Zagryzam wargę czując rozdarcie. Jednak nie daje rady i ponownie sięgam po dokumenty. Tak właśnie spędzam wieczór. Przy warzywach i tej kartce. Później biorę szybki prysznic i udaje się do swojej sypialni. W łóżku czytam tekst jeszcze dwa razy i zasypiam.
Jestem bardzo wyspana. Miękkie poduszki, materac. Przeciągam się delikatnie i patrzę na okno. Seattle również budzi się do życia.
Budzik na szafce nocnej pokazuje ósmą rano. Pora wstawać. Zsuwam nogi z łóżka i ziewając podnoszę się. Szukam sukienki w torbie.Znajduję czerwoną sukienkę przed kolano i to ją zakładam. Robię delikatny makijaż i wychodzę z sypialni. Śniadanie pachnie czekając na stole. Razem z kawą. Wydaje mi się, że słyszę szum wody. Pewnie Damien bierze prysznic. Zajmuję miejsce i zaczynam jeść. Pyszne. Ten hotel i restaurację ma świetną. Nie mogę narzekać. Omlety są genialne. W życiu takich nie jadłam. Biorę łyk posłodzonej kawy. Damien to wie. Wiele razy obserwował mnie przy stole bez słowa. Widział ile cukru wsypuję do filiżanki. Widział, że nigdy nie piję soku jabłkowego, który Haidi stawia do obiadu. Zauważył że na talerzu zawsze odsuwam paprykę. On po prostu zapamiętywał szczegóły, na które nikt nie zwraca uwagi, nawet Natan tego nie zauważa.
Uśmiecham się do siebie. To na prawdę kochane i słodkie. Słyszę przekręcanie zamka i odwracam głowę dostrzegając mężczyznę. Na boso wychodzi z łazienki w samych czarnych rurkach i szarym swetrze. Jego włosy są jeszcze mokre.
- Dzień dobry - mówię z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry - przerzuca ręcznik przez wolne krzesło i siada na drugim.
- Jak noc? Dobrze spałeś?
- Nie martw się, mam dobry humor, nie gryzę przecież - przeciera ręką oczy i bierze szklankę soku.
- Chciałam nawiązać rozmowę - Tłumacze odpuszczając.
- Idziemy na obiad ze spotkaniem - informuje mnie.
- Dobrze.
- Chcesz służbowo, masz służbowo - mruczy raczej pod nosem.
- Przykro mi, że nie próbujesz mnie zrozumieć - biorę kubek do ręki i wstaje od stołu.
- Ależ ja cię rozumiem. I jak widzisz szanuję twoje zachowanie. Rzuciłem cię na kanapę i zacząłem rozbierać? Przyparłem do ściany, całując? W normalnej sytuacji, właśnie to bym zrobił - mrozi mnie wzrokiem - Więc zdecyduj się, bo twoje humory stają się bardziej męczące od moich.
Posyłam mu tylko przepraszające spojrzenie i wracam do siebie.
Siadam na łóżku. Do południa mam wiele czasu. Co mam robić? Mogę iść zwiedzać.
Przez to nic nie robienie mam za dużo czasu do myślenia. Znów zmienię decyzję. Czuję, że siedzę na czymś i coś gniotę. Szybko wstaję i patrzę co to. Kartka, przy której zasnęłam. Odkładam ją na szafkę, dopijając kawę. To mnie normalnie prześladuje. Nie ma chwili spokoju. W co ja się wpakowałam.
Słyszę pukanie do drzwi. Do środka wchodzi Damien.
- Idę na spacer, ale mam coś dla ciebie. Jeden z salonów tutaj należy do mnie. Jesteś kobietą, więc pewnie lubisz takie miejsca - wyjaśnia, podając mi kartę salonu piękności.
- Nie jestem ci potrzebna?
- Jesteś - odpowiada i odwraca się, wychodząc.
Przecieram twarz dłońmi. Zaczynam mieć wątpliwości co do tej pracy. Potrzebuję świeżego powietrza. No i w końcu zrobię coś z włosami. Ten wypad jest dobrym pomysłem. Ja w świecie kobiet. Wychodzę z hotelu godzinę później. Salon nie jest daleko. Pół kilometra pokonuje wolnym spacerem. Jest ładna pogoda. Na szczęście nie pada. Wchodzę do lokalu. No nieźle. Idealny wystrój, młode pracownice w czarnych spódniczkach i białych bluzkach. Staranny makijaż oraz fryzura.
Na wejściu podaję jednej pani kartkę i mówię że oddaje się w ich ręce.
- Pani O'Connor proszę za mną - mówi uprzejmie blondynka numer jeden i prowadzi mnie do fotela, gdzie umyją moje włosy. Tam blondynka numer dwa uśmiecha się i wskazuje, abym usiadła.
Tak robię i odchylam głowę do tyłu. Po chwili czuję strumień na włosach.
Wpatruję się w biały, podwieszany sufit, ozdobiony ledami. Nigdy nie bywałam w takich miejscach, ale to jest teraz moje nowe życie. Zamykam oczy i wyłączam myślenie. Teraz mam się po prostu odprężyć. Palce blondynki masują skórę mojej głowy. To przyjemne. Z mokrymi włosami jestem zaprowadzona na kolejny fotel. Tym razem obsługuje mnie brunetka. Co za niespodzianka. Oddaję się w jej ręce. Nie patrzę w lustro. Czekam. Rozmawiamy o jakiś pierdołach tylko po te by zniwelować ciszę. Gdy daje mi znać, otwieram oczy patrząc na efekt jej pracy.
Mam wyprostowane i dokładnie wyrównane włosy. Sięgają one do piersi. Głęboki brąz bardzo mi się podoba. Czuję się dobrze i na ustach pojawia mi się uśmiech. To taka miła odmiana. Chyba wyglądam lepiej.
- Proszę za mną - mówi blondynka numer jeden i prowadzi mnie do stolika. Teraz paznokcie.
Zagryzam wargę obserwując poczynania kosmetyczki. Jej dłonie sprawnie wirowały wokół moich.
- Ma pani bardzo ładną sukienkę - zauważa, kończąc malować najmniejszy paznokieć.
Wybrałyśmy razem matowy, czerwony kolor.
- Dziękuję - posyłam jej uśmiech.
Również się uśmiecha i odkłada pędzelek.
- Gotowe. Zapraszam dalej. Pozostał nam jeszcze makijaż - oświadcza.
- Makijaż? Sama nie wiem - waham się.
- Będzie delikatny - zapewnia mnie - Pan O'Connor mówił, że idziecie państwo na spotkanie.
- Rozmawiał z panią?
- Uprzedził pani wizytę - wyjaśnia.
- No dobrze - daję się przekonać.
Jestem malowana. Trochę jasnego pudru, dokładne cienkie kreski oraz tusz do rzęs. Na sam koniec moje usta zostają przeciągnięte czerwoną szminką.
Po wszystkim bardzo za wszystko dziękuję i wychodzę. Muszę iść do hotelu bardzo szybko bo zaraz mamy spotkanie. Przechodzę przez hol hotelowy juz nie czując wstydu. Wyglądam dobrze i idę pewnie. Wsiadam do windy. Wystukuję kod.
Przestaję nerwowo z nogi na nogę licząc piętra.
W końcu drzwi się otwierają. Prawie się potykam o kartkę. Leży na podłodze i przekazuje mi wiadomość. "Jeszcze dalej". Mrużę oczy i dopiero po chwili na białym stoliku znajduję granitowe wąskie pudełko. Nieco zdezorientowana podchodzę do pakunku i niepewnie otwieram.
Prosta bransoletka z białego złota. Ma delikatne diamenciki w sobie. Jest wąska. Śliczna. Biorę ją do ręki i oglądam. Bogata, ale skromna. Zakochuję się w niej od pierwszego wejrzenia. Odkładam pudełko i jeszcze obraz obracam biżuterię. Padają na nią promienie słońca. Bransoletka błyszczy się. Uśmiecham się i przykładam ją do nadgarstka. Pasuje idealnie. Zapinam ją. Jest na właściwym miejscu. Trochę mi głupio. Nie powinien kupować mi tak kosztownych prezentów. Spotkanie. O Boże! Ruszam z miejsca i biegnę do sypialni, żeby wziąć teczkę.
Otwieram z impetem drzwi i szybko łapię torbę do ręki.
- Możemy iść? - w drzwiach staje Damien, ubrany w szary garnitur.
- Tak - odwracam się w jego stronę - Tylko. Dziękuję. Jest piękna - unosze rękę pokazując nadgarstek.
Uśmiecha się szeroko.
- Pasuje do ciebie.
- Bardzo dziękuję. Musiała kosztować majątek.
- Nie prawda - ucina temat pieniędzy.
Oferuje mi swoje ramię. Uśmiecham się lekko i podchodzę do niego łapiąc się jego przedramienia. Razem wychodzimy. Prowadzi mnie do samochodu, w którym czeka Leon. To własnie z nim udajemy się do restauracji.
- Kto tam będzie? - pytam Damiena gdy samochód parkuje na miejscu.
- Szef Pier Edo. Chcemy nawiązać współpracę. Posłucham warunków - odpowiada i wysiada.
Obchodzi auto, aby mi otworzyć.
Wysiadam i kierujemy się do środka. Trochę się denerwuje. To ważni ludzie.
Nie chcę popełnić błędu. W tej teczce Damien, przygotował mi nieco informacji o tej firmie.
Restauracja jest w ciepłych kolorach. Stoliki są z jasnego drewna. Nie ma tłumów, ale jest zapełniona dobrze ubranymi ludźmi. Podchodzimy do stolika, od którego od razu wstaje nieco starszy od Dama mężczyzna oraz jego asystent.
- Dzień dobry - Damien wymienia z nimi uścisk ręki.
Mnie całują w dłoń. - To moja asystentka Aviana O'Connor-Blanco.
- Miło mi - mówię uprzejmie. Mężczyźni również się przedstawiają i wszyscy siadamy.
Cała nasza czwórka zamawia obiad. Damien dołącza dla mnie białe wino. Sami zapewne zdecydują się na whisky. Notuję wszystko o co prosi mężczyzna i słucham uważnie starając się nie przeszkadzać. Kiedy Damien wyraża na ten temat swoją opinię, czuję jego dłoń na kolanie. Prostuję się, ale nie strącam jej. To niewinny gest. Przecież jesteśmy na ważnym dla niego i całej firmy spotkaniu. Na pewno nie pójdzie dalej.
- Prześlemy wam umowę - mówi końcowo, głaszcząc materiał mojej sukienki.
- Będziemy czekać - ten drugi mężczyzna wstaje i ponownie wymieniają uścisk dłoni po czym nasi rozmówcy opuszczają lokal.
Damien odwraca głowę w moją stronę, biorąc szklankę z brązowym alkoholem.
- Jedz Avio - mówi.
- Nie zmieszczę więcej - kładę ręce na brzuch jakby to miało go przekonać.
Unosi brew, a potem wywraca oczami.
- Podoba mi się - bierze kosmyk włosów w dwa palce.
- Mi też. Nawet bardzo - mówię zgodnie z prawdą.
- Pocałowałbym cię, ale obawiam się że dasz mi w twarz - przenosi wzrok na moje usta i oblizuje mimowolnie dolną warge.
- Nie dałabym ci w twarz, wolałabym jednak żebyś tego nie robił - kończę szybko.
- Tato - dodaje za mnie. - Nie lubisz kiedy cię całuje? - pochyla się w moją stronę.
- Wiem, że to niewłaściwe i tylko utrudni mi życie.
- Nie prawda - mówi spokojnie. - Nie utrudni ci życia. Jedynie może cię uszczęśliwić. Twój wybór. Miałaś zdecydować.
- Mamy jeszcze dzisiaj coś do zrobienia?
- Nie - wstaję i zakłada marynarkę.
Również to robię. Mężczyzna reguluje rachunek i wychodzimy.
W ciszy idziemy do samochodu. Siadamy z tyłu, a Leon rusza.
Czuję się źle i skubie skórę na wnętrzu jednej z dłoni.
CZYTASZ
Światełko Nadziei
RomanceMiłość Kto powiedział, że miłość jest łatwa? No kto. Czy jesteś pewna, że wybrałaś odpowiednią osobę? A co jesli na twojej drodze staje ktoś inny, niż sobie wybrałaś? Pożądanie, namiętność Seks Pocałunki Urywany oddech Koniec Dowiesz się tego wszyst...