Rozdział 35

5.3K 180 1
                                    

Wydaje się ładny i bardzo obszerny. Ktoś musiał długo nad tym pracować. Ale co się dziwić? Damien na pewno płaci dużo i wymaga. Zdecydowanie mogłabym tam zamieszkać. Byłoby wspaniale. Nasza trójka. Jeszcze trochę. Jeśli to budowa, to potrwa. Poczekam. Odkładam plany i mieszam sos w garnku. Potem sprawdzam makaron i gdy wszystko jest gotowe nadchodzi moja ulubiona część. Jedzenie. Siadam przy stole. Jeju, ale dobre. Od razu zapełniam brzuch. Dobrze, że zrobiłam jeszcze ciepłą herbatę. Nie spieszę się bo nie mam takiej potrzeby. Haidi dalej tu mieszka, bo oficjalnie jest z Natanem. Mi nie przeszkadzają. Wspominałam już, że się mijamy. On studiuje, ona pracuje teraz jako sekretarka w firmie Kraftinga, który współpracuje z Damienem. Zdała kurs i może. A ja siedzę w domu, odpoczywam, robię zakupy, które nosi za mną Greg albo Liam. Mogę poleniuchować.
- Witaj - Damien wchodzi do kuchni, ściągając marynarkę i od razu koszulę. Całuje mnie w czoło. Podchodzi do blatu i bierze sok.
- Jak poszło? - pytam z pełną buzią.
- A jak mogło? - rozkłada ręce, a za chwilę bierze łyk. - Wygraliśmy. Nie wracajmy do tego. - pochyla się nade mną, całując we włosy. - Podziel się - otwiera usta.
- Nie - wkładam sobie do ust kolejną porcję.
- Chcę syna - mówi, kiwając głową.
Całuje mnie w szyję. Śmieję się i tym razem go karmię. Mówi niewyraźnie, że pyszne, a potem się odsuwa. Siada obok, zbierając plany. Nie odzywam się. Opieram głowę na ręce i patrzę na niego uważnie. Stęskniłam się przez tydzień. To dużo. Przywykłam, że jest ciągle przy mnie. Prócz ośmiu godzin w pracy.
- Podobają ci się? - pyta, przeczesując palcami włosy. No tak. Nawyk.
- Tak. Wyglądasz na prawdę dobrze.
- Pytałem o plany - patrzy na mnie zdziwiony.
Wybucham śmiechem ciesząc się że nic nie miałam w buzi. Damien gromi mnie wzrokiem, obrażony. Pochylam się nad stołem i go całuje.
Oddaje pocałunek, a potem uśmiecha się znacząco. Wyciąga rękę i pociąga za dekolt mojej białej bluzki.
- Dostałem zgodę od pani doktor - to on potrzebuje zgody?
- A moja się liczy? - podnoszę brew.
- A chcesz coś negować? - przesuwa palcami po wykończeniu miseczki stanika.
- Nie, nie mam takiego zamiaru.
- Więc gdzie mam cię wziąć?
- Nie w kuchni - wstaję i łapię go za rękę.
Podnosi się, podążając za mną. W salonie, pociąga mnie do tyłu. Mój tyłek napiera na jego biodra, a on całuje mój kark.
- Damien nie tutaj - mrucze.
- Wiem, że nie tutaj - odpowiada.
Wywracam oczami i uwalniam się z jego uścisku żeby iść dalej. Przechodzimy na nasze skrzydło i wchodzimy na piętro. Dopiero teraz zaczynam czuć jak bardzo mi go brakowało. Teraz metr między nami to dla mnie za dużo. Nie pamiętam kiedy się kochaliśmy. To naprawdę było dawno. A przecież ciąża to nie choroba. Zaraz za drzwiami sypialni przywieram do niego ustami. Ciepło bijące od jego nagiego torsu jest takie przyjemne.
Do tego mocno mnie obejmuje i oddaje pocałunki. Popycha mnie w stronę łóżka. Opadam na nie plecami nie mając już na sobie spodni. Czuję ekscytacje w całym ciele. Mój oddech znacznie przyśpiesza. Damien rozsuwa moje nogi i składa krótkie pocałunki na udach. Uśmiecham się pod nosem zamykając oczy. Odsuwa palcem materiał mojej bielizny i po chwili ją zsuwa. Podsuwam się do góry i ciągne mężczyznę na siebie rozpinając mu spodnie.
- Cały tydzień to za dużo - dyszy, pomagając mi.
- Tak, o siedem dni - całuje jego klatkę.
- A na pewno nic się nie stanie maleństwu? - podsuwa moją bluzkę i ściąga ją.
- Jest bezpieczne - zapewniam go.
- Dobrze, moja piękna...prawie żono - zostawia mnie nagą.
Ja również pozbywam go reszty ubrań i po chwili się kochamy.

Światełko NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz