Rozdział 19

5.3K 165 1
                                    


~Damien~

Siedzę na fotelu w salonie. Zegar uporczywie tyka, coraz bardziej mnie denerwując. Znam tę dziewczynę tylko z widzenia. Nigdy nie rozmawialiśmy. Jest przyjaciółką mojego syna i Aviany. Dręczy mnie sytuacja, która zaistniała. Chciałbym wiedzieć, jak mogę jej pomóc. Wyglądała okropnie. Brudna, pobita, zapłakana. Taki obraz kobiety to naprawdę coś strasznego. Jest młoda. Może ktoś zrobił jej poważną krzywdę, a teraz grozi? Nie wiem. Nic nie wiem. Avia od razu się położyła, nic nam nie mówiąc. Tylko martwi mnie to, że Natan jako przyjaciel chłopaka tej dziewczyny, nic nie wiedział. Przecież takie rzeczy są widoczne coś musiało być nie tak. Spotyka się z nim często. Do kurwy nędzy, powinien to zauważyć. W nocy nie mogę spać. Sen omija mnie bardzo szerokim łukiem. Przewracam się z boku na bok. No nie, nie wytrzymam tego dłużej. Jutro mam w firmie urwanie głowy. Przecież będę nieprzytomny. Ale męczy mnie bezsensowne leżenie w łóżku. Wstaję i zmierzam do wyjścia. Po cichu schodzę na dół. Moim celem jest teraz basen.
Fotokomórka automatycznie zaświeca światło, gdy wchodzę do pomieszczenia. Czy teraz mam lepsze zajęcie? Nie mogę nawet podzielić się swoimi poglądami z Avianą, bo leży z nim w łóżku. Albo co gorsza robi coś innego. Lepiej nie będę o tym myśleć. To w końcu jego żona, ma do tego pełne prawo. Kurwa, ten gówniarz ma więcej praw, niż ja. Nerwowo rozwiązuję sznurki dresów i zsuwam je z siebie. Rzucam na fotel, aby potem wskoczyć do wody. Kilka przepłynięć basenu i jest mi dużo lepiej. Chociaż trochę się odprężam. Leżę na plecach i podziwiam sufit.
Pływam ponad godzinę i wracam, a na szczęście po powrocie do pokoju zasypiam praktycznie od razu. Kiedy rano schodzę spokojnie na dół, ta biedna dziewczyna siedzi przy stole i je śniadanie a przynajmniej próbuje to zrobić. Wygląda naprawdę bardzo źle, a bluzka Aviany, którą na pewno jej pożyczyła, delikatnie opina brzuch dziewczyny. Widać, że jest w ciąży. 
- Dzień dobry - mówię, zapinając mankiety. 
- Dzień dobry - mówi cicho, wręcz jakby szeptała.
Podchodzę trochę bliżej. Jej jasne włosy nieudolnie zasłaniają wielkie i straszne siniaki na policzkach. Zaciskam zęby, czując irytację. Jakim trzeba być skurwysynem, żeby tak potraktować kobietę, nie ważne co by zrobiła tak sie nie robi. Brakuje mi po prostu słów. 
- Możesz tu zostać tyle ile tylko potrzebujesz - mówię do niej, po czym biorę telefon oraz portfel. 
- Dziękuję panu bardzo, ja na prawdę... - widać po niej że jest jej wstyd i nie chcę nadużywać gościnności.
Posyłam jej delikatny uspokajający uśmiech. Delikatnie kładę rękę na jej plecach, w geście otuchy, a potem wchodzę do kuchni.
Tam od blatu do blatu krząta się Aviana. Miksuje jakieś zielone ochydztwo. Staje obok, tamując jej drogę. Patrzę na nią pytająco biorąc jabłko.
- Dzień dobry - po workach pod jej oczami mogę stwierdzić że też się nie wyspała.
- Muszę iść do pracy - zaczynam łagodnie i dotykam jej policzka. - Odpocznij. Jesteś nieprzytomna. Wiem, że cię to martwi, ale ona może tu zostać. Jest bezpieczna.
- Po prostu nie chciałabym jej zostawiać samej - patrzy na mnie z wdzięcznością.
Kiwam głową i odsuwam się. Mam tak wielką ochotę położyć się z nią i uspokoić. Ale nie mogę. Unoszę jej dłoń i całuję, a później opuszczam pomieszczenie. W salonie spotykam Paolo. Jednego z ochroniarzy.
- Panie O'Connor - podchodzi do mnie zdenerwowany.
- Tak? - coś musiało się stać, bo tylko wtedy przychodzi osobiście.
- Jakiś mężczyzna zaatakował Gabriela. Proszę nie wychodzić - mówi szybko.
- Zaatakował? - Przecież nie może być spokojnie.
Biorę głęboki oddech, robiąc się zdenerwowany. Gabriel to dobry pracownik, więc ktoś musiał go zaskoczyć.
- Tak. Jest ranny. Mężczyzna zbiegł.
- Wyślij go do szpitala i pokaż mi wszystkie kamery - mówię zdenerwowany.
Kiwa głową, a w drzwiach pojawia się Liam z taką samą miną jak kolega. Akurat on jest tutaj kierowcą. Widzę zaplamioną koszulę. Krwią. Ta niedziela zaczyna się bardzo interesująca. Kurwa. Liam dzwoni po karetkę, a Paolo prowadzi mnie do pomieszczenia w którym są monitory.
Przez chwilę wpisuje kody i szuka odpowiedniej godziny. W końcu naciska enter, a ja widzę film. Pochylam się nad krzesłem. Mruże oczy uważnie przypatrując się wszelkim zmianom. Dostrzegam mężczyznę, ale jest on mi kompletnie obcy.
- Dowiedz się kto to - rzucam i opuszczam pomieszczenie.
To nie jest Trevor. To nie może być ten kolega. On jest mulatem i ma dużo bardzo tatuaży. Nieistotne. Nikt stąd dzisiaj nie wyjdzie. W holu spotykam Liama.
 - Karetka zaraz będzie. Zawieść pana do pracy? Chyba powinniśmy wzmocnić ochronę - sugeruje.
- Poradzę sobie. Pilnujcie domu.
Obok nas pojawia się Paolo. Zaciska usta w cienką linię na moją decyzję. W końcu jednak nie wytrzymuje.
- Moim obowiązkiem jest ochrona i nalegam, aby pan pojechał z Liamem.
- To ja ci płacę i to ją mówię co macie robić.
- Tak proszę pana, ale nie sprawdziliśmy jeszcze pana auta oraz firmy. Nie wiadomo, co to było i czy nie było przygotowane. Z całym szacunkiem, jest pan bogaty - odpowiada.
- Powiedziałem - mówię dając mu do zrozumienia że nie będę więcej o tym rozmawiać.
- Dobrze - odwraca się do mnie plecami - Liam jedziesz za szefem.

Światełko NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz