Rozdział 18

5.8K 163 2
                                    

- Hej - woła i pociąga za moje włosy - Znów mnie nie posłuchałaś - mówi po czym uderza.
Spinam się i otrzymuje ostatnie uderzenie. Kulki znów zaczęły mnie pobudzać, ale Damien je wyjmuje. Odpina moje ręce które swobodnie opadają na podłogę. Podpieram się, ciężko oddychając. Dochodzę do siebie co wcale nie jest takie łatwe.
Jeśli on dzięki trzem rzeczą w samolocie potrafi zrobić coś takiego, to co będzie w domu, gdzie tego wszystkiego jest więcej? Bo jest. Na pewno. Nie mam pojęcia jak ja teraz usiądę.
Przekręcam się powoli. Nie. To zły pomysł. Syczę, czując ostre pieczenie. Łapie się poręczy i próbuje wstać. Damien mnie podnosi i niesie do małego pomieszczenia, gdzie jest łóżko. Kładzie mnie na nim. Leżę na brzuchu. Skąd on ma oliwkę dla dzieci? Nie wiem, ale naciera mnie nią.
Zaciskam palce na pościeli gdyż jego dotyk drażni wrażliwą skórę. Ale przynajmniej później to pomoże. Oddycham spokojnie, kiedy poprawia mi spódnice.
- Chciałabyś się czegoś napić? - pyta całując moją skroń.
- Nie - mówię choć mam sucho w gardle.
- Twój tyleczek prezentuje się bardzo dobrze - uśmiecha się i przykrywa mnie kocem.
- Nie - piszczę i naprężam się. Musiał mnie solidnie zlać.
Wychodzi z pomieszczenia. Kiedy wraca ma tabletki i wodę. Od razu to połykam bo wiem, że pomoże.
- Co to było, te kulki? - pytam cicho.
Jestem ciekawa, czym sprawił mi przyjemność. Oczywiście, ból był, ale to że doszłam było intensywniejsze. Damien patrzy na mnie rozbawiony. Rumienię się pod jego spojrzeniem.
Wyjmuje z kieszeni zabawkę i kładzie na moją dłoń. Są umyte.
- Boże człowieku - wzdycham na przypomnienie sobie tego w sobie.
- Co, laleczko? - dotyka mojego policzka.
Kładzie się obok, wyciągając nogi.
- Mój tyłek nie nadaje się do użytkowania.
- Sama sobie nagrabiłaś - zaznacza, przypominając mi.
Poprawia mi poduszkę, w którą wtulam policzek.
- Mogłeś być delikatniejszy - wydymam wargę.
- Nie mogłem - lekko uderza mnie w pośladek. - A to, za to że doszłaś - dodaje. - Prześpij się. To jeszcze parę godzin lotu, kochanie.
- Ciekawe jak ja to wyjaśnie mężowi - mruczę zamykając oczy.
Jestem zmęczona całym tym zdarzeniem. Spełniona, lecz zmęczona. Poprawiam się delikatnie, a sen sam przychodzi.
Spokojny głos Damiena wybudził mnie. Lądujemy. Na lotnisku czeka Natan zgodnie z obietnicą. Całuje mnie długo, a mi brakuje tchu. Odsuwam się dotykając przez chwilę jego policzkach.
- Cześć.
Uśmiecha się i otwiera mi drzwi. Jest ubrany w czarne rurki, koszulkę i bejsbolówkę z literką na ramieniu. Wygląda całkiem dobrze dzisiaj.
- Na pewno jesteście głodni. Haidi zrobiła obiad - informuje.
Zaciskając zęby zajmuję miejsce w aucie. Damien siada z przodu, a Natan kieruje. Patrzę przez okno, jak deszcz zalewa Nowy Jork. Ta pogoda mnie dołuje. Naprawdę. Wolałabym słońce. Staram się nie ruszyć, aby nie bolało. Siedzę spokojnie, wygładzając palcami materiał spódnicy.
- Cholera! - krzyczy blondyn, gwałtownie hamując.
Zszokowana patrzę w szybę, widząc że na masce zatrzymała nam się przerażona, zapłakana, pobita Patty. Damien i Natan zrywają się z foteli samochodu i wysiadają.
Ignorując ból i pieczenie idę za nimi. Boże kto jej to zrobił?
Auta obok również się zatrzymują. Nie rozumiem co się dzieje. Klękam obok.
- On mnie zabije, zabije mnie - szepcze chaotycznie, podtrzymywana przez obu mężczyzn.
- Patty. Co się stało?
- Nie będziecie tutaj rozmawiać, zabierzmy ją - decyduje Natan.
Dziewczyna próbuje się wyrwać, patrząc w prawo.
- Patty- jestem przerażona jej stanem. Boję się o nią. Wygląda okropnie. Podarta koszulka, chociaż nie jest ciepło. Mieszka nie daleko z Trevorem. On by jej nie pobił. Deszcz rozmywa jej łzy i makijaż. Natan prowadzi ją do samochodu, a zbiegowisko się rozdziela. Jesteśmy w domu już pół godziny później. Biorę dziewczynę do pokoju i zamykam nas tam same. Przeczesuję palcami włosy. Nie myślałam, że coś takiego mnie spotka. Muszę przecież jej pomóc. Prowadzę blondynkę od razu do łazienki. Już dawno zapomniałam o bólu. Teraz ona jest najważniejsza. Nic z tego nie rozumiem. Jest w tragicznym stanie. Cały czas dusi się łzami. Sadzam ją na wannie.
- Powiedz mi co się stało - patrze w jej oczy.
Muszę się dowiedzieć. Inaczej zwariuję. Martwię się strasznie o nią. Dziewczyna kręci głową i stara się oddychać spokojniej.
- Proszę, chcę ci tylko pomóc - staram się ją przekonać.
Wzdycham głośno i odwracam się do umywalki. Z koszyczka wyciągam waciki oraz mleczko. Wracam do przyjaciółki i przecieram jej zmęczoną twarz. Przestaje płakać. Myślę, że już nie ma czym. Dolną warga jest przecięta, a siniak na prawym policzku staje się coraz większy. Gdy odgarniam jej włosy, moje serce na moment zamiera. To wygląda jakby ktoś uderzył jej głową we framugę.
- Boże... - wymyka mi się.
To straszne. Przez moje ciało przechodzą dreszcze. Kto mógł ją tak skrzywdzić i czemu Trevor jej nie pomógł?
- Patty proszę - opatruję delikatnie jej rany.
- Muszę wrócić do domu - mówi cicho.
Syczy z bólu, gdy przyciskam plaster.
- Nie dopóki wszystkiego mi nie opowiesz.
- Ty nic nie rozumiesz. Nie mogę go denerwować. Muszę wrócić - szepcze i powoli wstaje.
Odpycha mnie, przez co uderzam o umywalkę tyłem. Dziewczyna ledwo idzie na nogach. Jest wykończona.
- Patty! - krzyczę za nią. Nie mogę jej puścić.
- Poradzę sobie - odpowiada i wychodzi z łazienki.
- Nie - wychodzę za nią i łapie za rękę. Czuję jak do oczu napływają mi łzy.
Jest mi przykro. Powinna darzyć mnie zaufaniem.
- Patty musisz mi to powiedzieć - trzymam ją za rękę.
- Jestem w ciąży. On się po prostu zdenerwował. Zaskoczyłam go. To na pewno dlatego - Patricia bierze głęboki oddech. Informacja którą mi przekazała mnie szokuje.
- Trevor ci to zrobił?
Wzrusza ramionami. Sadzam ją na łóżku. Sama zamykam oczy, czując nerwy.
- Uspokój się. Pójdziemy do lekarza, a potem na policje - kucam przy jej kolanach i mówię spokojnie.
- Zostaniesz tutaj. Nie możesz tam wrócić. Nie pozwolę ci na to.
- Mogę. Jestem dorosła, wiem co mam robić - mówi stanowczo.
- On cię pobił, zrozum. Boże - łapię się za głowę - pomyśl o dziecku.
Kręci głową. Czemu ona jest taka uparta? Może ją przecież mocniej skrzywdzić. Niech chociaż zostanie na noc.
- Jeśli wyjdziesz zadzwonię na policje. Dobrze wiesz że Natan z ojcem mają kontakty by posadzić Trevora. Zrobią to jeśli wyjdziesz - mówię nie wiedząc już co zrobić.
Muszę ją zatrzymać. Siadam obok dziewczyny. Dlaczego ją to spotkało? Trevor był zawsze troskliwy, spokojny. Owszem. Wygląda jak badboy, ale bez przesady.
Myślałam że Patty jest całym jego światem. Wszyscy tak myśleli. Bez słowa przytulam przyjaciółkę. Nie płacze, lecz obejmuje mnie. Siedzimy w kompletnej ciszy. Moje słoneczko. Nie zasłużyła by spotkało ją coś takiego. Kolysze ją. Liczę na to, że zaśnie. Gdy tak się staje przykrywam ją kocem i wychodzę z pokoju. Schodzę na dół zmęczona tym wszystkim. Muszę jej pomóc. Nie wiem, co go napadło. Natan jest w kuchni, pijąc herbatę opiera się o blat. Damien za to wykonuje telefony chodząc po salonie. Zmierzam do męża. Siadam na jego kolanach i przytulam się. Jak Trevor mógł zrobić to wszystko. Znam go. Przecież tyle razy rozmawialiśmy. To niemożliwe. Nie wierzę w to wszystko. W mojej głowie jest mętlik. Próbuję to sobie ułożyć i wyobrażam sobie jak ciężko jest teraz Patty. To ona to najbardziej przeżywa. Szkoda mi jej, musi czuć się strasznie.

Światełko NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz