Rozdział 24

5.5K 165 0
                                    

~Aviana~

Stajemy przed rezydencją O'Connorów. Wiedziałam, że są bogaci, ale to przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Dom jest ogromny. Wykonany z kamienia, ciemnego drewna, idealnie prezentuje się na niewielkim wzgórzu. Przed willą znajduje się duże oczko o ile nie oko wodne, osadzone przy ścieżce do drzwi. Ponieważ jest ciemno, zostały włączone lampy, które dają światło, ale i efekt. W dużych, wejściowych drzwiach dostrzegam kobietę którą do tej pory widziałam jedynie raz. Czeka na nas wyglądając na bardzo podekscytowaną. 
Ubrana w prostą, kremową sukienkę, uśmiecha się, obejmując ramionami. Nie jest za ciepło. Dlatego wzięłam ze sobą marynarkę. Damien i tak inaczej nie wypuściłby mnie z domu. Otwiera mi drzwi i pomaga wysiąść. Liam parkuje na podjeździe, a my kierujemy się do kobiety w spiętych, brązowych włosach. Czuję w brzuchu zdenerwowanie. Uważnie pilnuj stawianych przez siebie kroków ani trochę nie ufając swoim nogom i ruchom.
Nie chcę zaliczyć wpadki. Oddycham z ulgą, kiedy pokonujemy kostkę brukową i wchodzimy po dwóch schodkach. Przywołuję na twarz uprzejmy uśmiech.
- Dzień dobry pani O'Connor - mówię wyciągając przed siebie dłoń.
- Och, witaj Aviana! - ona bez skrupułów po prostu mnie przytula.
Odwzajemniam uścisk. Kobieta wpuszcza nas do środka gdzie witamy się z jej mężem. Pan O'Connor jest równie bardzo przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany siwiejący facet z zarostem. On może mieć góra czterdzieści pięć lat. Nie więcej. Czyżby Damien też został adoptowany? Postanawiam teraz o tym nie myśleć. Przecież Damien powiedziałby mi gdyby tylko chciał. Pani domu zaprasza nas w głąb rezydencji, gdzie czeka już bogato nakryty stół. Salon to jedynie stół, krzesła i ogromna kanapa. Nie ma telewizora. Wydaję mi się, że jego miejsce musi byś gdzie indziej. Na ścianach wiszą czarno białe, ładne obrazy. Musiały kosztować wiele.
Damien odsuwa mi krzesło, a gdy siadam zajmuje miejsce obok mnie. Cieszę się że jest tak blisko to uspokaja mnie chociaż trochę. Patrząc na mamę mężczyzny cieszę się że strój jaki wybrałam okazuje się stosowny. Czerwona sukienka przed kolano z mocno wyciętym dekoltem jednak nie wulgarnym. Do tego czarne szpilki na platformie, choć nie tak wysokie jak te która ma starsza kobieta. Wyglądam chyba całkiem dobrze. Zresztą to samo powiedział mi mąż i teść to znaczy szef, to znaczy kochanek. Tak. Kobieta uśmiecha się do nas, a do salonu wchodzi dwóch mężczyzn. Jednego już poznałam. To jest ten Hugo! A drugi jest trochę większych w barach. Brunet, ale niższy.
- To Lucas i Hugo - wyjaśnia Damien - Hugo znasz. Powiedziałem ci, że to mój przyjaciel, ale trochę naciągnąłem prawdę. Owszem jest nim, ale to też mój brat. Lucasa także.
- Miło mi - wstaję, podając każdemu z nich dłoń. Obaj ją całują i również zajmują miejsca przy stole. Obiad oficjalnie się rozpoczyna. Niektórych dań nie widziałam w życiu na oczy i trochę dziwnie się z tym czuję. Boję się, że coś może mi nie smakować i zauważy to pani O'Connor. W zasadzie ona także nie wygląda na matkę trójki dorosłych mężczyzn. Hugo jest chyba tutaj najmłodszy. Dlaczego ma inne nazwisko? Staram się pojąć przypływ nowych informacji, ale nie jest to łatwe.
Damien łapie moją dłoń pod stołem i wznosi toast za rodziców.
Również biorę swój kieliszek i przykładam do ust. Obiad jest bardzo uroczysty, ale nie sztywny i przez cały czas czuję się dobrze.
- Synu, dlaczego Natan nie mógł przyjść? - pyta pan Andreas.
Mama Dama ma za to na imię Ruby.
- Jest teraz bardzo zajęty - odpowiadam za Damiena.
- Tak - powtarza mężczyzna. - Miał egzamin. Potem pewnie jak zwykle pójdzie wypić i wróci do domu - dodaje rozbawiony, wstając. - Przepraszam, muszę zadzwonić.
Wychodzi z salonu, wyciągając telefon. Wracam wzrokiem do gospodarzy. Hugo uśmiecha się szeroko, dyskutując z Lucasem i patrząc na mnie.
Przyznaje że to trochę niekomfortowe, ale staram się ignorować to uczucie.
- Ten dom jest na prawdę piękny. - mówię do kobiety.
- Sama go projektowałam - wyjaśnia z uśmiechem. - Lucas, nalej nam wina - zwraca się do syna. - Bardzo się cieszę, że wreszcie możemy bardziej się poznać. Uszczęśliwiasz mojego Natana.
- Damiena chyba bardziej - wtrąca Hugo śmiejąc się.
- Co przepraszam masz na myśli? - zwracam się do mężczyzny. Wzrasta we mnie panika ale skutecznie ją maskuje.
- Mój brat, aż pałał do ciebie nienawiścią, moja droga - trzepocze rzęsami i bierze łyk wina. - Był taki posępny, ponury. Nic go nie bawiło. Teraz uśmiecha się, chociaż nikt nie powiedział nic zabawnego - wzrusza ramionami.
Jego mama nie słucha, jest zajęta cichą rozmową z panem O'Connorem. Lucas się nie odzywa. Nerwowo szukam wzrokiem Damiena. Stoi na tarasie, co widzę przez szklane drzwi. Rozmawia, opierając się plecami o barierkę, a gdy mnie zauważa, posyła uśmiech.
Puszcza mi oczko i uśmiecha się. Damien mu coś mówił?
- Przepraszam na moment - wstaje odkładając sztućce. - Gdzie znajdę łazienkę?
- Tam - pokazuje na prawe drzwi.
Kiwam głową i ruszam we wskazanym kierunku. Boże jak bardzo kompromitujące to było. Hugo jest bezpośredni i wiem, że lubi dokuczać. Teraz już wiem. Wchodzę do środka. Boże. Jestem czerwona. Przykładam dłonie do policzków. Mógł mi tego oszczędzić. Nie zrobiłam mu nic złego. Gdy opuszczam łazienkę, wyglądam trochę lepiej. Jeszcze raz biorę głęboki oddech i zmierzam do salonu. Bracia rozmawiają na środku pokoju. A raczej próbują cicho dyskutować. Wymijam ich najciszej jak to możliwe i sięgam po swój kieliszek. Jestem bardzo zmieszana. Już druga osoba coś podejrzewa. A jeśli nie podejrzewa, to po prostu wie. Damien podchodzi do mnie, kiedy każdy znika w kuchni, łazience albo na górze.
- Przepraszam cię za niego. Lubi się droczyć. Tak, on o wszystkim wie, ale zaręczam ci, jest jedyną osobą i jedyną osobą pozostanie. Jego komentarze zawsze umiem wybronić ripostą. Z Natanem nie utrzymuje kontaktu. Nie przejmuj się - obejmuje mnie w talii i całuje w skroń. - Gdy wrócimy do domu, mam niespodziankę. Poza tym cudownie wyglądasz i nie podoba mi się, że moi bracia widzą cię taką - warczy.
- A mi nie podoba się że mu powiedziałeś i ukryłeś to przede mną - odsuwam się od niego.
- Wiesz jak się czułam, jak nadal się czuję? Upokorzył mnie.
- Nie odpowiadam za to co robi. Przykro mi. Jest mi wstyd za niego, ale nie obwniaj mnie. Hugo jest jedyną osobą z którą mogę porozmawiać i która mnie nie oceni. Ty masz kochającego Natana, mnie, przyjaciół i co najważniejsze, rodzinę - mówi cicho, ale jest zły. - Więc wybacz, że z jednej sprawy wyrzekłem się bratu. Bo to ja sobie nie radzę w sytuacji trójkąta, nie ty mając nas obydwu. Czy dalej chcesz mnie oceniać? - pyta i zamyka oczy. Gdy je otwiera juz nic nie mówi. Wychodzi na taras.

Światełko NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz