Rozdział 5

7.3K 214 5
                                    

Budzę się parę godzin później. Nad ranem. Leżę w swoim łóżku. Mam na sobie bieliznę, gdyż z sukienki zostałam rozebrana.
Przez chwilę czuję się strasznie zawstydzona, ale po chwili to uczucie zastępuje obawa. Co jeśli mu się nie podobałam? Jeśli myśli że wcale nie jestem atrakcyjna? Co ja gadam w ogóle, on na pewno tak myśli. Siadam gwałtownie. Znowu zaczynam. Natan śpi obok mnie, ale gwałtownie go budzę.
- Co...co się dzieje kotku? - pyta zdezorientowany.​ Siada przeczesując palcami swoje włosy.
- Nic kochanie - zaczynam go całować na prawdę zdenerwowana. Muszę w końcu przestać myśleć o Damienie - Kochajmy się, prosze.
- Teraz? - chaotycznie oddaje moje pocałunki, czasami nie trafiając na moje usta.
- Teraz - sięgam ręką do jego bokserek chcąc go bardziej pobudzić.
Jestem zaskoczona swoją śmiałością. Ale przecież to mój mąż, więc to nic dziwnego. Czego mam się wstydzić. Nie mogę pozwolić, aby moje myśli błądziły gdzie indziej niż przy nim. Natan przesuwa ręce na moje plecy. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Jednym sprawnym ruchem rozpina stanik. Całując moją szyję, zsuwa go ze mnie i rzuca gdzieś na podłogę. W dłonie bierze moje piersi. Uwielbiam jak to robi. Jak je masuje, pieści, całuje czy też przygryza.
Odchylam głowę do tyłu przeciągle jęcząc. Coś czuję że nasze życie erotyczne stanie się bardziej intensywne niż do tej pory było. Jak na razie znalazłam tylko jedno wyjście na odsuwanie myśli. I bardzo mi się ono podoba. Zasysa skórę na prawej piersi, zostawiając na niej malinkę. Dobrze, że nie na szyi. Muszę iść do pracy.
- Natan nie baw się - sapie chcąc żeby przeszedł do rzeczy.
- Moja piękna - mruczy i pociąga w dół moje majtki. Podnoszę pupę, a on całkowicie je ściąga.
Nie czekam aż to samo zrobi ze swoimi bokserkami, ciągnę gumkę w dół i nabijam się na niego.
Z moich ust wydobywa się jęk. Oplatam jego szyję. Czuję się dobrze, gdy całkowicie mnie wypełnia sobą.
Powtarzam cicho jego imię poruszając się. Natan jeździ rękoma po moich plecach. Pomaga mi trzymać równowagę. Poruszam biodrami coraz szybciej. Tak, teraz mi idealnie.
- Kocham Cię - wzdycham w jego wargi.
- Wiem, kochanie - mocno mnie całuje. Oddaję pocałunek dochodząc.
Później blondyn ponownie zasypia czego nie mam mu za złe. Późno wrócił. Sama wstaje i idę pod prysznic.
Chyba już nie zasnę. Zostały mi dwie godziny. Nie widzę takiego sensu. W pracy muszę być o wiele wcześniej. Zresztą jak zawsze. Wolę przygotować się do tego wszystkiego.
Myję dokładnie włosy i całe swoje ciało. Zmywam pianę i wychodzę owijając swoje ciało ręcznikiem.
Staję na miękkim dywaniku. Rozczesuję brązowe włosy, aby łatwiej je wysuszyć. Osiem godzin pracy nieco mnie przeraża, a to dopiero poniedziałek.
Głowa na pewno rozboli mnie od setek telefonów. Ciągłych spotkań, przynoszenia kaw. Dzisiaj wybiorę płaskie buty. Po nieprzespanej nocy to ryzyko zakładać szpilki.
Ubieram czerwoną koszulę z rękawem trzy-czwarte, granatową, ołówkową spódnicę i czarne molasyny. Maluję się i gotowa schodzę do kuchni.
- To po co ja tu jestem? Rozumiem, ma pan kaprys, ale chyba to ja powinnam tutaj robić śniadania - słyszę donośny głos Haidi. Zerkam do pomieszczenia, powoli tam wchodząc.
Dziewczyna stoi obok Damiena z rękami na biodrach. Mężczyzna wyraźnie jest bardzo wyluzowany rozmawiając z nią. Czuję się, ni nie wiem... zazdrosna. Mam spędzić z nim osiem godzin. Obawiam się, że wrócę odurzona.
Biorę torebkę, ubieram płaszcz i wychodzę. Dzisiaj wyjątkowo jadę swoim autem. Nie lubię kierować, więc robię to bardzo rzadko.
Może to przez to, że się boję. Zdarza się tyle wypadków. O wiele bezpieczniej czuję się kiedy jadę jako pasażer z Natanem lub z jego ojcem. Ostrożnie przemierzam ulicę Los Angeles. Jest coraz jaśniej. Nie wiem tylko dlaczego, Damien przyjechał do pracy tak wcześnie. Kręcę głową w ustach wciąż czując smak naleśników.
Były pyszne. Przed moimi oczami pojawia się obraz bruneta karmiącego mnie nimi.
Powoli wsuwa widelec do moich ust. Mrucząc biorę kolejny kęs naleśnika. Mężczyzna siedzi naprzeciwko jedynie w spodniach. Wszystkie jego tatuaże są tak blisko mnie. To takie zwykłe, a jednak robi mi się niesamowicie gorąco.
Słyszę, że ktoś na mnie trąbi. Boże. Przejechałam na czerwonym świetle. Jestem taka zdekoncentrowana.​ To się robi niebezpieczne. W skupieniu dojeżdżam na miejsce. Wchodzę do budynku i kieruje się prosto do windy. Gdy jestem juz sama za metalowymi drzwiami pozwalam sobie na jeszcze chwilę uniesienia. Opieram się o ścianę i zamykam oczy.
Teraz leżę na wyspie kuchennej. Nie mam na sobie bluzki. Leży gdzieś daleko na podłodze. Nie zwracam na to uwagi. Jestem brudzona bitą śmietaną. Język mężczyzny zatacza kółka na moim ciele. Moje nogi oplecione są wokół jego bioder. Jest mi tak dobrze. Sama Rozpinam biustonosz chcąc by zajął się moimi piersiami.
- Aviana - słyszę jego pomruk. To wariactwo. To cudowne.
Biorę jego twarz w dłonie i mocno całuje. Błagam o więcej.
Dźwięk zatrzymanej windy informuje mnie o tym, że muszę wysiąść. Otwieram oczy. Jest mi gorąco. Czuję się rozpalona.
- O boże nie - wzdycham wiedząc co mnie czeka. Podniecona osiem godzin w tych czterech ścianach.
Jak to wytrzymam? Sama sobie to zrobiłam. Mogłam tyle nie myśleć o tym mężczyźnie. Kieruję się do wieszaka i zdejmuję płaszcz.
Torebkę odkładam pod biurko i włączam mój komputer. Próbuje maksymalnie skupić się na swoich obowiązkach. Muszę przygotować listę. Względnie na razie nikt się nie umawiał. Są jedynie dwie osoby zapisane z piątku.
Ma za to jakąś konferencje. Wszystko to zapisuje i gotowe zanosze mężczyźnie. Stoję pod drzwiami Czekając na pozwolenie.
- Proszę - słyszę, po czym uchylam drewnianą powłokę. Wchodzę do środka.
- Lista dla Pana - podchodzę do do jego biurka i kładę na nim dokument.
- Dziękuję - wpisuję coś w komputer i patrzy na mnie.
- To wszystko? - pytam prostując się.
- Tak. Możesz iść - odprawia mnie, biorąc łyk czarnej kawy.
Kiwam głową i trochę rozczarowana opuszczam pomieszczenie. Siadam na krześle, czując się źle. Może powinnam się lepiej skupić na czym innym.
Biorę zaległe rozliczenia i to im poświęcam całą swoją uwagę. Cyferki zaczynają mi stawać przed oczami. Mrugam powiekami po dwóch godzinach obliczeń i stukania w klawiaturę. Pięć sekund zajmuję mi dostrzeżenie mojego szefa. Opiera się o kontuar i lubieżnie oblizuje wargi.
Momentalnie dostaje palpitacji serca co staram się jednak stłumić.
- Mogę jakoś pomóc? - odzywam się.
Pochyla się nad biurkiem.
- Idziemy na konferencje - mówi szeptem i prostuje się. - Napij się wody, zanim zemdlejesz.
- Ja nie... - brakuję mi słów.
Czuję się otoczona. Oddycham szybciej, gdy jest bliżej. 
To nienormalne i niemoralne! Patrzy na mnie uważnie i stuka palcami o blat. Naprawdę pobladłam?
- Mam iść z panem na konferencje? - pytam już wyraźniej.
- Tak Aviano. Zgadza się. Będziesz zapisywać. Raport. Możemy już iść? - wzdycha zapinając marynarkę.
- A biuro? Jeśli ktoś w tym czasie przyjdzie?
- Nie obchodzi mnie to - warczy zdenerwowany.
Spinam się i kiwam głową zabierając wszystko co potrzebne.
Idę za nim do windy. Sala konferencyjna mieści się piętro wyżej.
Jesteśmy chyba jako ostatni bo wszystkie miejsca są już zajęte. Mężczyzna przepuszcza mnie w drzwiach. Kiedy wchodzę do środka, dotyka mojej ręki. Na pewno przypadkiem. Damien siada na miejscu prezesa przy szklanym stole. Zgodnie z jego prośbą dosuwam krzesło i siadam obok.
Jestem bardzo poddenerwowana i czuję się strasznie niekomfortowo.
Pierwszy raz jestem na takim spotkaniu. Nie chcę zawieść. Uważnie słucham wszystkiego co mówi Damien. Tak. Zupełnie szczerze mogę powiedzieć, że nie spuszczam wzroku z jego warg ani na sekundę. Jego mina nie zmienia się w ogóle. Ani znudzony ani zadowolony. Obojętny. Słucha uważnie całego zespołu. Kiedy przenosi dłoń na moje udo, dochodzi to do mnie dopiero po paru sekundach. Bez skrupułów pod stołem przesuwa ręką po mojej nodze pod spódnicą.
Prostuję się nerwowo. Jego dotyk jest cudowny, ale niewłaściwy, niestosowny. Oczywiście. W wizjach go bardzo pragnęłam. Ale przecież naprawdę nie powinien tego robić, zdecydowanie nie powinien. Jestem jego synową. Chyba nie zwraca na to uwagi. Normalnie odpowiada na pytanie, dotykając mnie przez materiał majtek.
Staram się nie dać po sobie nic poznać. Obie moje dłonie łapią jego większą i unieruchamiają. Jak bardzo tego chce tak bardzo nie mogę sie tego doczekać i do tego dopuścić.
- Idź do łazienki - mówi do mojego ucha. Oddech owiewa moją szyję. Nikt na nas nie patrzy. Żywo dyskutują. - Zdejmij bieliznę i wróć. Sam sprawdzę, czy mnie posłuchałaś. Inaczej moja ręka stanie się bardzo świerzbiąca.
- Nie mogę tego zrobić - mruknęłam w wielkim szoku. Jak on w ogóle mógł o tym pomyśleć.
- Owszem możesz. Naprawdę chcesz mnie rozgniewać? Będziesz chodzić bez bielizny dzisiaj. Nie dotknę cię jeśli nie poprosisz.
- Nie, nie, nie - kręcę dyskretnie głową.
- Tak. Wyjdź - upiera się.
Dlaczego on to robi? Mamy spotkanie, a on mówi mi takie niegrzeczne rzeczy.
- Nie. Nie zrobię tego.
- Czyli wolisz, żebym cię dotknął? - unosi brew, patrząc na mnie z wyższością.
O nie. Próbuje wziąć mnie pod kontrolę. Nie mogę na to pozwolić. Nie jestem człowiekiem, którym może tak po prostu manipulować. Ja to nie maszyna.
- Jak możesz w ogóle tak mówić. Jestem żoną twojego syna - szepczę zła.
- A czy ja robię coś złego? - piorunuje mnie wzrokiem. - No powiedz. Powiedz, że nie chcesz. Nie że, że nie możesz.
- Jesteś bezczelny - wstaje i bez słowa wyjaśnienia wychodzę.
Zamykam drzwi za plecami. Biorę głęboki oddech, czując że nogi mam jak z waty.

Światełko NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz