Rozdział 58

1.2K 65 6
                                    


„Wiem, że jest ciężko,wiem, że ona jest tylko jedna i wiem, że każdy ma chwile, że się po cichu żegna, ale trzeba je przetrwać."

***

Nie wierzył w to, co powiedziała. Jak to: koniec? Przecież niedawno się zaręczyli, już planował ślub. Wszystko miało być jak w bajce. Widział ich razem w wyroczni, ona nie mogła kłamać! To potężny magiczny obiekt.

- Hermiona, co ty mówisz?

- Przykro mi, Tom. Zmieniłeś się. Ja nie jestem zabawką,którą możesz się chwilę pobawić i rzucić w kąt. Mam uczucia.

- Nie bawiłem się! O co ci chodzi? – Wstał i odwrócił się do niej plecami, wkładając ręce do kieszeni.

- Daj spokój, kogo chcesz oszukać? Przestałeś mnie kochać,nie jestem głupia, widzę to.

- Wydajesz osąd w sprawie, o której nie masz najmniejszego pojęcia! – był zdenerwowany, ale w dalszym ciągu na nią nie patrzył.

- Tak ci się wydaje.

- Ja to wiem! Cały czas próbuję cię chronić!

- Jasne.

Hermiona wstała i wyszła. Czuła łzy cieknące jej po policzkach. Wbiegła do domu, prosto do sypialni. Zablokowała drzwi zaklęciem.

***

Ze złością kopnął kamień leżący na jego drodze. Ze spuszczoną głową szedł do dworu. Trzasnął drzwiami.

- Tom? – usłyszał słodki głos Abigail. Poszedł do salonu. Nie mylił się, była tam. Stała z założonymi rękami i patrzyła na niego z niebezpiecznymi iskrami w oczach.

- Co? - nawet nie próbował być uprzejmy.

- Nie spodziewałam się tego po tobie. Widocznie nie znam cię tak dobrze, jak myślałam. Zachowujesz się jak ostatni palant.

- No, dawaj, wygarnij mi jeszcze. Powiedz mi coś chamskiego,czego jeszcze dziś nie usłyszałem. Uwzięliście się na mnie czy co? Odwalcie się ode mnie wszyscy! – dał upust gromadzonej złości. Tęczówki zabarwiły mu się na czerwono. – Nikt nigdy nie mówił mi co mam robić i teraz też się to nie zmieni. Przeszkadza wam moje zachowanie? Droga wolna! Drzwi są tam. Przekaż to Preventowi i Granger. Idę do siebie. Każdego, kto ośmieli się mi przeszkodzić –zabiję na miejscu.

Nie czekał na odpowiedź Abigail. Kobieta zastygła w szoku. Taki wybuch bez powodu? Wygląda na to, że Chris i Hermiona wyczerpali jego cierpliwość.W salonie aportował się Chris. Przód koszuli miał zmięty.

- Chris, co się stało? – Abigail wydawała się zaniepokojona.

- Nic. – chyba nie miał nastroju na zwierzenia.

- Co zaszło między tobą i Tomem?

- Nic.

- Pokłóciliście się?

- Nie. – po tonie jakim to powiedział wywnioskowała, że kłamie.

- O co?

- O nic.

- Tom jest u siebie. Gdybyś chciał do niego iść, szykuj się na śmierć. Powiedział, że chce mieć spokój.

- Aha.

Odwrócił się i wyszedł na dwór.

***

Chodził po pokoju z rękami w kieszeni, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wszyscy mieli do niego pretensje. Przypomniał sobie przebieg rozmowy z Chrisem.

- Tom, poczekaj chwilę. Chciałbym ci coś powiedzieć. – Chris zatrzymał Lorda Voldemorta.

- Idź, Abigail. To mi nie zajmie dużo czasu. Więc o co chodzi, Chris? Co chciałbyś mi powiedzieć?

- Tylko to, że jesteś największym sukinsynem jakiego miałem nieszczęście spotkać.

- O co ci chodzi?

- Dobrze wiesz. Jak mogłeś ją tak potraktować?

- Ach tak – przymknął na chwilę oczy. – Hermiona. To miłe, że tak się o nią martwisz.

- Co ty chrzanisz?

- Dziękuję za troskę, ale swoje problemy potrafimy rozwiązać sami – jego głos ociekał jadem.

- Wątpię. Traktujesz tą dziewczynę jak wyjście awaryjne. Olałeś ją, bo pojawiła się Abigail? Hipokryta. – Chris wypowiedział te słowa z pogardą. Tom złapał go za przód koszuli i przyciągnął do siebie. Popatrzył mu prosto w oczy, był wściekły, rubinowe tęczówki lśniły wyraźnie.

- Pilnuj swoich interesów – wycedził Riddle.

- Nie boję się ciebie, Riddle.

„Déjà vu" pomyślał Tom.

- Słuchaj, jesteś moim przyjacielem. Dlatego jeszcze cię nie zabiłem. Ale nawet tobie nie pozwolę się obrażać!

- Ja cię nie obrażam. Po prostu stwierdzam fakt. Bo to jest prawda. Jesteś zakochanym w sobie, egocentrycznym, nie patrzącym na uczucia innych, podłym idiotą!

Tom roześmiał się.

- Jak ty mnie dobrze znasz, Chris. W tym, co powiedziałeś, tylko jedno się nie zgadza. Nie jestem – przybliżył twarz do jego ucha – idiotą. Reszta to prawda.

- I mówisz to tak po prostu?

- A co? Mam paść na kolana i błagać o wybaczenie? Proszę cię, Chris, nie rozśmieszaj mnie.

- Pamiętam jaki byłeś przybity, gdy odeszła. A teraz? Traktujesz ją jak powietrze. Nie, dużo gorzej. Karzesz ją za nic.

- Jestem jej panem, mam do tego prawo.

- Przede wszystkim jesteś jej narzeczonym! Powinieneś ją chronić!

- Daj spokój. To jest życie, nie jakiś tandetny mugolski film. Skończmy tą rozmowę, bo to i tak do niczego nie prowadzi. Trzymaj się, przyjacielu.

Potraktował go dość ostro, ale należało mu się. Czemu się wtrąca. Zdaje się, że wszyscy lepiej wiedzą, co powinien zrobić. W tej chwili miał mętlik w głowie. Co zrobić z Hermioną? Kochał ją. Mimo tego, jak się zachowywał, był szaleńczo w niej zakochany. Muszą spokojnie porozmawiać. Na pewno da się to wszystko jakoś naprawić. Wyjdą na prostą. Był tego pewien. Chrisa i Abigail oczywiście nie przeprosi. Po prostu będzie się zachowywał, jakby nic się nie stało. Zapomną o tym. Powinien też porozmawiać z Narcyzą. Niech wypyta dokładnie Hermionę o ślub. Chciałby urządzić taki, o jakim dziewczyna marzy. Może warto byłoby ogłosić tą radosną nowinę w Proroku Codziennym? Uśmiechnął się złośliwie na myśl o chaosie jaki zapanowałby w świecie czarodziejów, gdyby dowiedzieli się,że Lord Voldemort się żeni. Tak, to wyśmienity pomysł. Razem z Hermioną ułoży krótkie obwieszczenie, Minister Magii je podpisze, a następnego dnia notka ukaże się na pierwszej stronie najbardziej poczytnej czarodziejskiej gazety. Koniecznie ze zdjęciami! Sam nie wiedział, kiedy się uspokoił. Spojrzał w lustro. Oczy na powrót przybrały zieloną barwę. Westchnął zadowolony.

- Ułoży się. – powiedział do siebie. – Zrobię dla niej wszystko.

Oczy Twe tak pragnęły czułościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz