rodziców, by zaprosili go do siebie na święta. Szybko się zgadzają, przecież nikt nie powinien być sam w takim dniu... Dziewczynka łapie mężczyznę za rękę i na jego pooranej zmarszczkami twarzy pojawia się uśmiech.W drodze do domu opowiada mu o kolacji wigilijnej, prezentach i pokoju, w którym będzie spał. Tak, jakby to wszystko było z góry zaplanowane. Dziewczynka jest bardzo szczęśliwa. Lubi pomagać innym, a teraz po raz pierwszy jej pomoc może uratować człowiekowi życie. Przecież on zamarzłby na tej ławce... Jack, bo tak miał na imię mężczyzna, spędził u nich całe święta, a także Sylwestra i Nowy Rok. Hermiona bardzo go polubiła. Jej rodzice też, dlatego pozwolili mu zamieszkać z nimi. Zrobili to głównie ze względu na córkę, która wiedząc, że Jack niedługo odejdzie, robiła się coraz bardziej smutna. Pamiętali radość dziewczynki, gdy obwieścili jej swą decyzję. Państwu Grangerom i Jackowi dobrze mieszkało się razem, ale szczęście nie trwało długo. Po trzech miesiącach pojawił się mężczyzna, który zburzył spokojny do tej pory świat Hermiony. Dziewczynka i Jack byli na spacerze z psem. Mały kundelek znienacka wyskoczył na jezdnię. Mężczyzna widząc, że nadjeżdża samochód, wszedł na jezdnię i popchnął psa w stronę Hermiony, która wzięła go na ręce. Jack zaczął iść w stronę chodnika, ale nagle poślizgnął się i upadł. Dziewczynka uchwyciła przerażone spojrzenie mężczyzny, usłyszała pisk opon i głuchy łoskot ciała upadającego na ulicę. Wiedziała, że Jack nie żyje. Odszedł jej pierwszy i jedyny prawdziwy przyjaciel. „To moja wina. To przeze mnie Jack zginął...Przeze mnie zginie Harry..." pomyślała. Poczuła na policzkach łzy. Mimo, że była sama, szybko poszła do łazienki dziewczyn. Spojrzała w lustro. Przyglądała jej się ładna szesnastolatka z oczami zaczerwienionymi od płaczu.

- Nie mogę płakać. Muszę być twarda – powiedziała na głos i w tej chwili poczuła piekący ból w lewym przedramieniu. Dotknęła Znaku różdżką i teleportowała się do dworu Czarnego Pana. Zdziwiło ją, że nie zobaczyła nigdzie żadnego Śmierciożercy. Ba,wydawałoby się, że jest w całkiem sama, ale ktoś przecież musiał ją wezwać. W tym momencie usłyszała kroki na schodach. Odwróciła się i to, co zobaczyła,zbiło ją z tropu. Po raz pierwszy widziała Czarnego Pana bez szat Lorda Voldemorta. Mężczyzna, którego zobaczyła ubrany był w czarne spodnie i czarną, jedwabną koszulę. Może dlatego, że był ubrany po mugolsku, poczuła, że jest bardziej...ludzki. Dopiero teraz zwróciła uwagę na to, że ona sama jest w jeansach i białej bluzce. Zawsze ubierała się tak w święta. Nauczyli ją tego rodzice...Mężczyzna podszedł bliżej, ale cały czas zachowywał pewien dystans. Nie chciał jej przestraszyć.

- Witaj, Hermiono... – powiedział cichym, melodyjnym głosem. Dziewczyna w odpowiedzi ukłoniła się. Bez szat Śmierciożercy wydawało jej się to trudniejsze. – Nie witaj się ze mną w ten sposób. Jesteśmy tu sami, nie musisz mi się kłaniać...

- Ja...Przepraszam, Panie... – dziewczyna wpatrywała się w podłogę. Czuła się onieśmielona. Czarny Pan ubrany tak... normalnie, wydawał jej się jeszcze przystojniejszy.

- Wezwałem cię, ponieważ dowiedziałem się od pewnej osoby, że spędzasz święta sama. Jako,że mam w zwyczaju zapraszać do siebie na święta tych spośród moich popleczników, którzy zostają w tym czasie sami, chciałem zapytać, czy nie zechciałabyś spędzić świąt w moim dworze... Naturalnie razem ze mną. – zakończy łz uśmiechem.

- Ja... Więc...No cóż... – po raz pierwszy Hermiona nie wiedziała co powiedzieć.

- Rozumiem,że się zgadzasz?

- T-tak...A-ale profesor Dumbledore nie wie, że nie będzie mnie w Hogwarcie i...

- Oh, nie przejmuj się Dumbledorem. Już wysłałem do niego list, w którym zawiadamiam, że ja, mianowicie twój kuzyn Nicolas Granger zapraszam cię na święta do siebie.Oczywiście nasz drogi profesor się zgodził – powiedział Voldemort z ironią. –Rozgość się, Hermiono. Ja tymczasem polecę skrzatom przygotowanie kolacji.Dziewczyna usiadła na czarnej, skórzanej kanapie i rozglądnęła się po pokoju.Meble wykonane z hebanu, duże obrazy w ciemnych ramach, skórzana kanapa i fotele, rzeźba przedstawiająca jakiegoś człowieka wykonana ze srebra. Hęrmiona postanowiła przyjrzeć się bliżej owemu dziełu. Niepewnym krokiem podeszła do postaci i intensywnie wpatrywała się w jej twarz. Z bliska postać okazała się brodatym mężczyzną o groźnym spojrzeniu. To, co z daleka wzięła za szal owinięty wokół szyi okazało się sporym wężem z oczami wykonanymi z zielonych kamieni szlachetnych. Na szyi mężczyzny wisiał spory medalion z wygrawerowanym na nim wężem. Dziewczyna mimowolnie się wzdrygnęła. Chyba wiedziała kim był ów człowiek...

- Salzar Slytherin... – odezwał się Lord Voldemort, którego powrotu Hermiona nie zauważyła.

-Domyśliłam się – powiedziała cicho i dopiero teraz skierowała swój wzrok na Czarnego Pana. Zauważyła na jego szyi duży medalion wykonany ze złota. Podeszła bliżej i spostrzegła, że jest na nim wygrawerowany wąż. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Lorda.

- Tak, to ten sam medalion – uśmiechnął się. – A teraz zapraszam na kolację.

- Ja...właściwie to nie jestem głodna...

- Oh,zrobiłabyś mi przykrość. Pomyślałbym, że się mnie boisz... – zakończył z drwiną.

- Świetnie,więc zjem. – Hermiona była zła. Nie lubiła, gdy ktoś z niej drwił. Nawet wtedy,gdy nie miało to nic wspólnego z jej pochodzeniem.

- A zatem... Smacznego.

- Tak...Dziękuję.

Pierwszy raz jadła kolację sam na sam z Czarnym Panem.Siedziała naprzeciwko niego i zauważyła, że ten od czasu do czasu intensywnie jej się przygląda. Po kolacji do salonu wszedł skrzat z kieliszkami i winem na tacy.

- Napijesz się, Hermiono? – zapytał Lord Voldemort z ironią. Był pewny, że odmówi. Gryfoni przecież nie piją.

- Nie,dziękuję...

- Tak myślałem. Twoje zdrowie – uniósł kieliszek i wypił napój. Nic nie mówił, po prostu patrzył. Złączył czubki palców i przyglądał się dziewczynie. Po 20minutach wstał i powiedział:

- Dobranoc,Hermiono. Jutro czeka na ciebie niespodzianka – uśmiechnął się tajemniczo.  

Oczy Twe tak pragnęły czułościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz